Everything Is Alive
Współczesna muzyka improwizowana to nieograniczone terytorium, a muzycy czerpią inspiracje z wielu źródeł - współczesnych i historycznych gatunków muzycznych, nierzadko też z innych, pozamuzycznych dziedzin życia. Dzieje się tak dlatego, że stylistyczna czystość i akademicki porządek nie jest tu ważny, istotna jest zgodność prezentowanej muzyki z osobowością jej wykonawcy i autora – określenie muzyki własnymi emocjami, przemyśleniami, warsztatem i doświadczeniem. To proste do pojęcia dla indywidualistów, znacznie trudniejsze dla osób, które przez lata pieczołowicie uczyły się porządkowania spraw i rzeczy - jak je definiować oraz od siebie oddzielać. Niestety, na współczesnym, globalnym rynku muzycznym coraz mniej jest indywidualistów, a coraz więcej systemowych rozwiązań.
Jednym z wielkich indywidualistów współczesnej muzyki improwizowanej i jazzu, stanowczo zbyt mało docenianym w Europie, jest nowojorski wiolonczelista Hank Roberts. Amerykanin debiutował w połowie lat 80. u boku Billa Frisella i Tima Berne'a, a na swojej najnowszej płycie właśnie powrócił do współpracy z Frisellem, stąd znane brzmienia i charakter poszczególnych kompozycji. Od debiutu, z płyty na płytę, powoli, lecz konsekwentnie, cyzelował on swoją muzyczną formę i brzmienie, dziś coraz więcej w niej melodii i klasycznych proporcji. Słuchając nagrańz płyty Everything Is Alive, odnajdujemy odniesienia do wielkiej tradycji amerykańskiego rocka - mamy tu coś z Lou Reeda i Dylana, oczywiście, wiele przydaje muzyce niezwykle barwna gra Billa Frisella, usłyszymy trochę współczesnego neofolku, muzyki dawnej Wschodu i Zachodu, oczywiście jazzrocka, w stylu pierwszych dwóch składów Mahavishnu Orchestra, oraz szczyptę Colemanowskiego free. Wiolonczela w rękach Robertsa okazuje się instrumentem niezwykle elastycznym, co rusz przywołującym brzmieniowe skojarzenia z wieloma instrumentami strunowymi: gitarą, kontrabasem, skrzypcami, cytrą czy dalekowschodnim koto. I myślę sobie, i czuję, że właśnie taka wielopoziomowa, multistylistyczna i wielokulturowa jest koncepcja tego albumu. Sądzę, że wyznaczonym zadaniem, które przedstawił sobie autor, było stworzenie czegoś globalnego, coś na kształt spotkania wielu muzycznych tradycji we współczesnym świecie. Czy to w ogóle możliwe? Nie wątpię, że w świecie polityki nie jest, ale świat muzyki pisanej i wykonywanej przez Hanka Robertsa nie ma nic wspólnego z światem polityki.
W połowie słuchanej płyty cały ten porządek i jakby "wielokulturowy ład" ulega zakłóceniu (Joker Ace) - wkrada się dysonans i „lądujemy nocą gdzieś w szczerym polu”, na chwilę, wszystko tak dotąd wyraźnie słyszane, zaczyna brzmieć inaczej, niczym ze snu i jakby psychodelicznie. W kolejnym kawałku (Open Gate) powracamy, by kontynuować piękną podróż, nieco zmęczeni, jakby na lekkim kacu, słuchamy długiego bluesa "nabijającego rytm" - przydającemu sił do dalszej podróży. Jesteśmy teraz bogatsi o doświadczenia pochodzące z kompletnie odrealnionego i satyrycznego świata. Powoli, wsłuchując się w improwizację, nabieramy dystansu do własnych imaginacji i wyobrażeń, niespodziewanie doświadczamy przestrzeni i jej chłodu (Necklace), następnie rozgrzewającego rytmu niczym z Jamesa Browna (Jb), aby w finale (Sapphire / Sapphire Blue) ponownie wylądować w Nowym Jorku, poddając się nieco nostalgicznym wspomnieniom. Ale zaraz, czy aby naprawdę podróżowaliśmy po świecie, czy też był to tylko spacer ulicami Wielkiego Jabłka?
Everything Is Alive to przepyszny album dla ludzi lubiących marzyć i postrzegać naszą planetę jako przepiękną - niepodzieloną i wspólną dla wszystkich całość.
1. Crew Cut, 2. Cayuga, 3. Easy's Pocket, 4. Treats With a Blind Dog, 5. Joker's Ace, 6. Open Gate, 7. Necklace, 8. JB, 9. Sapphire, 10. Sapphire Blue
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.