Krakowska Jesień Jazzowa: Nate Wooley - w poszukiwaniu granic brzmieniowych trąbki

Autor: 
Piotr Wojdat
Zdjęcie: 

Jeśli są wśród Państwa osoby, który narzekają na to, że we współczesnym jazzie i muzyce improwizowanej brakuje postaci kierujących te gatunki na nowe tory, to Nate Wooley szybko rozwieje wszelkie wątpliwości i przywróci wiarę w to, że oba nurty nie są wcale u schyłku swojej świetności. Amerykański trębacz jest jednym z najważniejszych innowatorów brzmieniowych naszych czasów oraz kimś w rodzaju naukowca, który nie spocznie, dopóki nie odkryje nowych możliwości, jakie kryje w sobie wybrany przez niego instrument. Trzeba przyznać, że wychodzi mu to z dużą łatwością i jest doceniane nie tylko przez słuchaczy i recenzentów, ale też kolegów po fachu.

Dave Douglas twierdzi, że Nate Wooley to jeden z najbardziej interesujących i nietypowych trębaczy, z jakimi mamy do czynienia obecnie. Taki komplement padający z ust doświadczonego muzyka, z pewnością robi wrażenie. Być może także na bohaterze tego artykułu - urodzonym w 1974 roku w małej miejscowości Clatskanie w amerykańskim stanie Oregon.

Nate Wooley na poważnie rozpoczął swoją przygodę z trąbką i z muzyką w wieku 13 lat. Dużą zasługę w tym miał jego ojciec - saksofonista big bandowy. Kolejnym milowym krokiem rozwojowym dla Nate’a Wooley’a była jego przeprowadzka do Nowego Jorku, która nastąpiła w 2001 roku. Od tego czasu zaczął stawać się nierozerwalną częścią tamtejszej sceny, co zaowocowało współpracą z ikonami takimi jak Anthony Braxton, Ken Vandermark, John Zorn, czy Evan Parker. Z drugiej strony w jego artystycznym otoczeniu zaczęli się też pojawiać muzycy z jego pokolenia, a wśród nich same znakomitości: Peter Evans, Mary Halvorson, czy Chris Corsano. Wraz z upływem kolejnych lat zaczęły się wyłaniać jego stałe projekty, o których postaram się słów kilka napisać.

Dużo emocji, a czasami nawet i kontrowersji budzą solowe dokonania Nate’a Wooley’a. W zależności od tego, z jakim wydawnictwem mamy akurat do czynienia, opierają się one na improwizacji lub kompozycji. Niezależnie jednak od tego, co stanowi główną ideę konkretnego solowego albumu, mamy możliwość zapoznania się z tzw. rozszerzonymi technikami gry na trąbce. Oprócz tego artysta przetwarza brzmienie trąbki, korzystając ze wzmacniaczy. Często opiera też swoje eksperymenty o ideę dekonstrukcji, co powoduje, że muzyka w wydaniu solo bardziej wpisuje się w nurty muzyki noise i drone niż jazzu i muzyki improwizowanej.
Dużo bardziej konwencjonalne są dokonania Nate Wooley Quintet. To znakomity improwizowany jazz, który czasami puszcza też oko do tradycji gatunku. Wszystkie dotychczasowe albumy grupy ukazały się nakładem portugalskiej wytwórni Clean Feed Records, a skład kwintetu uzupełniają klarnecista Josh Sinton, wibrafonista Matt Moran, kontrabasista Eivind Opsvik oraz perkusista Harris Eisenstadt. Dotychczas z płyt Nate Wooley Quintet największym uznaniem cieszyło się “(Dance To) The Early Music”, które ukazało się w 2015 roku.

Amerykański trębacz Nate Wooley bierze także udział w wielu innych artystycznych przedsięwzięciach. Grywa w duecie na dwie trąbki z Peterem Evansem, czego przykładem jest płyta “High Society”. Tworzy też kwartet o nieco abstrakcyjnej nazwie knknighgh. W jego skład wchodzą perkusista Dre Hocevar, altowy saksofonista Chris Pitsiokos (współpracował np. z perkusistą Tyshawnem Sorey’em) oraz kontrabasista Brandon Lopez. Muzycznie grupa swobodnie porusza się w obrębie szeroko pojętego awangardowego jazzu, ale nie trudno usłyszeć też wpływy minimalizmu. Wszystko to jednak zaprezentowane jest w niebanalny sposób i jak to często bywa u Nate’a Wooley’a z dużą dozą nowatorstwa.

Amerykański trębacz to obecnie jeden z najbardziej odważnych instrumentalistów młodego pokolenia, który wychował się na muzyce jazzowej, ale wraz z biegiem lat zaczął się konsekwentnie oddalać od jego tradycyjnego oblicza. Co prawda nie wyparł się swoich korzeni. Zdaje się, że o nich pamięta, ale w swojej twórczości stale przeciera nieodkryte wcześniej szlaki muzycznego eksperymentu, gdzie trąbka i wzmacniacz funkcjonują jako równoprawne instrumenty.