Intelektualista, który nie pozbawił muzyki życia! 99 lat temu urodził się Bill Dixon

Autor: 
Piotr Jagielski
Zdjęcie: 
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne

Jeśli prawdą jest, że muzyka i sztuka ogólnie prowadzić ma do wyzwolenia, co powtarzają różni artyści lepsi i gorsi na każdym kroku, Bill Dixon musiał być jednym z najbardziej wyemancypowanych muzyków w historii jazzu. Trębacz, pianista, kompozytor, organizator, nauczyciel i malarz w jednej osobie tworzył – jak sam mówił – „z daleka od wszelkich biznesowych miejsc muzyki”, na obrzeżach. Dixon był znakomitym trębaczem, uprawiającym sztukę free jazzu w duchu twórczości Ornette’a Colemana. Jednak dawał jej wybrzmieć zdecydowanie dłużej niż saksofonista. Dixon dawał sobie dużo czasu i miejsca, posługiwał się otwartą formą, nie skoncentrowaną na sztywnych zasadach. Intelektualizował, ale nie pozbawiał swojej muzyki życia. W ciągu swojej długiej, imponującej kariery stał się mentorem dla wielu pokoleń muzyków.

W październiku 1964 roku Dixon zorganizował w Nowym Jorku festiwal free jazzu, „October Revolution in Jazz”. W ciągu czterech dni w Cellar Cafe na Manhattanie odbyły się panele dyskusyjne i 40 koncertów najznamienitszych przedstawicieli sceny awangardowej; wystąpili m.in. Cecil Taylor i Sun Ra. Była to pierwsza free jazzowa impreza w historii. A to nadal było mało. Owocem festiwalu było powstanie organizacji artystów, Jazz Composers Guild, założonej przez Dixona. Grupa działała na rzecz zwiększania kontroli nad działalnością artystyczną i finansową na rzecz artystów jak również promowała sztukę awangardową. Jazz Composers Guild niedługo potem zamienił się w Jazz Composers Orchestra – grupę, w której skład wchodzili: Cecil Taylor, Don Cherry, Pharoah Sanders, Gato Barbieri, Grachan Moncur III, Rosewell Rudd i Larry Corylell. Dyrektorem artystycznym orkiestry został Michael Mantler.

 

Bill Dixon Urodził się w miasteczku Nantucket w stanie Massachusetts w 1925 roku. Gdy skończył 7 lat, zamieszkał z rodziną w nowojorskim Harlemie. Choć dzielnica słynęła z muzyki, Bill nie interesował się graniem. Pierwszym wyborem Dixona było malarstwo. Studiował je w późniejszych latach na Uniwersytecie Bostońskim a także WPA Art School and the Art Student League. Jego sztuka była rozdarta między skrajną abstrakcją i brutalną figuratywnością. Sam mówił w wywiadach o „czarnej estetyce”, którą zamierzał rozwijać i badać. Jazzem zainteresował się na dobre dopiero, gdy wrócił z armii po zakończeniu II wojny światowej. W 1951 roku spotkał Cecila Taylora w którym wkrótce odkrył bratnią duszę i interesującego muzyka. W latach 60-tych założył kwartet z saksofonistą Archiem Sheppem i nagrał dla wytwórni Savoy (w której pracował przez chwilę jako dyrektor artystyczny) album „Archie Shepp-Bill Dixon Quartet” w 1962 roku, ale jakoako lider zadebiutował dopiero w 1967 roku płytą „Intents & Purposes. The Jazz Artistry of Bill Dixon”. Po drodze przeprowadził „rewolucję październikową”.

W 1968 roku Dixon poświęcił się nauczaniu akademickiemu. Prowadził zajęcia w Bennington Collage w Vermont, gdzie w latach 70-tych otworzył katedrę Black Music Division, oraz na uniwersytecie Wisconsin. W tym okresie odizolował się od wszelkich przejawów komercjalizowania muzyki. Nagrania z tych lat, zazwyczaj samotna trąbka, zostały wydane jako „Odyssey” w 2001 roku.

W 1996 roku Dixon zakończył swoją pracę nauczyciela i wrócił do aktywniejszej pracy nad własnymi nagraniami. Nie przestawał jednak stale myśleć o innych, o młodzieży muzycznej, organizując warsztaty i festiwale. Po raz ostatni wystąpił 22 maja 2010 roku podczas Festival International de Musique Actuelle de Victoriaville w Quebecku. Miesiąc później zmarł we śnie w swoim domu w Bennington.