Evenings at the Village Gate
Jest 1961 rok. John Coltrane wystepuje w klubie Village Gate. To miesięczna rezydencja. Składy się zmieniaja, a wśród muzyków towarzyszacych jest Eric Dolphy. I to jest clou tamtego i wydarzenia koncertowego, i wydanej niedawno płyty CD, która zapewne traktowana będzie jako wydarzenie, że ho ho.
Nagrania objęte tytułem Evenings at the Village Gate zostały odkryte niedawno w The New York Public Library for the Performing Arts. Dokonał ich realizator nagrań Rich Alderson, w ramach testu nowego systemu dźwiękowego klubu. Potem oczywiście zostały haniebnie zagubione, a potem cudownie odnalezione, po czym ponownie zagubione w rozległych archiwach dźwiękowych Biblioteki i teraz nastapiło kolejne cudowne odnalezienie.
I mamy album Coltrane'a z Dolphym, dwoma najbardziej gorącymi nazwiskami tamtych czasów. Ich wspólnych nagrań nie jest wiele, a ciśnienie, głód i tęsknota za muzycznymi dowodami ich kolaboracji niesłychana. Tym bardziej, że trzy lata później Dolphy zmarł i rozpalająca wyobraźnię jazzfanów współpraca została brutalnie zakończona. Momenty z tamtej rezydencji, jakich możemy posłuchać na Evenings at the Village Gate to samowitości. „My Favorite Things”, „Impressions” i „Greensleeves” oraz „When Lights Are Low” z partią na klarnecie basowym i jedyne wykonanie "na żywo" kompozycji "Africa" z udziałem Arta Davisa. Jest więc co najmniej dobrze! A nawet jeszcze lepiej, bo całośc to prawie 80 minut muzyki, niech więc nie zdziwią się posiadacze odtwarzaczy CD, gdy płyta będzie sprawiać kłopoty przy odtwarzaniu. To jednak nieważne. Ważne jest, że hagiografowie Coltrane'a i Dolphy'ego zacierają ręce i już na pewno na nowo piszą historię obydwy muzyków i całego gatunku, bo przeciez te nagrania to jedyny dokument koncertowy z tamtego okresu, a w życiu muzycznym Coltrane'a wiele się wówczas działo, muzyka zmieniała się co chwila i nastapiła wielka eksplozja kreatywności legendarnego saksofonisty. Na rynek dopiero miała trafić "Ole Coltrane" ostatnia płyta nagrana dla Atlanticu i Africa / Brass, pierwsza wydana w Impulse! Creeda Taylora.
Powagę i doniosłość podbijają dodatkowo eseje dwóch uczestników tamtych zdarzeń , basisty Reggiego Workmana i realizatora nagrań Richa Aldersona, a także historyka Ashleya Kahna oraz dwojga muzyków, wielkiej gwiazdy, Branforda Marsalisa oraz wchodzacej na scenę saksofonistce, Lakecii Benjamin.
Oto więc mocarna kandydatka na najlepszą płytę historyczną 2023 roku. Rzecz całkiem zrozumiała, tym bardziej, że wspólnych nagrań obydwu gigantów jest nie za wiele, ale jest nagranie zarejestrowane bodaj cztery miesiące później w innym legendarnym nowojorskim klubie Village Vanguard i w jego kontekście znaleziska z Village Gate wyglądają mniej imponująco, ponieważ opowiadają te samą historie, coltranowskiej idei połamania jak twierdzą przeciwnicy czy poszerzenia jak zaznaczają zwolennicy, bebopowej konwencji uprawiania jazzu.
Zapraszając do swojego bandu Dolphy'ego, Coltrane wywołał kontrowersję. W odpowiedzi na muzykę nowego zespołu krytyk Down Beatu John Tynan napisał, mniej więcej, że ich dzieło to muzyczny nonsens sprzedawany w imię jazzu i przerażająca demonstrację tego, co wydaje się być rosnącym trendem anty-jazzowym. I tak wbity został po raz kolejny klin w zdrowe ciało jazzu. Progresywiści kontra tradycjonaliści. Z uwagi na fakt, że w nowym bandzie Coltrane'a z Dolphym szczególnie wiele miejsca zostawione zostało na improwizację, a warstwa tematyczna zredukowana do niezbednego minimum juz tylko krok do tezy, że improwizacja jazzowi szkodzi. Jeśli w naiwności wydaje się Wam, że to jakis nonsens wyciągnięty z malowanej skrzyni historii to zapewniam, że nic z tych rzeczy i odsyłam do wywiadu, jakiego udzielił ostatnio pan Witold Wnuk Gazecie Krakowskiej, podczas którego udowodnił ponad wszelką wątpliwość jak skutecznie działałać potrafi incepcja starodawnej myśli downbeatowskiej. O świadmość tego stanu rzeczy, a może w ogóle o światłą świadomość raczej bym pana Wnuka nie posądzał, ale coś jest na rzeczy.
Jakkolwiek by jednak nie patrzeć na odkryte nagrania z Village Gate konkluzja jest taka. Fajnie, że zostały odnalezione, jeszcze lepiej że opublikowane, szkoda tylko, że nie wnoszą bo obrazu niczego zaskakującego, co z kolei przesuwa je nie w rejon płyto charakterze wyłącznie fanowskim.
1. My Favorite Things; 2. When Lights Are Low; 3. Impressions; 4. Greensleeves; 5. Africa
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.