High Heart

Autor: 
Antoni Szczepański
Ben Wendel
Wydawca: 
Edition Records
Dystrybutor: 
Edition Records
Data wydania: 
06.11.2020
Ocena: 
3
Average: 3 (1 vote)
Skład: 
Ben Wendel: saxophone; Shai Maestro: piano; Gerald Clayton: piano; Joe Sanders: bass; Michael Mayo: voice / vocals; Nate Wood: drums.

Ben Wendel to jeden z muzyków, za którymi niezbyt przepadam. Z jednej strony nie można odmówić mu wspaniałej techniki i precyzji w grze, co tak chętnie podkreślają zagraniczni dziennikarze – z drugiej jednak jego muzyka nigdy nie sprawiała na mnie wrażenia poszukującej, łamiącej schematy. Wendel na swoich dotychczasowych płytach opierał się w mojej opinii głównie na swojej zabójczej technice – tematy jego autorskich kompozycji często przypominały muzyczną gimnastykę, po której następowały solówki muzyków będące... muzyczną gimnastyką.

Amerykańscy muzycy mainstreamowi pokochali jakiś czas temu nieparzyste metra i Wendel wydaje się być jednym z czołowych przedstawicieli tego ruchu. Jego wizja muzyki nie opiera się na odgrywaniu w nieskończoność tych samych standardów, albo graniu utworów na tych standardach opartych, ale jednak w dużej mierze zakłada wynikającą z tradycji formę i nie pozostawia miejsca na swobodną improwizację. Wendel w swojej dyscyplinie jest oczywiście mistrzem: najtrudniejsze podziały rytmiczne realizuje z zabójczą precyzją, swoje improwizacje opiera na idącym w stronę wirtuozerii wykorzystaniu języka starych mistrzów jazzu, skomplikowane harmonie ogrywa z łatwością. Pytanie brzmi jednak, czy sama ta dziedzina wnosi coś rzeczywiście nowego lub intrygującego do muzyki, że warto się w nią wgłębiać? Do poprzednich płyt muzyka nie wracam. Każda potwierdza że jest świetnym saksofonistą, żadna nie proponuje muzyki, która poruszyłaby, oprócz mojego rozumu, moje serce. Jedyną rzeczą, którą pamiętam z pierwszych płyt Wendela, to jego gra na fagocie. I jest to fajne, ale on jest przecież saksofonistą... Na temat gry Wendela na saksofonie można powiedzieć krótko: nie ma się do czego przyczepić. Jest technika, jest time, jest język, jest indywidualna artykulacja i sposób wydobycia dźwięku. Dla mnie ta artykulacja trąci manieryzmem, ale uczciwie trzeba przyznać, że to właśnie ona wyróżnia Wendela spośród armii nowojorskich wymiataczy.

Najnowsza płyta muzyka – High Heart – to propozycja dla mnie chyba najciekawsza w całej jego dyskografii. Przede wszystkim muzyka nie jest po prostu jazzowa. Pojawiają się w niej echa innych gatunków muzycznych, brzmi odrobinę jak płyta popowa/elektroniczna? Zdarzają się na niej momenty poddane postprodukcji, słyszymy instrumenty elektroniczne, a także rozmaite efekty brzmieniowe. Dużo znajdziemy tu groove’ów, o swingu możemy na szczęście zapomnieć. Wendelowi towarzyszy śmietanka nowojorskich muzyków: pianiści Shai Maestro i Gerald Clayton, kontrabasista Joe Sanders i perkusista Nate Wood (który z Wendelem tworzy także zespół Kneebody). Każdy z tych muzyków wnosi swój znakomity wkład, muzyka dzięki nim jest żywa, pełna energii i sprężystego pulsu. Największym odkryciem tego albumu jest dla mnie jednak wokalista Michael Mayo. Wendel daje mu sporo przestrzeni – panowie wspólnie realizują kilka tematów, Mayo ma też szansę śpiewać partie podkładowe, a także improwizuje. I to właśnie te improwizacje są dla mnie jednym z najmocniejszych punktów najnowszej muzyki Wendela. Mayo brzmi intrygująco, śpiewa z chirurgiczną precyzją, a także realizuje momentami trudne i zaskakujące harmonie, co nie tylko podkreśla jego kompetencje jako wokalisty, ale przede wszystkim stanowi świetne i groźne towarzystwo dla instrumentalnych wygibasów jego kolegów. Uważam, że decyzja Wendela o oddaniu tak wiele miejsca Michaelowi Mayo była strzałem w dziesiątkę. Płyta straciła dzięki temu na jednoznaczności, nabrała ciekawszego koloru.

High Heart to nie jest album wybitny. Zawiera sporo znajomych Wendelizmów – karate jazzowe melodie, szybkie pulsacje, oparte na (niestety) mainstreamowej tradycji improwizacje oraz muzykę generalnie gęstą i pełną bodźców, bez chwili przestrzeni i wytchnienia. Z drugiej jednak strony nie znajdziemy tu wałkowanego w nieskończoność ukłonu w stronę tradycji. Wendel patrzy na swój sposób w przód i należy to odnotować. Płyta brzmi współcześnie, zawiera momenty naprawdę ciekawe i warte wsłuchania się. Końcówka albumu przynosi odrobinę przestrzeni, co do tej pory nie było oczywistym elementem na płytach Wendela. Po przesłuchaniu High Heart jestem fanem partii śpiewanych przez Mayo – czy to tematów, czy improwizacji. Przyznam szczerze że podczas pierwszego przesłuchania płyty (w ciemno, bez zagłębiania się w opisy i notki prasowe) nie byłem pewien czy śpiewa mężczyzna czy kobieta. I formułuję takie zdanie jako duży komplement.

            High Heart pokazuje, że Ben Wendel poszukuje czegoś ponad saksofonowe ,,wymiatanie” ponad trudnym podkładem świetnych kolegów z sekcji. Myśli o muzyce w sposób bardziej całościowy, koncepcyjny. Płyta oprócz kompetencji muzyków proponuje nam jakąś wizję, jakiś konkretny pomysł na brzmienie zespołu. Nie brzmi jak stereotypowy ,,album saksofonisty”. High Heart z całą pewnością stanowi ważną płytę w dyskografii Wendela. Fanom jazzu którzy nie wiedzą, że wokalista może śpiewać coś więcej poza tematem, polecam posłuchać improwizacji Michaela Mayo.

 

High Heart; Burning Bright; Kindly; Less; Drawn Away; Fearsome; Darling;