Christ Everlasting
Spóźniłem się niewybaczalnie na ostatni koncert tria Charlesa Gayle’a w Warszawie. W Pardon, To Tu, oczywiście. Nic mnie nie tłumaczy, ale na swoje szczęście zdążyłem na ostatnie pół godziny występu, promującego „Christ Everlasting” - nowy album amerykańskiego saksofonisty, legendy free jazzu i jego tria – Ksawery Wójciński na kontrabasie, Klaus Kugel na perkusji. Przebiłem się prawie pod scenę, na której Gayle pochylony ku ziemi, złamany w pół, wykrzykiwał saksofonem swoje pieśni gospel, przebrane za free jazz. Ksawery Wójciński wychodził z siebie a Klaus Kugel siedział sztywno za perkusją i grał swoje marsze. Równo i metodycznie.
Gayle ma o czym opowiadać w swojej muzyce. 76-letni muzyk przeżył niemal 20 lat w Nowym Jorku będąc bezdomny. Jak opowiadał grupce szczęśliwców, którzy rok temu – przed pierwszym koncertem grupy w stołecznym klubie – przyszli na spotkanie w cztery oczy z żywą legendą awangardy: spał w przytułkach, w parkach, często po prostu na ulicy, gdzie budził go głód, zimno a czasami policjant, bijący po stopach. Grywał w parkach, skwerach, na skrzyżowaniach ulic. Wspominał, jak przechadzał się Broadwayem, nie przestając grać na saksofonie.
- Gram dlatego, że po prostu muszę. Pieniądze nie mają dla mnie większego znaczenia. Ale nie mogłem już zajmować się tymi wszystkimi bzdurami: czynszem, ciułaniem grosz do grosza, życiu w klitkach, udających mieszkania - mówił. - Mogłem przejść od Times Square aż do Wall Street nie przestając grać. Oczywiście, musiałem za coś jeść, a nie jestem typem człowieka, który będzie żebrał. Czasami grałem, a ludzie wrzucali pieniądze do mojego kubka po kawie, który stał obok. Takie rzeczy nie przytrafiają się na scenie. To wspaniałe i uczciwe - jeśli im się spodobało, wrzucili kilka centów, jeśli się nie podobało, szli dalej – tłumaczył.
Potem został zbawiony, gdy – niespodziewanie – muzyczna awangarda w Nowym Jorku zaczęła przeżywać „drugą młodość”; Gayle zaczął nagrywać, zaczął regularnie koncertować. I teraz mamy go przed sobą i możemy przyglądać mu się w Warszawie, Krakowie, Poznaniu.
Właśnie w Poznaniu zarejestrowany został materiał na „Christ Everlasting” – dziewięć numerów, między nimi „Giant Steps” Coltrane’a, „Well, You Needn’t” Monka, „Oleo” Rollinsa i „Ghost” Aylera. W dodatku na płycie jest coś, czego na koncertach w Warszawie nie było – Gayle grający na fortepianie, jego pierwszym instrumencie. O ile to co robi Gayle i Wójciński momentami przechodzi ludzkie pojęcie jeśli idzie o pomysłowość i „czucie”, tak Kugel wstrzymuje nieco groove, czego szkoda, ale w gruncie rzeczy nie przeszkadza to nawet jakoś szczególnie – to znów zasługa saksofonisty i kontrabasisty. Rzecz bardzo godna, bardzo melodyjna, rozmodlona – same tytuły: „Eternal Life”, „Blessed Jesus”, „The Fathers Will” – rozmodleniem Aylera i Coltrane’a. Doniośle.
Zagrali „Ghost”, po czym zeszli ze sceny. Po chwili Gayle znów wspiął się na nią, wywołany owacją, by opowiedzieć swojej publiczności kilka przypowieści o wielkich jazzmanach. A potem powiedział nam wszystkim, że Ksawery Wójciński jest jednym z najlepszych kontrabasistów na świecie.
„Grałem z wieloma genialnymi basistami, słyszałem wszystkich najlepszych: Scotta LaFaro, Paula Chambersa, Rona Cartera” – wyliczał, jednego po drugim, największych wirtuozów instrumentu; ludzi, którzy zmienili znaczenie kontrabasu, nadali mu nowy wyraz, nową rolę – „ i chcę wam powiedzieć, że on jest już dalej, niż oni kiedykolwiek zaszli. Macie tu wielki skarb, dbajcie o niego, żeby mógł robić, tworzyć, wyrażać siebie, a nie tylko grać z innymi, wyrażać innych…w wypadku dzisiejszego wieczoru, wyrażać mnie, podporządkowywać się cudzej wizji. Jego własna wizja jest zbyt silna i wyraźna, żeby musiał to robić”. Nigdy nie widziałem czegoś podobnego.
Taki to zespół i tak właśnie brzmi.
Joy In The Lord [9:44], Ghosts [6:27], His Grace [4:58], Oleo [7:59], Well You Needn't [7:37], The Fathers Will [5:44], Giant Steps [8:01], Eternal Life [12:32], Blessed Jesus [5:07]
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.