The Fantastic Mrs. 10
Po trzech płytach wydanych w ECM, Tim Berne zmienia firmowe barwy i przechodzi gdzie? Do Intaktu. Przypadek? No nie wiem sam. A może nie przypadek. A może właśnie jesteśmy świadkami odchodzenia amerykańskich odważnych i wyrazistych liderów z monachijskiej stajni? Kolejne pytanie to, jeśli w ogóle możemy już o takim exodusie mówić, to co się dzieje, że ma on miejsce. Pytane pozostanie póki co otwarte, ale nie raz jeszcze się na stronach Jazzarium pojawi i może w końcu nadarzy się okazja żeby na nie spróbować odpowiedzieć.
Na razie zajmijmy się albumem The Fantastic Mrs. 10, płytą w nagraniu której wziął udział wiadomo Tim Berne jedna z najciekawszych i od dawna najważniejszych postaci amerykańskiej muzyki o jazzowych korzeniach. Obok niego Ches Smith na perkusji, muzyk którego czytelnikom Jazzarium przedstawiać nie potrzeba, podobnie zresztą jak Matta Mitchella, pianistę o ustalonej już jakiś czas temu reputacji kluczowej postaci młodszej części amerykańskiej sceny mistrzów klawiatury i kompozycji. Listę ojców założycieli Snake Oil zamyka klarnecista Oscar Noriega. Wszyscy czterej to filary formacji Snake Oil, do teraz piątym jej filarem był Kalifornijczyk Rayan Fereira, którego zastąpił jeden z najciekawszych i najbardziej oryginalnych dziś mistrzów gitary, Paryżanin, Marc Ducret. Mamy zatem innego rodzaju powrót do przeszłości. Warto bowiem pamiętać, że Tim Berne i Marc Ducret zaczęli ze sobą współpracować prawie trzy dekady temu, zarówno jako zapraszający się nawzajem do sesji nagraniowych liderzy własnych projektów, jak również jako goście przy projektach specjalnych. Co jednak najważniejsze razem działali w pierwszej połowie lat 90. w legendarnych już dziś formacjach Bloodcount i Big Stan.
Album złożony jest z siedmiu kompozycji. Sześć z nich wyszło spod pióra Time’a Berne’a. Jedna jest autorstwa kluczowej w biografii Berne’a postaci, mianowicie Julisa Hemphilla człowieka, którego muzyczne wizje o wiele dalej wykraczały poza współudział w powstaniu legendarnej World Saxophone Quartet. Muzyka na The Fantastic Mrs. 10 to poważna sprawa. Poważny głos w dyskursie o tym jak może brzmieć muzyczne działania z równą atencją pochylające się na improwizatorską swobodą, co kompozycyjnymi regułami, zależnościami pomiędzy wolnością a dyscypliną. Ten temat tak na marginesie od niemal zawsze był ważny w muzycznej myśli Time’a Berne’a. Podejmował go z sukcesami m.in. we wspomnianym już bandzie Bloodcount, ale teraz odnoszę wrażenie Berne jest na finiszu drogi do znalezienia w tej materii świętego Grala. Po cichu karmię się nadzieją, że niegdy go nie znajdzie, bo w przeciwnym razie mogłoby się okazać, że zacznie kopiować sam siebie, a my słuchacze pozbawieni zostaniemy ekscytującej muzyki. A tego bym bardzo nie chciał.
Tak, muzyka Time’a Berna jest ekscytująca. Bardzo złożona, zabierająca w świat pachnący Monkowskich niekiedy odniesień jak w otwierającym płytę tytułowym utworze, czy podejmowanych przez, także wspomnianego już Hemphilla, idei komponowania muzyki poprzez zestawianie silnie splecionych ze sobą, ale jednocześnie odmiennych w swej naturze narracyjnej i brzmieniowej głosów. Ale Berne to więcej niż jazzman, to także artysta o znacznie szerszych horyzontach muzycznych. W jego muzycznym języku jest miejsce na wymykającą się jazzmanom wrażliwość na brzmienie jako surowiec kompozytorski, jest przestrzeń dla nieortodoksyjnych technik gry, instrumentów preparowanych, szerokich nieomal klasterowych harmonii, które mogą z powodzeniem rozwijać się w otoczeniu riffowych tematów, ostrych dysonansowych interwałów i rytmów zmieniających niekiedy kompletnie perspektywę odbioru. Jest w jego muzyce miejsce aby najróżniejsze techniki i praktyki instrumentalne układały się w rodzaj kanciastej niekiedy, ale też zdumiewającej polifonii. Nie dziwi z tej perspektywy, że dziś myśląc o Timie Bernie często myśli się nie tylko jako o wybitnym saksofoniście altowym, ale również jak o ważnym w obszarze post jazzowym kompozytorze.
No i na końcu brzmienie! Mocne, ziarniste, uwolnione w końcu od cokolwiek dziewiczej niewinności, jak to było w czasach monachijskich, które, co warto podkreślić, w sporej części zawdzięczamy nie tylko producentowi Davidowi Thornowi, ale może także i temu, że Patrik Landolt w tę sferę zwyczajnie się nie wtrąca.
Fantastic Mrs.10; Surface Noise; Rolo; Dear Friend; The Amazing Mr. 7; Third Option; Rose Colored Assive.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.