Mechanics of Nature
„Mechanics of Nature” to trzecia płyta prowadzonej przez gitarzystę Michała Starkiewicza grupy The Beat Freaks. Nagrana została z gościnnym udziałem trębacza Ralpha Alessiego. Oba poprzednie albumy zespołu były udane i zostały docenione przez krytykę. Jednak nowy krążek winduje formację do ścisłej czołówki rodzimego jazzu.
Beat Freaks tworzą rewelacyjni, gruntownie wykształceni muzycy, którzy potrafią wykorzystać swoją erudycję i techniczne umiejętności, ale wolni są od akademizmu, szkolnych konwencji. Dla nich muzyka to wyzwanie i przygoda, a dzięki doskonałemu warsztatowi i przemyślanej koncepcji nie gubią się w swych poszukiwaniach. Jak piszą sami - inspiracją była dla nich „natura, jej piękno, złożoność, nieprzewidywalność, skrajność, dźwięki i mechanizmy, które nieustannie ją regulują”. Dźwięki wypełniające „Mechanics of Nature” są faktycznie niczym natura, czasem kojące, a innym razem kapryśne, nawet groźne. Prezentują zaskakujące bogactwo form, stylów, rozwiązań - choć mieszczących się w szeroko pojętym jazzowym idiomie. Na album składa się trzynaście utworów, z czego osiem to autorskie kompozycje Starkiewicza, jedna perkusisty - Radka Wośko, a reszta jest wynikiem kolektywnej improwizacji. Choć mamy tu nośne, hipnotyzujące tematy, mniej jest wyrazistych melodii, niż na poprzednich płytach The Beat Freaks. Ekspresja zespołu jest swobodniejsza, bardziej abstrakcyjna. Improwizacje są nader intrygujące. Utwory nieraz rozwijają się w nieoczekiwanych kierunkach, ich powikłane struktury przywodzą mi na myśl niektóre koncepcje Tima Berne'a. Porywająco wypadają dialogi tenoru i trąbki, jak na przykład w „Broken”, czy „Walk Along”, gdzie do rozmowy dołącza także gitara. Alessiemu zdarza się grać agresywniej, bardziej chropowatym soundem, niż na autorskich wydawnictwach (słuchając go tu można dojść do wniosku, że na ECMowskich krążkach trochę marnuje swój potencjał). Ładnie prezentuje się również w pełnych melancholii kawałkach, jak „The Texture of Life” czy ”Elephant Song”, które przez swój ciemny, nostalgiczny klimat przypominają muzykę z późnych płyt Tomasza Stańki.
Starkiewicz niekiedy operuje rozedrganymi, jakby poszarpanymi motywami, a w innych momentach czaruje przestrzenną grą wywodzącą się z tra
dycji Terje Rypdala czy Davida Torna. Z kolei w „Lifeline (interlude)” gra zwiewnie niczym John Abercrombie. A właściwy „Lifeline” zaskakuje dawkę swoistego free-funku wzbogaconego melorecytowanymi frazami.
Po wyśmienitym zeszłorocznym albumie prowadzonego przez Starkiewicza kwartetu Solaris (w którego składzie znajdujemy również Tomasza Licaka), dostajemy chyba jeszcze lepszy (a na pewno najlepszy spośród sygnowanych nazwą The Beat Freaks) krążek. Dla mnie „Mechanics of Nature” to jeden z żelaznych kandydatów do tytułu polskiej jazzowej płyty roku.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.