Bennie Maupin – nie tylko „Bitches Brew” i „Head Hunters”

Autor: 
Maciej Krawiec
Zdjęcie: 

Legendarnych, wielkich albumów w historii muzyki improwizowanej jest wiele. Są jednak pośród nich takie, które wydają się górować nad całością sztuki jazzowej. Ten szczególny ich charakter jest wypadkową różnych czynników: obiektywnej wartości, okoliczności powstania, energii towarzyszącej odbiorowi albumu i muzyków etc. Los sprawił, że na dwóch z takich właśnie płyt – „Bitches Brew” Davisa i „Head Hunters” Hancocka – grał Bennie Maupin: saksofonista, klarnecista basowy i flecista z Detroit.

To, że Maupin na sesje do wspomnianych albumów trafił, nie było oczywiście dziełem przypadku. Miał za sobą stosowną edukację w Detroit Institute for Musical Arts, gdzie próbował swoich sił nie tylko na klarnecie basowym – instrumencie, z którym obecnie kojarzony jest najbardziej – ale i flecie, saksofonach i klarnecie. W wieku 22 lat przeniósł się do Nowego Jorku, gdzie wkrótce występował m.in. z Pharoah Sandersem, Chickiem Coreą, Royem Haynesem i Horacem Silverem. Brał także udział w sesjach z McCoy Tynerem, Lee Morganem, Freddiem Hubbardem czy Eddiem Hendersonem. Grywał w popularnym wówczas klubie nowojorskim Slugs, w okolicy którego mieszkało wielu jazzmanów i był on naturalnym miejscem ich spotkań. Muzyk do dziś wspomina tamtejszy koncert z McCoy Tynerem, na którym wśród publiczności siedział Davis – wówczas, choć Maupin grał najczęściej na saksofonie tenorowym, zdarzało mu się również sięgać po klarnet basowy. Prawdopodobnie właśnie tamtego wieczoru trębacz usłyszał charakterystyczne Maupinowskie brzmienie, które później stało się ozdobą m.in. „Bitches Brew”.

Z Davisem zrealizował jeszcze kilka albumów: „A Tribute to Jack Johnson”, „On the Corner” oraz „Big Fun”. I wprawdzie otrzymał propozycję stałego grania w zespole trębacza, nie skorzystał z niej – obawiał się jego nieprzewidywalności, braku regularności muzycznych spotkań, poza tym miał już inne zobowiązania gwarantujące trwałą działalność: z Lee Morganem i McCoy Tynerem. Niedługo później rozpoczęła się też jego regularna współpraca z Herbiem Hancockiem, z którym w samych latach 70. nagrał 9 albumów, w tym niezapomniane „Head Hunters”.

Po tych wyjątkowych doświadczeniach gwiazda Maupina na kilka dekad przygasła – wprawdzie wydał w połowie lat 70. parę uznanych płyt autorskich („The Jewel in the Lotus” czy „Slow Traffic to the Right ”), ale później długo nie miał szczęścia do spektakularnych przedsięwzięć, czy to jako sideman, czy jako lider. Dopiero pierwsze lata XXI wieku przyniosły kolejne ożywienie w jego karierze – jego płyta „Penumbra” z 2006 roku, na której muzykowi towarzyszy polski kontrabasista Darek Oleszkiewicz, spotkała się z bardzo ciepłym przyjęciem. Jeszcze większe wrażenie zrobił album wydany dwa lata później „The Early Reflections”, na którym udział Polaków był jeszcze bardziej znaczący: z Maupinem wystąpili Michał Tokaj, Michał Barański i Łukasz Żyta, do których gościnnie dołączyła również wokalistka Hania Chowaniec Rybka. Ten kwartet jest od kilku lat głównym przedsięwzięciem Maupina.

W dniu urodzin muzyka, pozostaje życzyć mu dużo zdrowia, nieskończonej kreatywności oraz siły do dalszego twórczego działania.