Spontaneous Live Series 011: Superimpose with Witold Oleszak and Marcelo dos Reis

Autor: 
Andrzej Nowak (Trybuna Muzyki Spontanicznej
Matthias Müller / Christian Marien / Witold Oleszak / Marcelo dos Reis
Wydawca: 
Spontaneus Music Tribune
Dystrybutor: 
Spontaneus Live Series
Data wydania: 
09.11.2022
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Matthias Müller – puzon, Christian Marien – perkusja, instrumenty perkusyjne, Witold Oleszak - fortepian (od 21:12) oraz Marcelo dos Reis – gitara elektryczna

Pośród jedenastu setów piątej edycji Spontanicznego Festiwalu w poznańskim Dragonie cztery wydały się szczególnie intrygujące już w momencie obcowania z nimi na żywo. Po żmudnym procesie decyzyjnym, poprzedzonym bezkrwawymi konsultacjami społecznymi, zostały one ostatecznie wybrane i skierowane do produkcji. W trakcie ubiegłorocznej edycji spędu miłośników wolnej improwizacji trzy albumy z owymi czterema setami miały swoją światową premierę. Dziś zaglądamy do środka trzeciej z szarych kopert z niemal bliźniaczymi napisami i sprawdzamy, jakie dźwięki zostały wygrawerowane na czarnych od smoły dyskach kompaktowych.

Wolumen jedenasty i jego set główny, w połowie którego duet staje się kwartetem! Pierwsze minuty koncertu, to prawdziwa mantra minimalizmu. Najpierw samotna stopa na bębnie basowym – bije jednostajny, powolny rytm, wypełniony kilogramami ciszy. Pierwsze oddechy puzonu następują po upływie półtorej minuty. Wtedy to perkusja dokłada kilka dodatkowych mikro fraz. Narracja z czasem nabiera powietrza, a może je tylko wypuszcza puzonowymi wentylami. Wieje umiarkowany wiatr, delikatnie kropi deszcz. Po upływie 5 minuty puzonista rozpoczyna bardziej zwartą, po części dronową ekspozycję. Podobnie rzecz ma się z perkusistą, który poleruje glazurę werbla … kostką styropianu. Po kolejnych trzech minutach artyści na moment stają w zupełnej ciszy, po czym rozpoczynają budować nowy wątek. Długie wydechy, skromny drumming, kłębowisko kurzu, tupot mew o pusty pokład. Opowieść nabiera jednak pewnej wewnętrznej dynamiki, przypomina teraz parowóz, który sapie na podjeździe. Po kolejnych kilku minutach flow znów szuka ciszy i przechodzi w fazę obustronnych preparacji - hydraulika, wulkanizacja, chmury rezonującej blachy i metalu. Narracja z oporami pnie się jednak ku górze – w tubie puzonu zagnieździł się jakiś ptak, na werblu piszczą tajemnicze przedmioty. Nim muzycy osiągną szczyt, wydadzą jeszcze z siebie kilka kompulsywnych okrzyków, które przypominają syrenę alarmową, po czym wejdą w tryb pełnowymiarowej narracji. W okolicach 20 minuty przestępują do fazy dramaturgicznego spowolnienia, która z pewnością jest już próbą przygotowania się dwójki muzyków na wizytę gości na scenie. Gitarzysta i pianista wchodzą w suchą magmę narracji i wydają kilka nieśmiałych dźwięków. Gitara dudni, śle garść flażoletów, piano liczy struny, a gospodarze spektaklu głęboko oddychają i szeleszczą. Po wybiciu 25 minuty cała czwórka bierze się do roboty! Pianista szarpie za struny, ale nie zapomina o klawiaturze, gitarzysta preparuje, ale łaknie też bazy dla rozwoju bardziej linearnej opowieści, puzonista wypatruje melodii i wydaje się być na delikatnym rozdrożu, z kolei perkusista preparuje i w ślad za gitarzystą szuka podwalin pod bardziej rytmiczną opowieść. Gdy puzon w końcu decyduje się na bardziej energiczny ruch, improwizacja od razu dostaje wiatru w żagle. Muzycy dynamizują swoje działania, ale nie idą na szczyt. Każdy dokłada teraz od siebie ziarenko złota, a całość efektownie wpada w polirytmię. Śpiewy, westchnienia, meta dynamiczne sploty zdarzeń sięgają narracyjnego punktu przegięcia, po czym wyjątkowo efektownie gasną w ciszy.

No i encore! Na początek plejada drobnych, klawiszowych fraz, które płyną dość matowym strumieniem. Gitarzysta szoruje struny, perkusista kłębi się w sobie, a puzonista po chwili zawahania zanosi się śmiechem i podrywa kolegów do lotu. Opowieść gęstnieje w ułamku sekundy, rysując połamane, kanciaste bohomazy ekspresji. Potem formuje się w taneczny szyk i jeszcze przed upływem szóstej minuty, bystrym cięciem skalpela, wpada wprost w burzę oklasków.

Matthias Müller – puzon, Christian Marien – perkusja, instrumenty perkusyjne, Witold Oleszak - fortepian (od 21:12) oraz Marcelo dos Reis – gitara elektryczna (od 21:12). Dwie improwizacje, 40:11.

Wszystkie dźwięki zostały zarejestrowane w dniach 1-3 października 2021, w trakcie piątej edycji Spontaneous Music Festival, Dragon Social Club, Poznań, Polska.