Marci Olak Poczytlny: Jesteśmy światem?

Autor: 
Marcin Olak
Zdjęcie: 

W 1985 powstała wyjątkowa piosenka, We Are The World. Pamiętacie to, słyszeliście o tym? Artyści chcieli w ten sposób zebrać pieniądze na głodującą Afrykę. Pomysłodawcą projektu był Harry Belafonte, ten od Banana Boat Song. Piosenkę napisali Michael Jackson i Lionel Ritchie, a nagrali ją w zasadzie wszyscy. Nagranie powstało w nocy, po uroczystości wręczenia nagród American Music Awards – wygodnie, akurat wszystkie gwiazdy były w jednym miejscu i naprawdę chcieli wziąć w tym udział. I udało się. Nagranie powstało i wzrusza do dziś. To była wyjątkowa, piękna noc. Taka pełna nadziei, że da się, że muzyka ma siłę, że można coś zmienić. Że warto.

 

Są teraz do obejrzenia dwa filmy o tym. We Are The World: The Story Behind the Song. Z 1985, filmowcy też wtedy pracowali za darmo. I nowszy, The Greatest Night in Pop, z 2024. Piękne, wzruszające historie, przed chwilą skończyłem oglądać drugą. I choć opowieść niesamowita, to mi jakoś smutno. Bo wiem, ile to dało. Zresztą nie wiem, może choć trochę pomogło, może przynajmniej niektórym… Cudowny moment entuzjazmu, nadziei, bezinteresowności, jakiś poryw, cud… Ale świat się chyba za bardzo nie zmienił, magia się nie wydarzyła. Nagranie, miks, master i można wyjść ze studia. Zgasić światło. Ale co potem, dalej jesteśmy światem?

 

Myślę o tej chwili. Kiedy wyłączyli stół, zgasili światło. Kiedy trzeba było wyjść z imprezy, ze świateł, wrócić do codzienności, jaka by ona nie była. O tym, ile trzeba było siły, żeby mówić sobie i innym, że przecież tyle było można. I że nie koniec, że trzeba dalej – mówić, grać, żeby nie zapomnieć. Albo właśnie zapomnieć i dalej robić swoje. Albo iść na kolejną imprezę. Albo jeszcze inaczej, cokolwiek, żeby tylko poradzić sobie z tym cholernym zgaszonym światłem. Z tym cholernym, zgaszonym, opuszczonym, głodnym światem. I z bezradnością.

 

Wychodzę na spacer. Ciemno, pada, słuchawki, kaptur, nie potrafię się zdecydować, czego teraz chciałbym posłuchać, może niczego? Bezwiednie nucę refren hitu, odsuwam się od krawężnika, żeby autobus nie ochlapał. Myślę o Afryce, Ukrainie, Gazie, o tych wszystkich miejscach, których nazw nie jestem sobie w stanie przypomnieć. I o muzyce.

 

Cholera.

 

Jesteśmy jeszcze światem?