Poof
NEA Jazz Masters to jedno z najbardziej zaszczytnych amerykańskich wyróżnień w dziedzinie jazzu, które od początku lat 80. przyznawane jest wybitnym artystom. W 2021 roku tą nagrodą uhonorowano Henry’ego Threadgilla za jego niewątpliwe zasługi dla rozwoju muzyki jazzowej. Pytanie w tym przypadku nie jest takie, za co to wyróżnienie przypadło artyście. Raczej można byłoby się zastanowić nad tym, dlaczego dopiero teraz zdecydowano się podjąć takie kroki.
Henry Threadgill od lat 70. z powodzeniem poszerza spektrum dźwięków muzyki jazzowej. Twórczość tego amerykańskiego saksofonisty, flecisty i kompozytora zawsze przekraczała granice. Dwie tuby z dwiema gitarami, Henry Threadgill Sextett z siedmioma członkami zespołu, trio swobodnie improwizujące z instrumentem zrobionym z kołpaków, dwudziestoosobowa orkiestra taneczna - wydaje się, że w przypadku tego artysty tylko wyobraźnia jest tym, co go ogranicza.
Henry Threadgill ma na koncie ogrom znakomitych nagrań z takimi projektami jak Air, Very Very Circus, czy Zooid. Ostatni album trzeciego z wymienionych zespołów - "In For A Penny, In For A Pound" z 2015 roku, zdobył prestiżową nagrodę imienia Josepha Pulitzera. Musiało jednak minąć sporo czasu, zanim artysta zdecydował się na reaktywację jednego ze swoich flagowych projektów. “Poof” był zatem wydawnictwem wyczekiwanym, z którym wielu wiązało duże nadzieje.
Trzeba powiedzieć, że te nadzieje nie zostały zawiedzione. Muzyka Zooid na albumie “Poof” oparta jest jest na złożonym systemie muzycznym, który został wymyślony przez Threadgilla. Polega to na zapewnieniu każdemu członkowi zespołu miejsca i przestrzeni do zaprezentowania umiejętności, które są punktem wyjścia do improwizacji i budowania tła dla partii innych instrumentów. Zniuansowane aranżacje i polifoniczne melodie są kluczem do zrozumienia zamysłu artysty, stawiającego na bardziej zwięzłe formy przekazu niż miało to miejsce na “In For A Penny, In For A Pound”. Sprawia to wrażenie, jakby zagęszczenie motywów melodycznych były większe i bardziej skondensowane.
W zabieganym świecie wydaje się to ważne, żeby zbytnio nie rozciągać w czasie swoich artystycznym wizji. Można wtedy zostać nie usłyszanym. Jednak w biegu i tak nie polecam słuchać tej muzyki, która przyciąga uwagę nieoczywistym brzmieniem, ciekawym instrumentarium (gitara, tuba, puzon, wiolonczela na jednym jazzowym albumie to doprawdy wyjątkowa sprawa) oraz szeroko pojętym kunsztem artystycznym wykraczającym daleko poza stereotypowe postrzeganie jazzu i muzyki improwizowanej. Aby to usłyszeć, potrzeba odrobiny skupienia i uważności. Henry Threadgill zdecydowanie na to zasługuje, by poświęcić jego muzyce więcej czasu niż kolejnej nowej gwiazdce na przygasłym nu jazzowym niebie.
1. Come And Go, 2. Poof, 3. Beneath The Bottom, 4. Happenstance, 5. Now And Then
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.