Slag
O tym, że z grupą Ballister nie ma żartów, przekonał się zapewne każdy, kto sięgnął po którąś z ich wcześniejszych płyt lub wybrał się na huraganowy koncert tego free jazzowego tria. Bo i faktycznie - zazwyczaj, gdy słuchamy muzyki autorów tegorocznego “Slag”, natrafiamy na prawdziwie walcowatą i przytłaczającą dźwiękową młóckę. Za ten natarczywy, free jazzowy jazgot tradycyjnie już odpowiedzialni są: saksofonista Dave Rempis, wiolonczelista Fred Lonberg-Holm oraz perkusista Paal Nilssen-Love. Mamy zatem do czynienia z super grupą doświadczonych muzyków, której siła rażenia przekracza niekiedy granice naszej wyobraźni.
“Slag” nie wnosi zbyt wiele nowego do twórczości grupy Ballister. Trudno zresztą spodziewać się, by tak było. Panowie już od dawna mają ustaloną koncepcję polegającą na nagrywaniu albumów koncertowych. Tym razem udało się zarejestrować występ tria w londyńskim Cafe Oto z 2015 roku, na który złożyły się trzy utwory około i ponad dwudziestominutowe. Każdy z nich odznacza się ogromną energią i dużym nagromadzeniem dźwiękowych bodźców. Nie brakuje też zmian tempa i popisów solowych poszczególnych instrumentalistów. Fred Lonberg-Holm, intensywnie korzystając z efektów, wydobywa z wiolonczeli czasami tak ostre dźwięki, jakby zamiast niego, na scenie pojawił któryś z gitarzystów zespołu The Ex czy Einstürzende Neubauten. Perkusista Paal Nilssen-Love nie ustępuje poziomem kolegom. Swoimi zagrywkami tworzy solidne podwaliny dla wszelakich eksperymentów. Operuje zarówno ledwo słyszalnymi sonorystycznymi szmerami, jak i dynamicznym, mocnym groovem. Dave Rempis z kolei dokłada do tego wszystkiego liczne solówki o szorstkim jak papier ścierny brzmieniu. Niekiedy jednak łagodzi atmosferę, a nawet przypomina sobie, być może w chwilach nieuwagi, o bardziej łagodnej i nacechowanej melodyjnością stronie free jazzu.
Najnowszy album formacji Ballister powinien zatem zachwycić szczególnie fanów tej formacji. Zawiera on w sobie wszystkie te elementy, które zwolennicy grupy, doceniają najbardziej. Pozostali słuchacze zapewne otworzą szeroko oczy chwilę po włączeniu “Slag” i prędko nie usną. Jest też spora szansa, że z uwagą i zainteresowaniem dotrwają do końca płyty. A klasę i zdolności improwizatorskie Dave’a Rempisa, Freda Lonberga-Holma oraz Paala Nilssen-Love z pewnością także docenią. Wątpię jednak, żeby chcieli wracać jakoś specjalnie często do “Slag”. Raczej i podobnie jak niżej podpisany, sięgną w końcu po muzykę bardziej zróżnicowaną i twórczą.
1. Fauchard; 2. Guisarme; 3. Glaive
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.