Przeczytaj

  • Jacaszek w Alchemii

    „To będzie muzyka kontemplacyjna” – rzekła pewna pani, wchodząc do sali koncertowej w podziemiach krakowskiej Alchemii, objaśniając swoim znajomym, na jakiego typu doznania estetyczne mają się przygotować. Zadać kłam temu stwierdzeniu z pewnością nie sposób, ale powiedzieć że muzyka tworzona przez Michała Jacaszka ma charakter wyłącznie kontemplacyjny to jak gdyby sprowadzić cały tworzony przezeń muzyczny mikrokosmos do jednej planety.

  • Niedokończone solo! Ksawery Wójciński w Pardon To, Tu

    Pardon, To, Tu, niewielki klub przy pl. Grzybowskim, z konsekwencją godną dobrego stratega, promuje jazz i muzykę improwizowaną. I za nic ma opinie, że to muzyka trudna i wymagająca, i niemal każdego tygodnia, jak nie częściej, oferuje nam koncerty. Dzięki temu zaparciu, dla niektórych być może niezrozumiałemu, w ostatnią majową niedzielę mieliśmy okazję uczestniczyć w solowym występie Ksawerego Wójcińskiego, kontrabasisty znanego między innymi z kwartetu Hera.

  • Tomek Grochot Electric Project w Piec Arcie

    Elektroniczne eksperymenty cieszą na się na polskiej scenie jazzowej i jej obrzeżach coraz większą popularnością. Nową płytę wydała niedawno Jazzpospolita, nowy krążek nagrał także zespół Sing Sing Penelope, któremu podczas pracy nad albumem towarzyszył współpracownik Nilsa Petera Molvaera – Pal Nyhus, czyli DJ Strangefruit. Zainteresowania możliwościami, jakie stwarza wykorzystanie w muzyce elektroniki nie kryje również Tomasz Stańko, który podczas ostatniego Festiwalu Solidarity of Arts wystąpił z kwintetem, w którym za klawiaturami fenderów zasiadali Domnik Wania i Craig Taborn.

  • Nils Petter Molvaer - korespondencja z Budapesztu

    Mimo iż najnowsza płyta Nilsa Pettera Molvaera jest już od ponad pół roku dostępna na rynku – Baboon Moon wydana przez Columbia/Sony ukazała się we wrześniu 2011,  (w Polsce dostępna od 30. listopada) –, dopiero w ostatnia sobotę, 19. maja udało mi się usłyszeć ten nowy materiał na żywo w Budapeszcie.

  • Bitches

    Z pewną ekscytacją czekałem na nową płytę Nicholasa Paytona. Ten Nowoorleański trębacz wzbudził ostatnimi czasy sporo kontrowersji głosząc koncepcję BAM - Black American Music. Nazwa ta i idącą za nią filozofia przywrócenia czarnym Amerykanom i ich kulturze należnego im miejsca w historii jazzu (to słowo Payton uważa za rasistowskie i zastępuje je skrótem j-word), jak i innych gatunków muzyki i dziedzin kultury. Choć temat to nie nowy, na pewien czas zdominował on środowiskowe debaty - praktycznie każdy jakoś do tego zagadnienia musiał się ustosunkować.

  • Gnostic Preludes - Music of Splendor

    John Zorn jest artystą wyjątkowo płodnym. Wydaje właściwie kilka płyt rocznie (w samym 2012 roku wydał już pięć); nawet jeśli sam na nich nie gra to i tak nic nie odbywa się bez błogosławieństwa kompozytora. Zorn przypomina pochylonego nad księgami mędrca, który daje swoim uczniom wskazówki by ci zastosowali się do nich niemal fanatycznie.

  • One Line, Two Views

    Abrams jest jednym z wielu wybitnych muzyków, którzy w Polsce są prawie w ogóle nieznani. W moim przekonaniu winę za ten stan rzeczy ponoszą luminarze Polskiego Radia, którzy wciąż prezentują tych samych wykonawców i te same utwory. Abrams nie jest zatem popularny, nie jest nawet znany. Szkoda, bowiem zasługuje na szersze uznanie.

  • Show Factor Marcus Miller w Palladium.

    Ach ten Marcus! Prawdziwe sceniczne zwierzę! Na płytach z jego gry zostaje ledwie namiastka, na koncertach jest jak groźny drapieżnik! Taki doświadczony kocur, który doskonale wie jak podejść ofiarę i kiedy w najlepszym momencie chwycić ją za gardło i do końca nie puścić. Bez dwóch zdań jest mistrzem świata w konstruowaniu zdarzenia koncertowego. Wszystko się w tym przedsięwzięciu zgadza. Jest groove, są chwytliwe tematy, mnóstwo piekielnie efektownych zagrywek i na gitarze basowej i na pozostałych instrumentach. Bez gadulstwa i mantykowania.

  • Syzygy

    To jest free jazz, a zatem mainstreamowcy z dala od tej muzyki. Tym bardziej admiratorzy smooth. Słuchający czegoś-tam-jazzu, etykietek nadawanych instrumentalnej muzyce, której równie blisko do jazzu, jak i do każdej innej muzyki, a wywodzącej się przede wszystkim z eksperymentów muzyki klubowej też pewnie nie znajdą w tej muzyce niczego ciekawego.

  • Błogosławieństwo?! - relacja z koncertu Get The Blessing - Portishead Jazz

    W czwartek w klubie Palladium odbył się kolejny koncert w ramach cyklu Era Jazzu. Tym razem był to  Get The Blessing - Portishead Jazz. Projekt ten współtworzą artyści związani z Portishead Pete Judge - trąbka, Jim Barr - gitara basowa, Jake McMurchie - saksofon i Radiohead: Clive Deamer - perkusja. Prawdę powiedziawszy zupełnie nie wiedziałam, co będę mogła usłyszeć tego wieczora. Owszem Portishead swego czasu lubiłam, mimo, że ich muzykę trudno zliczyć do propozycji budzących w słuchaczu przesadny optymizm. Inne projekty członków zespołu były jednak dla mnie kompletną tajemnicą.

  • Niechęć w Spatifie - w Sopocie po prostu musi być gorąco!

    Sopocki Spatif to miejsce tak obrosłe przeróżnymi legendami i tak znane z artystowskiego klimatu, że trudno sobie wyobrazić jego brak na rozrywkowej mapie Trójmiasta. Przy całej swojej wieloletniej tradycji nie daje się wchłonąć upływającemu czasowi. Właściciele klubu trzymają rękę na pulsie i wciąż są na bieżąco z nowymi zjawiskami na scenie muzycznej, bardzo często będąc pierwszymi, którzy zapraszają na swoją scenę najgorętsze zjawiska muzycznej alternatywy w Polsce. Cóż - w Sopocie po prostu musi być gorąco.

  • Flamenco Sketches

    Flamenco Sketches", "Freedie Freeloader", "Blue In Green", "All Blues", "So What"... Te utwory znają wszyscy miłośnicy jazzu. W tysiącu i jednym wykonaniu. To jedno jest najważniejsze. Oryginalne. Tych tysiąc, zwykle poszło w tym samym kierunku. Nawet jeśli zmienono nieco instrumentarium, mało kto - ja nie pamiętam - pokusił się o nagranie całego "Kind of Blue" w wersji diametralnie różnej od davisowskiego wzorca. Mniej lub bardziej, ale muzyczne kalki.

  • Horse & Power

    Tak wiele razy dostawało się ostatnio na naszych łamach Wojtkowi Mazolewskiemu i grupie Pink Freud (w tym ode mnie), że do płyty "Horse & Power" nie chciałem podchodzić jak do jeża. I udało się. Nie jest to "A Love Supreme", "Astigmatic" czy inny milowy krok w jazzie czy w ogóle muzyce polskiej, ale jest to fajna płyta

  • Myra Melford / Mark Dresser / Matt Wilson czyli Trio M w poznańskiej Scenie na piętrze.

    Nie miałem do tej pory okazji słuchać Tria M na żywo, toteż kiedy zobaczyłem, że w obrębie jego europejskiej trasy koncertowej zespół zagra w Poznaniu, to sprawa była jasna. Trzeba jechać. Koncert organizowała Poznańska Estrada w ramach cyklu Made In Jazz, było więc jasne, że muzycy zawitają do Sceny na Piętrze, a więc do sali, w której muzyka brzmi dobrze i słucha się jej z ogromną przyjemnością. Rzecz była więc przesądzona, tym bardziej, że dwie płyty, jakie zespół do tej pory nagrał dodatkowo pobudzały ciekawość, jak będzie w wersji live.

Strony