Standard of Language
Znam takich, którzy na samo hasło "jazz środka" krzywią nosem i wybrzydzają. Ten kierunek w jazzie potrafi zżerać tylko własny ogon - to bodaj najczęściej słyszane zdanie w ich ustach. Czyżby? Płyta Kenny Garretta pod względem jakichkolwiek nowości nie prezentuje niczego ciekawego. I cóż z tego, skoro fan jazzu może na niej znaleźć naprawdę kawał wspaniałego jazzu.
Przyznam, że jakoś nigdy nie byłem zachwycony muzyką prezentowaną przez Garretta. Owszem była dobra płyta "Pursuance", prezentująca utwory Coltrane'a, był w miarę ciekawy "Songbook", ale wszędzie brakowało mi jakiegoś porozumienia pomiędzy muzykami, które potrafiłoby tę muzykę wynieść na szczyty. Muzyka zawarta na "Standard of Language" wreszcie niesie. Wspaniały, żywiołowy jazz, którego świetnie słuchałoby się w klubie, aż żal mi, że nie słyszę równie żywiołowej jak wykonania reakcji publiczności.
Rewelacyjnie trafiony tytuł, bowiem w istocie muzyka na płycie prezentuje pewien językowy standard, sam środek jazzowego porozumienia - standard, który zaistniał tak pomiędzy muzykami, jak również jest chyba obecnie samym środkiem, standardem właśnie jazzu. Szkoda tylko, że tak rzadko słuchamy owego standardu w tak mistrzowskim wykonaniu. W zasadzie wszystko mnie tutaj satysfakcjonuje. Niezłe kompozycje, choć trudno zanucić ich melodię, nie mają tego czaru wpadania w ucho.
Fantastyczne, gorące, energetyczne solówki lidera, chyba po raz pierwszy na swoich studyjnych płytach gra w końcu na 100% swoich możliwości. Cudowne granie Vernella Browna, tak w akompaniamencie, jak i w improwizacjach solowych. I kapitalna, mocno, energetycznie grająca sekcja. Wszystko to powoduje, że muzyka jest niesamowicie szczera. Nic dodać - nic ująć. Słuchać! ... i mieć nadzieję na koncert.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.