Constellations
Przyznam, że z początku męczyła mnie ta płyta niemożebnie. Przy okazji kolejnych odsłuchów nijak nie mogło mi się poukładać, że tak odstającą muzykę zagrał nie kto inny, jak Agustí Fernández i Mats Gustafsson. Kiedy jednak nadszedł czas, by się z nią wreszcie na dobre rozliczyć - album Constellations przemówił bardziej ludzkim głosem.
Dlaczego trwało to tak długo? Otóż, nie ma co ukrywać, że płyta do najłatwiejszych w odbiorze nie należy. Pełna jest niespecjalnie przyjemnych dla ucha rozwiązań i pozostaje w pewnym oddaleniu od bardziej utartych „awangardowych” rozwiązań. Spotkanie dwóch tak silnych indywidualności jak Agustí Fernández i Mats Gustafsson może dać rozmaity wynik, tutaj zakończyło się obopólnym (w podwójnym znaczeniu tego słowa) starciem – Skandynaw starł bowiem swe firmowe ostre zęby, Katalończyk z kolei zrezygnował z właściwego sobie dostojnego tonu, dodając mu więcej pierwiastka szorstkości. Muzyka duetu sytuuje się na dość odległym marginesie wszystkiego, czego dotychczas dokonali obaj muzycy, (daleko od swej strefy komfortu zdaje się być zwłaszcza Gustafsson), dotyka okolic sonoryzmu i innych co odważniejszych koncepcji współczesnych. Nie zawsze jest wyrazista, nie wszędzie się klei i sprawia momentami wrażenie, że obaj instrumentaliści nie do końca wiedzą, dokąd we wspólnie obranej konwencji podążyć. Agustí Fernández preparuje swój instrument na potęgę i raźnie sięga wgłąb fortepianu, wydobywając z jego pudła metaliczne, grzechoczące lub dudniące dźwięki, a jeśli w tym samym czasie w eksperymenty zapędza się Mats Gustafsson (który potrafi tu np. zawiesić się na dłuższy czas wyłącznie na slap-tongue'u i przedęciach w wysokich rejestrach) bywa, że efekt potrafi stać się cokolwiek drażniący. Niemniej - wysoce niestandardowe tony instrumentów obu panów stanowią napęd Constellations i w rozległych fragmentach udaje się muzykom za ich pomocą przeć do przodu.
Constellations jednakże z całą pewnością nie jest płytą na co dzień. Zdarza jej się irytować i budzić antypatię słuchacza a pomysł na wspólne granie Fernándeza i Gustafssona (choć nie jest to ich pierwsze spotkanie) jest kwestią wymagającą dopracowania. To jednak wciąż materiał wart sprawdzenia, bo można w nim znaleźć rzeczy interesujące, pewien ogólny, wyższy porządek a także – skomplikowaną i nieoczywistą, ale jednak - harmonię. Koniec końców, Agustí Fernández i Mats Gustafsson to muzycy wyśmienici, od których nawet podświadomie za każdym razem oczekuje się wiele. Nie zawsze można otrzymać to, czego się chciało, ale rzeczy nieprzyzwoicie złych obawiać się też nie trzeba. Także na tym polega ów osobliwy urok muzyki improwizowanej.
1.Altinak; 2.Grus; 3.Ursa; 4. Serpens; 5. Tucana; 6.Indus; 7. Mintaka; 8. Alnilam; 9. Taurus; 10. Sculptor.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.