NYC 1978
Nowojorski The Relative Pitch nie odpuszcza w generowaniu nowych sytuacji wydawniczych choćby na ułamek sekundy! Nowe albumy leją się jak z rogu obfitości, a twarde dyski recenzenckich komputerów trzeszczą w szwach. W okresie od czerwca do połowy października label dostarczył piętnaście nowych płyt z muzyką improwizowaną, a w stadium pre-order czekają już kolejne nowości listopadowe.
Po niepublikowane nagranie koncertowe boga swobodnej improwizacji sięgamy niemal dokładnie 45 lat po jego rejestracji w nowojorskim klubie Environ. Wiosną tamtego roku Parker wydał wiekopomne Monoceros, jesienią koncertował w Ameryce Północnej. W połowie października odnajdujemy go w doskonałej formie, jego saksofon sopranowy (incydentalnie także tenorowy) brzmi wyjątkowo soczyście, a sama rejestracja została zrealizowana naprawdę porządnie, jak na kanony analogowych lat 70. ubiegłego stulecia. Pisaliśmy już na tych łamach, iż Parker wielokrotnie zmieniał historię gatunku, ale być może jego największy wkład w rozwój swobodnej improwizacji, to właśnie nagrania solowe, szczególnie te sopranowe. Reasumując – NYC 1978, to jedna z najważniejszych płyt ostatnich lat, niezależnie od tego, jak długo musieliśmy czekać na opublikowanie tego nagrania.
Na nowojorski koncert składają się cztery kilkunastominutowe epopoje sopranowe i dwa kilkuminutowe interludia na tenorze. Pieśń otwarcia, to parkerowski klasyk – cyrkulacyjny oddech wprawia jego sopran w opętańczy taniec, który zdaje się nie mieć początku, ani tym bardziej zakończenia. Sound jest głęboki, delikatnie zabrudzony. Owa mantra nieskończoności dźwięku staje się udziałem Anglika także w dalszej części koncertu, ale tu, na jego starcie, jest szczególnie intensywna. Z kolei w trzeciej części sopranowa opowieść początkowo powstaje z krótkich, niemal urywanych fraz. Muzyk rysuje małe pętle, którym nadaje dość chropowaty sound, a na finał wpada w oddech cyrkulacyjny brzmiąc niemal post-barokowo. Piąta odsłona jest wyjątkowo filigranowa, budowana na dużej wysokości i niebywałej dynamice. W drugiej fazie tej improwizacji Parker na chwile przystaje, coś tam do siebie gada i znów rusza w tango. Ostatnia improwizacja przypomina spacer pasikonika po polnej łące. Delikatna, stepowa opowieść nabiera wszakże rumieńców dzięki melodyjności i rosnącej intensywności. Na zakończenie muzyk sięga po cyrkulację, którą wieńczy sekwencją luźnych oddechów. Dwie improwizacje na saksofonie tenorowym budowane są drobnymi frazami (część druga) lub ekspozycjami bardziej masywnymi, dronowymi (część czwarta). Zdaje się, że dają muzykowi niezbędne chwile wytchnienia pomiędzy sopranowymi eksplozjami.
1. Environ 1, 2. Environ 2, 3. Environ 3, 4. Environ 4, 5. Environ 5, 6. ENviron 6
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.