Data Lords
Maria Schneider wraz ze swoją orkiestrą nagrała dwupłytowy album z muzyką programową, która bardzo dobitnie nawiązuje do otaczającego nas doszczętnie zcyfryzowanego świata. “Data Lords” to w dzisiejszych przebodźcowanych czasach bardzo wymowny tytuł płyty. Jej autorka od lat walczy z wielkimi koncernami o prawa autorskie i sprzeciwia się pozyskiwaniu przez nie danych osobowych. Być może to walka z wiatrakami, ale muzyczny efekt tego pojedynku z pewnością przejdzie do historii jazzowej dyksografii.
Na ten album czekaliśmy ponad 5 lat. W roku 2019 Marii Schneider udało się zaplanować dosłownie cztery dni na to, aby zebrać całą swoją osiemnastoosobową orkiestrę i nagrać „Data Lords”. Nie lada wyzwanie, jak na ogrom zebranego na płycie materiału. Album to dwupłytowe wydanie: ponad półtorej godziny świetnie zaaranżowanych brzmieniowych feeri. Pierwsza płyta „The Digital World” nawiązuje do świata cyfrowego. Drugi krążek nazywa się „Our Natural World” i tak też w naturalny sposób stanowi kontrast do pierwszego cyklu.
Płytę otwiera „A World Lost”, z charakterystycznym fortepianowym ostinato na tle, którego gitarzysta Ben Monder snuje płaczliwe solo. Po chwili zaczynają wtórować mu kolejne instrumenty na czele z saksofonem Richa Perry’ego. Utwór jest bardzo posępny, dzięki czemu jego faktura wydaje się bardzo gęsta i ciemna. „Don’t Be Evil”, choć rozpoczyna się od dętych mocno żartobliwych akcentów, bardzo szybko przeradza się w budzącą grozę, mocno elektryzującą kulminację. Na pierwszy plan wychodzi tu ponownie gitarzysta Ben Monder, który dzięki swoim rozwiniętym, przesterowanym solówkom nadaje całości rockowy charakter i przytłaczający wymiar. „CQ CQ, Is Anybody There?” to czytelne nawiązanie do alfabetu Morse’a. Wiele dźwiękonaśladowczych, artykulacyjnych dziwnostek tworzy
z początku nieco oniryczny charakter, po to by z czasem przerodzić się w pędzący, mocno improwizowany i awangardowy krzyk saksofonu tenorowego Donny’ego McCaslina na tle zelektryzowanej trąbki Grega Gisberta. Pierwsza część albumu kończy się utworem tytułowym „Data Lords”. Pulsująca, gęsta perkusja i narastające dęte unisona, które momentami brzmią aż nadto „bondowsko” potęgują uczucie niepokoju, które towarzyszy całej zcyfryzowanej części.
Drugi album stanowi wytchnienie po przeładowanym brzmieniowo, ostrym i niepokojącym materiale z pierwszego krążka. Nadaje równowagę i pokazuje prawdziwą kompozycyjną naturę Marii Schneider. Zmiana charakteru widoczna jest już od podniosłego „Sanzenin”, gdzie na pierwszy plan wysnuwa się przepiękna rozmowa akordeonisty Gary’ego Versace z przeszywającą sekcją dętą. Kolejne utwory „Look Up” , „Braided Together” i „Blue Bird” choć napisane w zupełnie innej fakturze mówią o tym samym: nadziei, cieple i pięknie drzemiących w otaczających nas świecie. Zamykający album utwór „The Sun Is Waited for Me” to ponownie bardzo romantyczny, szeroko napisany, bazujący na długich dźwiękach szlagier, który co wrażliwszych może nawet chwycić za serce. Choć kompozycja może wydawać sie nieco przesłodzona, to jej różnorodność barwowa powinna zatrzeć mylne wrażenie landyrnkowego utworu.
„Data Lords” to bardzo ważny album w dyskografii Marii Schneider. Poraz pierwszy kompozytorka pokazała nam, że również negatywne emocje i doczesny przesyt można przekłuć w bardzo twórczy sposób, pokazując tym samym swoją nową, zaskakującą twarz. Duży kontrast pomiędzy dwoma częściami podkręca koncepcyjność wydania i skłania do przemyśleń dotyczących naszego codziennego życia i nawyków. A o to przecież Marii chodziło!
CD 1: The Digital World – A World Lost; Don’t Be Evil; CQ CQ, Is Anybody There?; Sputnik; Data LordsCD 2: Our Natural World – Sanzenin; Stone Song; Look Up; Braided Together; Bluebird; The Sun Waited for Me
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.