Hugh Masekela - Być jak Bix Biderbeck!
W styczniu 2018 roku świat obiegła wiadomość o śmierci Hugh Masakeli. "Naród opłakuje jeden z najbardziej charakterystycznych talentów" - oświadczył prezydent RPA Jacob Zuma. "To niezmierna strata dla świata muzyki i całego kraju. Nie zapomnimy jego wkładu w walkę o wyzwolenie". "Baobab upadł" - napisał na Twitterze minister kultury Nathi Mthethwa. Masakela dziś obchodziłby 81. urodziny. Mało kto zrobił tak wiele w walce o równość ludzi. Kim był?
Wszystko zaczęło się od Kirka Douglasa. W 1953 roku, 14-letni Hugh Masekela zobaczył film „Młody człowiek z trąbką”. Obraz nakręcił Michael Curtiz na podstawie powieści Dorothy Baker z 1938 roku, opartej luźno na biografii „wielkiego przegranego jazzu”, Bixa Beiderbecke. Główną rolę zagrał Douglas. Nastoletni Hugh był zakochany w filmowo-literackiej historii trębacza i sam zapragnął stać się postacią z filmu. Niedługo później został obdarowany instrumentem, gdy arcybiskup Trevor Huddlestone, anty-apartheidowy duchowny, wręczył mu pierwszą trąbkę w życiu młodzieńca. Kilkanaście lat później, razem ze swoją żoną Miriam Makebą a także Felą Kuti, Abdullahem Ibrahimem czy Youssou N'Dourem, Masekela stał się jednym z najważniejszych muzyków pochodzących z Afryki. Udało mu się osiągnąć sukces międzynarodowy, gdy na początku lat 60. zaczął wydawać swoje płyty w wytwórniach Verve czy Mercury. Dziś jego rola w popularyzacji sztuki afrykańskiej wydaje się niepodważalna.
Arcybiskup Huddlestone prowadził zespół muzyczny Huddlestone Jazz Band, w którym pierwsze kroki stawiał nastoletni Masekela. Duchowny poprosił również lidera lokalnej grupy Municipal Brass Band, jednej z najpopularniejszych w Johannesburgu – Uncle Sauda, by zaopiekował się rozwojem młodego utalentowanego trębacza. Wkrótce Hugh i jego koledzy, pod opieką Huddlestone'a stworzyli pierwszą w kraju młodzieżową orkiestrę jazzową. Po deportowaniu arcybiskupa, Hugh zajął się nowym projektem – Marry Makers of Spring. Jednak dopiero w 1956 roku, nastąpił wielki przełom w karierze młodego trębacza, gdy dołączył do zespołu Alfreda Herberta, African Jazz Revue. Wówczas zaczął ruszać się z domowego Johannesburga i dostrzegać Afrykę poza granicami wielkiej metropolii. Zetknął się z ubóstwem, przemocą, segregacją rasową i wojną. Wszystko to skrzętnie sobie notował i następnie wracał do tych tematów w swojej grze. Zaczął być kimś znacznie więcej niż tylko lokalnym grajkiem. Stał się symbolem, do którego lgną tłumy.
Pod koniec lat 50. znalazł angaż jako członek orkiestry w musicalu „King Kong”. W spektaklu brała udział również młoda śpiewaczka, Miriam Makeba. Musical okazał się wielkim sukcesem – objechał cały kontynent, po czym wystawiano go w Londynie. Masekela zwiedzał świat i przyglądał się różnym rodzajom muzyki. W jego grze w równej mierze dało się dosłyszeć wpływy tradycyjnej, afrykańskiej muzyki jak i bebopu. Jego gra opierała się na melodyjnych, powtarzających się motywach i nostalgicznych, raczej skromnych, partiach solowych między nimi. Przede wszystkim było nastrojowo. A w dodatku – nie zwiedzał świata w samotności a u boku swojej młodej żony – Miriam Makeby właśnie. Po powrocie do domu, w 1959 roku, Hugh zaangażował się w tworzenie nowego zespołu – Jazz Epistels (wraz z Abdullahem Ibrahimem) – pierwszego zespołu jazzowego w Afryce, który nagrał album i występował przy wyprzedanych do ostatniego miejsca salach koncertowych. Jednak idylla trwała niedługo. W 1960 roku, po masakrze w Sharpeville, gdzie podczas pokojowej demonstracji zginęło 69 osób, władze wydały oficjalny zakaz zgromadzeń powyżej dziesięciu osób – Hugh nie mógł liczyć na występowanie. Niedługo był już w drodze do Ameryki. Zanim jednak wsiadł do samolotu, który zaniósł go do Kalifornii, dzięki pomocy dawnego przyjaciela, Trevora Huddlestone'a, zamieszkał w Londynie, gdzie kształcił się muzycznie w Guildhall School of Music. Odwiedzał Stany już wtedy, znajdując wspólny język z Harrym Belafonte oraz przysłuchując się wykładom w nowojorskiej Manhattan School of Music.
Lata 60. przyniosły Masekeli wiele popularności i sukcesów. Dzięki dobrym wiatrom wchodzącej w zenit epoki „dzieci-kwiatów”, które to dzieci z otwartymi ramionami powitały przyjaciół z Afryki, jego utwór „Grazing in the Grass” w 1968 roku wspiął się na szczyty list przebojów. Masekela przestał być tylko ciekawostką z „Czarnego Lądu” - stał się pełnoprawnym uczestnikiem sceny muzycznej w Stanach Zjednoczonych. Zaczął nagrywać dla wielkich wytwórni i występować na prestiżowych festiwalach i salach koncertowych, w tym Carnegie Hall. Po przeprowadzce do słonecznej Kalifornii, Masekela założył nawet własną wytwórnię – Chisa. Lata 70. spędził w towarzystwie Feli Kutiego w Londynie, gdzie przy pomocy Gingera Bakera popularyzowali afrobeat. Etniczność stawała się nową modą po przebrzmiałych już ideach hippisów. Właśnie w tym okresie nagrał swój najlepszy, zgodnie z powszechnym przekonaniem, album - „Home is Where the Music is” dla wytwórni Verve.
Hugh Masekela był specyficznym artystą – jego barwa zatrąca niebezpiecznie popem albo smooth jazzem, jednak nostalgiczność i inteligencja, z jaką komponuje swoje utwory ostatecznie zawsze przechylają szalę na jego korzyść. Masekela był jednym z ojców afrykańskiego jazzu. Zbudował most między Afryką a Europą i Stanami Zjednoczonymi. Nie przestawał zapraszać do USA muzyków z Nigerii czy Zimbabwe, którzy dzięki jego wstawiennictwu otrzymali szansę na prezentowanie swojej twórczości przed szeroką publicznością. W latach 80. wrócił do Afryki i zajął się produkowaniem nagrań Makeby, lokalnych muzyków i swoich. Jak się okazało, choć Masekela już wówczas mógł uchodzić za muzyka „dojrzałego” - miał jeszcze wiele do powiedzenia.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.