Komeda jakiego nie znamy.
Gdyby nie został pianistą i kompozytorem, autorem muzyki filmowej i wielu jazzowych standardów oraz współtwórcą tzw. polskiej szkoły jazzu byłby… laryngologiem. Na szczęście dla kondycji polskiej sceny muzycznej porzucił wyuczoną profesję i w całości poświęcił się pasji komponowania.
Krzysztof Komeda (a właśc. Krzysztof Trzciński) to postać niejednoznaczna. Z jednej strony milczący i tajemniczy muzyk i kompozytor, z drugiej – dusza towarzystwa i rozrywkowy członek wielu zespołów. Tak, w zależności od okoliczności i momentu życia w którym akurat się znajdował zapamiętali go inni. „Komeda, Komeda” to pełen biograficznych wątków, nieznanych faktów z przebiegu kariery i prywatnych anegdot film o muzyku, wciąż jeszcze nie dość docenianym w polskich kręgach artystycznych. Rzecz o skromnym geniuszu, który konsekwentnie i z uporem dążył do perfekcji. Czy udało mu się ją osiągnąć? Jakim był artystą? Jak funkcjonował w życiu prywatnym? Na te i wiele innych nurtujących pytań odpowiedź starają się znaleźć ludzie mu bliscy – rodzina, przyjaciele i współpracownicy.
Dokument Nataszy Ziółkowskiej – Kurczuk przypomniano podczas tegorocznej edycji festiwalu muzyczno-filmowego pod kierunkiem Jana A. P. Kaczmarka w Poznaniu. Mowa tu oczywiście o Transatlantyku, który podczas swojego ostatniego rejsu zawinął również do portu z muzyką jazzową. Pokazany tu „Komeda, Komeda” dotyka wszystkich sfer życia tytułowego muzyka. Począwszy od urodzin w Poznaniu, poprzez wszystkie etapy edukacji, pierwsze zespoły muzyczne, związek małżeński z Zofią von Tittenbrun, aż po apogeum komponowania. O muzyku opowiadają m.in. siostra Irena Orłowska, syn Zofii Komedy Tomasz Lach, reżyserzy Roman Polański czy Andrzej Wajda oraz liczni jazzmani, którym dane było współtworzyć z Komedą: Jan Ptaszyn Wróblewski, Andrzej Idon Wojciechowski czy Jerzy Milian.
Całość utrzymana w ciekawym, nostalgicznym tonie, urozmaicona animacjami autorstwa Piotra Dumały, animowanymi fotografiami muzyka i nagraniami archiwalnymi pochodzącymi z zasobów Telewizji Polskiej i Filmoteki Narodowej. Film jednocześnie intrygujący i imponujący. Wart obejrzenie nie tylko przez długoletnich miłośników jazzu, muzyków czy kinomanów. A skoro już jesteśmy przy kinie… duże wrażenie robi na widzu bogaty dorobek artysty styczny Komedy, który w ciągu zaledwie 11 lat skomponował muzykę do blisko 71 filmów, min. kultowych „Niewinnych czarodziejów”, „Noża w wodzie” czy „Do widzenia, do jutra”. Znamienne, że pierwszym filmem do którego napisał muzykę była etiuda dyplomowa „Dwaj ludzie z szafą” (1958 r.) Romana Polańskiego, ostatnim zaś „Dziecko Rosemary” (1968 r.) tego samego reżysera, ze słynną już „Kołysanką” jako motywem wiodącym.
- „Komeda, Komeda” (reż. Natasza Ziółkowska – Kurczuk)
- Polska 2012, 72 min.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.