Jeśli prawdą jest, że muzyka i sztuka ogólnie prowadzić ma do wyzwolenia, co powtarzają różni artyści lepsi i gorsi na każdym kroku, Bill Dixon musiał być jednym z najbardziej wyemancypowanych muzyków w historii jazzu. Trębacz, pianista, kompozytor, organizator, nauczyciel i malarz w jednej osobie tworzył – jak sam mówił – „z daleka od wszelkich biznesowych miejsc muzyki”, na obrzeżach. Dixon był znakomitym trębaczem, uprawiającym sztukę free jazzu w duchu twórczości Ornette’a Colemana. Jednak dawał jej wybrzmieć zdecydowanie dłużej niż saksofonista.