Old Main Chapel
„Old Main Chapel” to pierwsze pośmiertne wydawnictwo zmarłego w 2022 roku, w wieku zaledwie 58 lat, Rona Milesa. Trębaczowi towarzyszą na nim: jego dobry znajomy i muzyczny partner od połowy lat 90. - Bill Frisell na gitarze oraz perkusista Brian Blade. Wszyscy oni grywali ze sobą w różnych konfiguracjach. Jednak w tym składzie firmowali dotychczas jedną płytę - „Quiver” z 2012 roku. Recenzowany album stanowi rejestrację koncertu z 2011 roku, zagranego w w budynku Uniwersytetu Koloradu (od niego nazwę wziął tytuł krążka), na którym lider wykładał.
Miles był aktywny na jazzowej scenie od drugiej połowy lat 80. Ma on na koncie sporo ciekawych wydawnictw zrealizowanych dla takich wytwórni, jak Yellowbird (oddział Enja Records), Gramavision, czy zlokalizowanej w Denver (gdzie mieszkał) Capri Records. Dopiero pod koniec życia trębacz zdołał przebić się do pierwszej jazzowej ligi. Dwa lata przed śmiercią, płytą „Rainbow Sign”, zadebiutował w szeregach Blue Note.
Pozostali członkowie tria doskonale znani są każdemu fanowi muzyki improwizowanej. Bill Frisell to artysta, który stworzył własny dźwiękowy mikrokosmos. Jego twórczość zawsze mocno zakorzeniona była w amerykańskim dziedzictwie, ale rozumianym bardzo szeroko - obejmując folk, country, współczesną klasykę (z naciskiem na Ivesa i Coplanda), blues, rzecz jasna jazz, rock, a nawet pop. Wszystkie te wpływy tłumaczył na unikalny, przesiąknięty niepowtarzalną nostalgią, klarowny, pełen subtelności język. Brian Blade zdobył sławę, jako członek ostatniego kwartetu Wayne'a Shortera. Dziś jest jednym z najbardziej cenionych perkusistów na jazzowej scenie. To bębniarz szczególny, ogromnie czujny, finezyjny; wybitny kolorysta, potrafiący grać niemal melodycznie.
Wszyscy troje to wszechstronni muzycy, mający różnorodne doświadczenia, ale ich artystyczny temperament, przynajmniej pod kilkoma względami, wydaje się podobny. Wszystkich cechuje łagodność, delikatność, a zarazem - jak dowiedli w wielu projektach w przeszłości - nie stronią oni od kontrastów. Na „Old Main Chapel” kontrastów jednak nie uświadczymy. Płyta ma bardzo jednorodny klimat. Muzyka bazuje na prostych, zwiewnych, leniwie snujących się melodiach. To kameralne, nieinwazyjne, bezpretensjonalne granie. Są na tym albumie intrygujące momenty i słychać klasę instrumentalistów, ale nie uświadczymy na nim zaskoczeń, jakie znajdziemy na najciekawszych płytach Milesa, czy magii, jaką tchną najsmakowitsze realizacje Frisella i wyrafinowania, jakie znamionuje najlepsze sesje Blade'a. Przyjemna, ale pozbawiona uniesień muzyka.
1. Mr. Kevin2. There Ain’t No Sweet Man that’s Worth the Salt of My Tears3. Guest Of Honor4. Queen Bee5. Ruby-Go-Round6. I Will Be Free
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.