Azul In Ljubljana
Przed nam trio Azul, któremu szefuje od dawien dawna portugalski kontrabasista Carlos Bica. W dziele budowania dobrych melodii i zwinnych, niezobowiązujących improwizacji, wspomagają go - niemiecki gitarzysta Frank Möbus i amerykański drummer Jim Black (onegdaj ikona improwizowanej perkusji). Koncert ze słoweńskiej Ljubljany z roku 2015, dziesięć kompozycji (!), 54 i pół minuty.
Piłkę do gry wprowadza ciepło brzmiący gitarzysta, który nie jedno piwo wypił w towarzystwie Billa Frisella. Wtóruje mu kontrabas, prowadzony bardzo silną ręką i dość prosty, para rockowy drumming. Muzycy z godnym podkreślenia ładem i spokojem, grają coś na kształt bluesa, któremu nigdzie się nie śpieszy. All that jazz z gitarą, która w fazie improwizacji potrafi pokazać lwi pazur. Drugi utwór brzmi niemal pop-rockowo, można podśpiewywać i tupać nogą, ale dramaturgii wydarzeniu znów dodaje iskrzącą na zakrętach gitara. Trzecią historię można skwitować określeniem dobry jazz użytkowy. Na czwartą, najdłuższą, zdecydowanie warto jednak nadstawić ucha – bas zwinnie repetuje temat, gitara płynie szczeliną transu, z posmakiem zadumy i kiściami saudade pomiędzy strunami. Prosta, wyjątkowo urokliwa i niezwykle melodyjna ekspozycja. W piątej piosence warto podkreślić pojawienie się smyczka na gryfie kontrabasu. Po chwili wstępu trio idzie w półgalop, zwinnie kreowany przez mocny flow basu i delikatnie psychodelizującą gitarę. W improwizacjach muzycy osiągają nawet stan pełnego galopu. W kolejnym utworze jest dokładnie odwrotnie - temat budzi nas do życia, improwizacje zaś usypiają.
O ile siódmą kompozycję znów możemy zapisać po stronie nudy, o tyle sam finał płyty, jego trzy ostatnie akordy, to bez wątpienia perły w tej nieco ciernistej koronie. Ósma kompozycja, to dwuminutowa galopada, niemal speedowa gitara, full drumming i kontrabas, który ma jeszcze czas, by parę razy ciekawie zapętlić narrację. W kolejnej pieśni intrygująca jest linia melodyczna kontrabasu, a gitara, która znów przypomina Frisella, na ostatniej prostej delikatnie eksploduje. Wreszcie sam finał – znów bardzo dynamicznie, z progresywnym drummingiem i doskonałą linią melodyczną gitary, która lekko zmutowała swoje brzmienie. Ekspresyjne, rockowe solo dla podkreślenia ładunku emocji, jakie niesie zakończenie płyty.
1. Canção Número Dois, 2. Alguém Olhará Por Ti, 3. Luscious, 4. Believer, 5. Horses, 6. O Profeta, 7. Say A Wish, 8. Deixa Pra Lá, 9. John Wayne, 10. P-Beat;
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.