Triveni II
Avishai Cohen – imię i nazwisko, które polskiemu melomanowi mówi wiele i najczęściej budzi same pozytywne skojarzenia, ale ten Avishai Cohen, o którym mowa, to nie ulubieniec publiczności, uroczo śpiewający „Alfonsinę Y El Mar” i akompaniujący sobie na kontrabasie, ale trębacz i to trębacz, który na dzisiejszej mainstreamowej jazzowej scenie jest jednym z najważniejszych głosów. Od kilku lat na stałe współpracuje z San Francisco Jazz Collective, bierze udział w sporej liczbie sesji jako sideman, przez laty nagrał także płytę w Polsce, z Maciejem Grzywaczem, skąd inąd świetną. Staje na czele własnych formacji,prowadzi także od niedawna razem z kontrabasistą Omerem Avitalem i perkusistą Nasheetem Waitsem trio Triveni.
Pierwszą płytę tej formacji mieliśmy już okazję w Jazzarium recenzować. Teraz kolej na najnowszy, zaledwie kilka tygodni temu wydany krążek Triveni II. Pomysł na zespół jest w moim odczuciu czytelny. Trzech znakomitych instrumentalistów, każdy z ambicjami kompozytorskimi i każdy mający zdolność dostrzegania, że muzyka to coś znacznie więcej niż, tzw. licks, patterns czy chord changes. Spotykają się w nagraniowym studio i muzykują sobie z jednej strony z naturalną swobodą z drugiej w pełnym poczuciu, że najważniejszy własny głos i komunikacja.
Właśnie komunikacja pomiędzy sobą, to oczywiste, ale też komunikacja ze słuchaczami, a to już takie oczywiste nie jest. I nie ma to prawdę powiedziawszy nic wspólnego z przykrawaniem swojej artystycznej wrażliwości go poziomu percepcji wyobrażonego słuchacza. W żadnym wypadku Triveni II sięga tam gdzie sięgają zainteresowania jego członków. Sięga po estetykę Dona Cherry’ego i nawet nie ze względu na decyzją zagrania słynnego Art. Deco. Cherry należał do grona muzyków oddanych idei improwizacji ponad stylistycznej bez reszty, zwłaszcza w ostatnich latach, ale był też wybitnym trębaczem, przez niektórych traktowanym nie do końca poważnie, nie mniej kiedy stawał na scenie wydawało się, że nie ma dla niego granic, a cokolwiek by nie zagrał to miało urodę intrygującej kreacji. Z muzyki Cherry’ego płynęła też radość wspólnego tworzenia i podekscytowanie gdzie to wspólne granie może doprowadzić. Tak było kiedy stawał na scenie z Ornettem Colemanem, ale tak też było kiedy działał kwartet Old And New Dreams, a także trio z Charlie Hadenem i Edem Blackwellem, tak na marginesie to trio będące dla zespołu Triveni szczególnie ważną inspiracją.
Tę samą radość, którą zarażał Cherry można odnaleźć w nagraniach grupy Cohen / Avital / Waits. Tę samą radość, tę samą brzmieniowa formułę, ale już muzykę inną. Członkowie z tria, jako muzycy wykształceni mają świadomość wagi i wkładu tria Cherry’ego w historię jazzu, ale ich wrażliwość zbudowała nie tylko historia, ale również dzisiejsze czasy oraz ich własne muzyczne wybory. Na płycie „Triveni II” być może mamy ich demonstrację w najbardziej wyrazistej, definicyjnej formie. Nade wszystko jednak istotne jest, że ich gry, ich kompozycji znakomicie się słucha i naprawdę nie jest łatwo od tego albumu się uwolnić.
Safety Land; BR Story; November 30th; Music News; Willow Weep for Me; Woody n’ You; Portrait; Get Blue; Following the Sound; Art Deco (alternate take).
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.