Live At Birdland
Standardy jazzowe, utwory z American Song Book albo Real Book – znamy je doskonale z niezliczonych tysięcy wykonań, czy to koncertowych, czy studyjnych podejmowanych przez całe generacje muzyków. Znamy też mechanizmy grania tychże standardów. Wiemy co po czym będzie następowało, spodziewamy się kolejności zdarzeń, ale także i w ogromnej części także i jakości tego co może nastąpić. Co jakiś czas podnoszą się głosy, że dość już tego! Ile można słuchać tych niemiłosiernie zgranych jazzowych szablonów. W znakomitej większości rzeczywiście powątpiewania te nie są wcale takie bezzasadne, ale są wyjątki! Jest nim Keith Jarrett i jeszcze kilku innych innych potrafiących tchnąć w życie ten repertuar, a teraz to grono powiększy się o kwartet, który pewnie nie ma wielkich szans, aby stać się working bandem, bo każdy to lider i architekt własnej kariery artystycznej. Części z tych dżentelmenów dane było już współpracować. Lee Konitz, Brad Mehldau i Charlie Haden grywali już razem. Teraz wsparci geniuszem Paula Motiana stali się czteroosobowym all stars bandem i jak przystało na all all stars zagrali kawał cudownej, a przecież niby doskonale znanej muzyki.
Tak lubię ich granie, lubię kiedy dekonstruują davisowski „Solar” albo rollinsowskie „Oleo”, lubię kiedy zaledwie sygnalizują temat „Lullaby Of Birdland” i potem dalej abstrahując od tego co zawiera oryginał zaciągają mnie w przepyszne improwizacje.
Lubię ich muzykę, ponieważ każdy z nich jest wolnym na swój sposób twórcą, a kiedy grają razem ta wolność się replikuje i wzmacnia, a głosy się nie przekrzykują. Dobrze, że jest ta płyta, bo chyba niewielu będzie miało szansę posłuchać ich na żywo.
1. Lullaby of Birdland, 2. Solar, 3 I Fall in Love Too Easily, 4. You Stepped Out of a Dream, 5. Oleo.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.