Axiom
Gdy piszę tę recenzję, mamy mniej więcej czas rozdania nagród Grammy. 63. gala odbędzie się 31 stycznia w Los Angeles i jak zwykle będzie także ważnym wydarzeniem dla światka jazzowego. Ku mojemu zaskoczeniu, które zaliczam jednak do tych miłych, wśród nominowanych znalazł się trębacz Christian Scott. Rzecz jasna, jest to muzyk stosunkowo znany, ale wydawałoby się jednak, że może zbyt bezkompromisowy. Stało się jednak i to za sprawą albumu “Axiom” - chyba najlepszego jak do tej pory w dorobku muzyka. Prawie 2 godziny koncertowej muzyki nie stanowiły jednak przeszkody dla jury, żeby płytę umieścić w dwóch kategoriach: Best Improvised Jazz Solo i Best Contemporary Instrumental Album. Nie wiem jeszcze, jak się sprawy potoczą z nominacjami, ale chciałbym dać jasny sygnał, że trzymam za Christiana Scotta kciuki.A teraz do rzeczy. Artysta znany nie tylko z ciekawych płyt, ale też z powyginanych trąbek, które podobno sam projektuje i zleca różnych firmom do wykonania, rzucił się przy okazji “Axiom” na głębokie wody. Christian Scott i jego zespół znaleźli się w znajomym miejscu w nieznanych okolicznościach - słynnym nowojorskim klubie Blue Note na kilka dni przed covidowym szaleństwem, które niedługo potem wywróciło koncertowe życie do góry nogami. Mamy zatem do czynienia nie tylko ze znakomitą muzyką, ale też ciekawym dokumentem portretującym nasze niespokojne czasy.“Axiom” to już trzeci koncertowy album artysty (po “Live At Newport” i “Ninety Miles”). I co istotne - ciągle chce się do niego wracać. Trochę przywołuje skojarzeń z nagraniami Sun Ra (nie tylko za sprawą okładki), trochę z Milesem Davisem, powiedzmy, z okresu “Live-Evil”, a Weedie Braimah grający na kongach, djembe, bębnie bata i być może jeszcze na innych instrumentach dodaje muzyce barwnego, afrykańskiego kolorytu. To wszystko brzmi jednak nowocześnie i jest nacechowane niesamowitą, kipiącą wręcz energią, której nie ma w takiej dawce na studyjnych albumach Scotta.Mamy tu do czynienia z prawdziwą mieszanką melodii z jego ostatnich płyt i kilku nowych kawałków. Jest też cover utworu Crosby, Stills & Nash "Guinnevere", choć nazywanie go przeróbką byłoby nietaktem, czy bardzo rozbudowana wersja „The Last Chieftain”, w której następuje wielka kumulacja energii.Artysta ma już okazały dorobek, a jego przesłaniem jest otwarta kreatywność i maksymalna swoboda wypowiedzi. Współpracował z McCoy Tynerem, uwielbia nowe technologie i zręcznie balansuje na granicy tradycji i nowoczesności. Wydaje się to wszystko bardzo bezpośrednie, zagrane na luzie i z pełnym zaangażowaniem. “Axiom” jest nie tylko doskonałym dokumentem jednego z najodważniejszych i najbardziej pomysłowych liderów muzyki współczesnej, ale też dowodem na to, że Scott robi to, co potrafi najlepiej.
I Own the Night; The Last Chieftain; Guinnevere; Songs She Never Heard; Sunrise in Beijing; Huntress; Incarnation; West of the West; Diaspora; Introductions; Guinnevere (alternative take); The Last Chieftain (alternative take).
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.