Intimate Strangers
Sara Serpa to jedna z moich ulubionych wokalistek i jej karierę śledzę już od prawie dziesięciu lat. Dla mnie każda nowa płyta z jej udziałem to przynajmniej małe wydarzenie, więc pełen radości i ekscytacji zasiadłem do słuchania albumu najnowszego: Intimate Strangers.
Na najnowszej płycie Serpy wokalistce towarzyszy Emmanuel Iduma – nigeryjski pisarz, którego powieść stanowi inspirację dla powstania albumu. I choć nazwiska tylko tej dwójki pojawiają się na frontowej części okładki, to muzykę zaśpiewali/nagrali wraz z nimi Sofía Rei (głos), Aubrey Johnson (głos), Matt Mitchell (fortepian) oraz Qasim Naqvi (modular synth). Serpa na płycie oczywiście śpiewa, ale także odpowiada za wszystkie kompozycje.
Muszę przyznać, że płyta Intimate Strangers, pomimo moich wysokich oczekiwań i nadziei, wywołała u mnie mieszane uczucia. Z jednej strony jest to kolejny istotny krążek w dyskografii artystki. Jest to płyta inna od poprzednich, pokazująca ciągłe poszukiwania Serpy i próby odkrycia siebie na nowo - zarówno jako kompozytorka, jak i jako wokalistka. I już ta jedna cecha płyty sprawia, że należy traktować ją jako przejaw prawdziwej sztuki, jako kolejny dowód artystycznej postawy Serpy.
Gdy słuchałem i recenzowałem różne płyty, tak często złościło mnie coverovanie przez wykonawców ich poprzednich płyt, nic nie wnoszące wracanie do znajomych konceptów z przeszłości, uparte pływanie w tym samym zatęchłym muzycznym stawie. Równocześnie nie mogłem już słuchać płyt wtórnych, które pokazywały nieustający podziw twórców dla ich muzycznych inspiracji. W przypadku wokalistów drażniły mnie także komercyjne ciągoty i chęć infantylnego puszczania oczka do publiczności i pretensjonalnego wodzirejstwa. Sara Serpa, ku mojemu zachwytowi, całkowicie omija te pułapki.
Wokalistka prezentuje kolejną płytę odchodzącą od muzyki bardziej konwencjonalnej, jazzowej, na której się wychowała. Nie słyszymy tu pioseneczek z septymowymi akordami, albo (o zgrozo!) świątecznego jazziku. Nie doświadczamy tu także powielania pomysłów Serpy z jej poprzednich krążków. Intimate Strangers to muzyka dojrzała, w pełni autorska, pokazująca rozmaite płaszczyzny rozwoju artystki, jak chociażby myślenie o harmonii (współbrzmienia wokali, wow!), czy o estetyce muzyki (łączenie brzmień akustycznych, z elektronicznymi, a także nagranymi odgłosami ,,z życia"). Serpa jawi się na najnowszym albumie jako kompozytorka z prawdziwego zdarzenia, muzyka zbudowana jest całkowicie w oparciu o materiał napisany, tak przynajmniej brzmi. Sam pomysł na estetykę i brzmienie zespołu również nie jest typowy. Fortepian, głos recytujący, trzy wokale, a do tego elektronika oraz różne dźwięki i odgłosy ze świata. Muzyka na Intimate Strangers jest międzygatunkowa: usłyszymy tu progresywne śpiewanie, niezwykle nowoczesne i odważne wokalne współbrzmienia, harmonie kojarzące się z najnowszą muzyką jazzową, figury pobrzmiewające współczesną muzyką poważną, jak i minimalizm podsuwający skojarzenia z muzyką filmową. Serpa wydaje się mieć bardzo szeroki artystyczny horyzont, a muzyka na jej najnowszym albumie bardzo mocno opiera się jakimkolwiek gatunkowym etykietom. Bardzo doceniam też koncepcję płyty, przejawiającą się w takim a nie innym klimacie, w takim a nie innym, mniej konwencjonalnym, doborze obsady zespołu. Lubię mieć poczucie, że artysta włożył jakiś wysiłek w planowanie albumu, że jego kolejna twórcza wypowiedź została przemyślana i stanowi kolejny, nowy głos w dyskografii artysty. Najnowszy album Serpy jak najbardziej sprawia takie wrażenie i po raz kolejny chciałbym to podkreślić.
Słuchając Intimate Strangers nie mogłem jednak oprzeć się wrażeniu, że nagrana tu muzyka wydaje się być przemyślana tylko w części, tylko w pewnych jej elementach. Harmonia, intrygujące współbrzmienia głosów, czy obecność tekstu - tym elementom Serpa ewidentnie poświęciła wiele kompozytorskiej atencji. Z drugiej jednak strony nagromadzenie tych różnorakich elementów tworzy wrażenie muzyki bardzo gęstej, aż chciałbym napisać ,,trudnej" (a bardzo nie lubię używać tego słowa w odniesieniu do muzyki), Intimate Strangers to taki trochę dziwoląg, niemalże na każdym kroku obcujemy tu z czymś skomplikowanym, dysonującym, niepokojącym. Brakuje mi tu oddechu, jakiejś zmiany muzycznych kolorów. Brak tu też improwizacji, która mogłaby wnieść jakąś ożywczą energię, jakiś element twórczego chaosu. Album Serpy jest jakiś taki zimny, pomimo użycia różnych środków i momentami różnych konfiguracji, większość utworów ma dla mnie podobną wymowę. Tym samym brakuje mi jakiejś emocjonalnej, narracyjnej sinusoidy. Brakuje prostoty, dzięki której można byłoby zatęsknić za fragmentami kompozytorskiej i brzmieniowej ekstrawagancji. Muzyka Serpy wydaje się cały czas wybrzmiewać w podobnym tonie przez co ciężko naprawdę zachwycić się różnymi jej elementami. Podtrzymując to co napisałem w poprzedniej części recenzji - o tym, jak to wiele elementów uwidacznia tu rozwój Serpy - ten album niestety trochę mnie zmęczył. Po jego przesłuchaniu odniosłem wrażenie że zostałem osaczony wielością podobnych bodźców i raczej nieprędko chciałbym to tego albumu wrócić.
Jaka jest więc płyta Intimate Strangers? Jak już wspomniałem: z całą pewnością jest to kolejny ważny krok na artystycznej drodze Sary Serpy jako jednej z najważniejszych współczesnych wokalistek, jednak w moim odczuciu krok nie do końca udany. Muzyka na Intimate Strangers jest warta posłuchania i pokazuje - tutaj pomacham polskim wokalistom - że śpiewający muzyk może być prawdziwym Artystą, ,,sięgającym, gdzie wzrok nie sięga", schodzącym z utartej przez siebie ścieżki wspaniałości i pierwszych miejsc w branżowych pisemkach. Intimate Strangers to muzyka wymagająca, ale równolegle dostarczająca słuchaczowi czegoś niecodziennego, niekonwencjonalnego. Możemy usłyszeć tu naprawdę rzadkie współbrzmienia wokali, które dla mnie są chyba najpoważniejszym i najbardziej frapującym muzycznie elementem na płycie. I myślę że chociażby dla usłyszenia tego, co wykreować w ciekawej autorskiej muzyce potrafi kilka współbrzmiących ze sobą ludzkich głosów, Intimate Strangers postanowiłem tu dzisiaj Państwu polecić. Warto zetknąć się z czymś co może nawet nie do końca się podoba, ale dzięki czemu możemy nie tylko wzbogacić naszą kulturalną wrażliwość, ale także dowiedzieć się czegoś o sobie samym. Jeśli po coś sztuka istnieje, to także właśnie po to.
1. First Song, 2. Lokoja Okenne, 3. How Do You Know Where You Go, 4. Bamako, 5. Lejem, 6. The Poet, 7. God's Time , 8. Kidira, 9. Le Bout du Mondes, 10. Notes To Nephew, 11. In Due Course, 12. NIght, 13. For You I must become a Tree.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.