Marcin Olak Poczytalny: Świat płonie.
Pokój hotelowy, za oknami szarzeje świt. Nie mogę spać. Przeczytałem informacje, teraz słucham muzyki. Iran zaatakował Izrael, setki rakiet i dronów. Obrona antyrakietowa pewnie strąci większość. Gdzieś czytałem zestawienie, ile kosztuje jeden dron, ile kosztuje jeden wystrzał z systemu obrony przeciwlotniczej. Dużo więcej, niż roczna terapia chorego dziecka, które potrzebuje drogich leków, pod artykułem był link do zbiórki. Jakiś bydlak wydaje rozkaz – i lecą grube miliony. Żeby spalić, zabijać. Po drugiej stronie inny drań wydaje swój rozkaz – i w niebo strzelają kolejne miliony. Żeby strącić miliony pierwszego bydlaka. Ich stać, przecież nie oni płacą. Rachunek będzie wystawiony bezbronnym ludziom, w Gazie, w Ukrainie, wszędzie. Jak zawsze.
A ja słucham muzyki, co za piękne złudzenie! Zamykam oczy i płynę gdzieś między chmurami. Wyobrażam sobie świat bez tego całego syfu, bez wojen, bez gwałtu, bez zniszczenia. Ballads & Blues to dziś dla mnie muzyka o takich chmurach. Czystych i spokojnych. Słucham.
Wojna to podobno poważna sprawa. Nie to, co jakieś złudzenia i mrzonki, czy gadanie o chorych dzieciach. Przecież nawet nie wiadomo, czy oni naprawdę kupią te leki.. Puściłem przelew na tę zbiórkę. Taki mój strzał, trochę bezsilny. Mam nadzieję, że uzbierają. A kilka dni temu jakiś psychol mówił w wywiadzie po zniszczeniu konwoju z pomocą, że sorry, ale na wojnie to normalne. Bo ich wojna, ich racja jest ważniejsza od jakichś ludzi. A tam zginęli ochotnicy, między innymi jeden Polak. Jakiś żołnierz systematycznie strzelał do kolejnych samochodów, żeby nie mogli uciec. Nie uciekli. No taka pomyłka, zdarza się. Chce mi się wyć.
Podobno powinienem wziąć się w garść. Przestać jęczeć. Nie czytać informacji, skoro przygnębiają. Zmobilizować się, powysyłać jakieś oferty z koncertami, zagrać trasę, przecież do cholery jestem muzykiem… Ale, wiesz, jeśli zamknę oczy, to problem nie zniknie. Nic nie mogę, ale przynajmniej nie zamykam tych cholernych oczu, nie zgadzam się. Nie akceptuję. Nie pozwalam sobie na pogodzenie się z tym wszystkim. Nie urządzam się w tym wygodnie, choć to przecież takie pełne sprzeczności, jakbym chciał się tym dręczyć. Po cholerę czytam te wiadomości, po co się przejmuję?
Nie wiem. Może jestem to winny sobie samemu, taką elementarna uczciwość. Może ze względu na to całe zło i cierpienie, które było, które się wydarzyło. I które jest. I te dzieciaki, które zbierają na leczenie. Mogę tylko tyle, pamiętać. I nie zgadzać się na to wszystko. Choć tyle.
Szaro, za jakieś pół godziny już będzie całkiem widno. I tak nie zasnę, zakładam słuchawki, idę. Gdziekolwiek. W sprzeczności, w bezsilność, w moją złość.
A muzyka opowiada mi historie. O czystym niebie, o świecie, w którym wszystko jest OK. O współistnieniu, o pokoju. O bezpieczeństwie. Biorę głęboki wdech, uśmiecham się. W parku jeszcze pusto – mają tu park, nie widziałem go z hotelu! – mogę spokojnie dosłuchać płyty. Patryk Zakrocki, Maciej Garbowski i Krzysztof Gradziuk grają przepięknie, co za magiczna płyta!
Przez chwilę jest naprawdę OK.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.