Medeski, Martin & Wood + Nels Cline na Festiwalu Starzy i Młodzi, czyli Jazz w Krakowie.
Jazzrockowa fala przetoczyła się przez salę koncertową Muzeum Manggha w Krakowie, porywając tłumnie zgromadzoną publiczność, przybyłą na sobotni koncert trio Medeski, Martin & Wood oraz gościa ich najnowszego projektu - gitarzysty Nelsa Clein’a. Twórcy avant-groove’u nie zawiedli, dali znakomity koncert.
Poszukując w sieci informacji na temat amerykańskiego tria, z pewnością wielokrotnie natrafimy na cytat pochodzący z jednego z największych magazynów jazzowych świata „Down beat”, mówiący o tym, że formacja jest jedną z najważniejszych w historii jazzu. Słuchając nagrań bardziej, niż mniej zgadzamy się z tą opinią, ale prawdziwa weryfikacja dokonuje się dopiero wówczas, gdy jesteśmy świadkami geniuszu muzyków w sali koncertowej. Pianista John Medeski, basista Chris Wood i perkusista Billy Martin, pionierzy awangardowego oblicza nowojorskiego jazzu są również jednymi z najbardziej inspirujących twórców dla muzyki młodego pokolenia. Dziś, w 2014 roku możemy śmiało stwierdzić, że muzyka improwizowana rozwija się właśnie w kierunku, w jakim tworzą amerykańscy artyści. Mariaż futurystycznej elektroniki, hip-hopu, funku, free-jazzu z rockowym klimatem lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych oraz sporadyczne odniesienia do mainstreamu to obecnie nic nowego. Tymczasem nie zawsze pamiętamy, że to właśnie formacja MM&W ukształtowała, ugruntowała i spopularyzowała na świecie ten nurt, wprawiając w ruch machinę nowoczesności. Ojcem chrzestnym ich stylu jest poniekąd John Zorn, a w improwizacjach niejednokrotnie słychać dźwięki, które brzmią niczym ironiczny śmiech amerykańskiego saksofonisty i kompozytora. To oczywiście nie oznacza, że muzycy poddają się wpływom, przeciwnie, płyną własną łodzią wzdłuż wytyczonej przez siebie trasy, wiodącej przez zakamarki muzyki awangardowej.
Kraków był ostatnim miastem, w którym muzycy zagrali w ramach trasy promującej album studyjny „Woodstock Sessions”. Płyta ukazała się na rynku zaledwie dwa dni temu. Gość projektu, gitarzysta Nels Clein zwrócił uwagę publiczności od samego początku. Trzeba przyznać, że estetyka grania Cleina wpisuje się wprost idealnie w brzmienie amerykańskiego tria. Muzyk uznany w 2007 roku przez magazyn Rolling Stone jednym z dwudziestu „Nowych Bogów Gitary”, zademonstrował swoje możliwości w oszałamiających solowych partiach freejazowych, post bopowych, rockowych, których nie powstydziłby się żaden ze Starych Bogów… Oczywiście gitara Cleina to prawdziwy wulkan, a ze strun płynęła potężna dawka ostrych brzmień, niemniej uczestnikom Festiwalu Starzy i Młodzi, czyli Jazz w Krakowie, dane było poznać również niezwykłe romantyczne oblicze amerykańskiego muzyka, ujmującego lekkimi, eterycznymi frazami.
Wyjątkowo interesujące tematy, zapadające w pamięć słuchaczy, to przy całym szacunku dla ich waloru estetycznego – chwile, w których publiczność wieńczy gromkimi brawami kolejne partie solowe muzyków. Sobotni koncert był jedną, długą improwizacją, z całą pewnością starannie zaplanowaną i przemyślaną. Nieprawdopodobne tempo koncertu, toczącego się niczym dynamiczny spektakl, zmienność nastrojów, szalona zabawa dźwiękiem to z pewnością ogromna zasługa lidera, mistrza i wirtuoza – Johna Medeskiego. Specjalnie na krakowski występ organizatorzy Festiwalu udostępnili muzykowi zabytkowe instrumenty, których pozyskanie w obecnych czasach graniczy z cudem. Pianista zasiadł za organami Hammonda, organami Vox Continental oraz Fender Rhodes Piano, dzięki którym Medeski ex Machina wykreował na czas koncertu świat pełen doskonałej muzyki. Często nawet w obrębie jednego utworu korzystał z różnych instrumentów. Z wyjątkową swobodą sterował dynamiką koncertu, przechodząc płynnie od kołyszących, bluesowych ballad do futurystycznych, elektronicznych groove’ów.
Szczególnego kolorytu brzmieniu całego zespołu nadawał perkusista Billy Martin, który sprawdza się zarówno jako rasowy bębniarz, z łatwością poruszający się w różnych stylistykach (jazz, funk, rock, hip-hop) jak i perkusjonista. Spodziewałam się, że jego gra na instrumentach perkusyjnych będzie nieco bardziej oszczędna, tymczasem, oprócz zabytkowego zestawu perkusyjnego z lat sześćdziesiątych mogliśmy usłyszeć dźwięki wydobywane z pandeiro, różnego rodzaju gwizdków, janczarów i innych. Martin i Wood tworzą doskonałą sekcję rytmiczną. Grający na gitarze basowej i kontrabasie Chris Wood oczarował publiczność kilkukrotnie. Odnoszę wrażenie, że solo basu wprowadzało momentami pinkfloydowski klimat, co osobiście uważam za atut tego doskonałego koncertu.
Wielkie podziękowanie dla organizatora za zaproszenie tak wybitnych muzyków do Krakowa.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.