Recenzje

  • KonKubiNap

    Konkubinat, to jak podaje najbardziej powszechne dziś źródło wiedzy o świecie czyli wikipedia, naturalny związek dwóch osób, podobny do małżeństwa, jednak nieformalny z uwagi na brak rejestracji cywilnej bądź bez religijnego usankcjonowania związku. Nic do tej pory jednak rzeczona wikipedia nie mówi o KonKubiNapie, który jednak być może zostanie wkrótce zdefiniowany. 

  • Luminous Cycles

    James Emery to muzyk chyba najbardziej znany (o ile pojęcie to jest w stosunku do niego adekwatne) z zespołu String Trio of New York. Od czasu do czasu nagrywa albumy firmowane własnym nazwiskiem. Przyznam, że to, co najbardziej mnie zainterosowało w tych projektach, bo zachęciło do zakupu tych płyt, to skład muzyków z nim nagrywających. Pośród stałych współpracowników Emery'ego znaleźć bowiem można bardzo przeze mnie lubianego Marty Ehrlicha.

  • The Shell Game

    "The Shell Game" była pierwszą płytą Berne'a po kilkuletniej posusze wydawniczej. Była też pierwszą od dłuższego czasu, gdzie w muzyce wykorzystał instrumentarium elektroniczne, obsługiwane przez Craiga Taborna. Była też pierwszą od dłuższego czasu, gdzie pojawiły się instrumenty klawiszowe. Za to nie ma basu. Lata 90. zeszły bowiem Berne'owi na eksploracji free w akustycznych składach Bloodcounta, Paraprhase oraz Big Satana.

  • Raining On The Moon

    William Parker jest jednym z najciekawszych muzyków współczesnej sceny free i jazzowej awangardy. Płyta nagrana dla The Blue Series, serii wydawniczej Thirsty Ear prezentującej w założeniu, współczesną muzykę jazzową, prezentuje kwartet Parkera w składzie z Hamidem Drake'm, Robem Brownem i Louisem Barnesem. 

  • Live At The Keystone Korner

    Przypadek Mary Lou Williams jest zawstydzający.  Pocieszmy się jedynie, że nie tylko dla słuchaczy w Polsce. Odkąd archiwa Smithsonian Institute zostały zamknięte, a ich płytowe wydawnictwo wycofane z rynku, o Marry Lou świat zapomniał. 

  • Power Lines

    Zapoznałem się z nienową już płytą z katalogu firmy New World/CounterCurrents - takiego mojego cichego faworyta. Część jazzowa liczy może z 30 pozycji, a ostatnio rocznie przybywa około 1-3 pozycji . Część płyt to ogólnie klasyka jazzu, bo czymże są nagrania Jimmy Rushinga, Roya Eldridgea i im pokrewnych dusz (wielbiciele Basiego to też katalog dla Was, choć raczej reprezentowany jedynie przez jego muzyków). 

  • Cry

    Perkusista Scott Amendola jest muzykiem nieznanym w Polsce poza garstką jazzowych detektywów.  Jako sideman pojawiał się jednak w tak wielu projektach, że nie dziwi fakt, iż postanowił nagrać w końcu, dla Cryptogramophone płytę autorską zatytułowanej „Cry”. 

  • The Bandwagon

    Pianista Jason Moran to wciąż nowa twarz w katalogu słynnej Blue Note. Nowa, pomimo że recenzowana płyta jest jego piątym autorskim krążkiem, trzeci z kolei "Black Stars" namaścił swoją obecnością wielki Sam Rivers, a krytycy Down Beat przyznali mu pierwsze miejsce w nowej kategorii "Rising Star". 

  • Above Blue

    Zastanawiam się niekiedy, skąd się biorą takie płyty. Z geniuszu, talentu, umiejętności technicznych? Myra Melford nagrała płytę doskonałą. Choć nie - to kwintet "Above Blue" nagrał genialną płytę - jedną z najlepszych płyt ’99 roku. I tu właśnie kończą się i geniusz i talent i umiejętności - zaczyna się jakieś tajemne porozumienie pomiędzy muzykami, które jest konieczne dla zrealizowania takiego nagrania. 

  • Breeding Resistance

    Ted Sirota studiował w Berklee w Bostonie, grywając na perkusji w zespołach reagge. Prawdziwą lekcję jazzu odebrał dopiero w Chicago u boku Von Freemana i Jeffa Parkera. Wkrótce trafił do kręgu muzyków Kena Vandermarka i powołał Rebel Souls - jedną z licznych grup, funkcjonujących na klubowych scenach Chicago.

  • Sweet Science

    Larry Goldings jest wysoko cenionym akompaniatorem, pianistą i przede wszystkim jazzowym organistą, od lat wymienianym w corocznych ankietach Down Beatu.

  • Salt

    Przyznam szczerze, do głośnych debiutów podchodzę nieco nieufnie. Szczególnie, kiedy są to debiuty wokalistek, których duże koncerny poszukują, jak niegdyś alchemicy kamienia filozoficznego. 

  • Line on Love

    Ileż to razy słyszałem od młodych muzyków, że najlepiej nie wychylać się i - jeśli już jazz - to grać... mainstream. Bo wszyscy lubią. Bo nikomu się nie narazimy. Bo umiejętności wyniesione z muzycznych szkół są wystarczające by zagrać po harmonii solówkę w znanym utworze, a ten ostatni ma tę zaletę, że publiczność łatwo rozpoznaje. A jak rozpoznaje, to znaczy lubi. 

  • NIght Of Hunters

    I tak oto mamy pierwszą w dziejach jazzarium samowolkę. Bez ustalania z kimkolwiek czegokolwiek, bez nawet uprzedzenia, że chciałoby się o czymś napisać. Arbitralnie i po cichu. Tym bardziej źle to wygląda, że nie ma żadnego usprawiedliwienia dla obecności Tori Amos na naszych stronach. To znaczy nie ma powodu związanego z jazzem, ani dziedziną w jakikolwiek sposób z jazzem pokrewną. Już widzę w komentarzach teksty typu - oszalał jak nic! Trudno.

Strony