Jane Ira Bloom - tegoroczna laureatka Jazz Journalist Association - nagrała nowy album
Autor:
Redakcja
Autor zdjęcia:
mat. promocyjne
Skoro jesteśmy w sferze nagród przyznawanych co roku przez Jazz Journalist Association i pań, które po tę nagrodę w tym roku sięgnęły, to moment jest znakomity, żeby przypomnieć, że na płytowy rynek, nie cały tydzień temu trafiła najnowsza płyta tegorocznej laureatki w kategorii saksofonu sopranowego Jane Iry Bloom.
Kim jest Jane Ira Bloom u nas wiadomo nie wiele, jej nagrania są znane słabo, a świadomość wagi i talentu mizerna. Ale zaległość nadrobić zawsze można i zawsze warto tym bardziej, że artystka uchodzi za jedną najwspanialszych mistrzyń saksofonu sopranowego w ojczyźnie jazzu w USA.
Najpierw więc kilka szczegółów ku pamięci. Urodziła się w 1955 roku w Newton, za swoje mistrza wybrała Steve’a Lacy’ego. Ukończyła dwa fakultety w Uniwersytecie w Yale, Nagrała 16 płyt pod właśnym nazwiskiem, i choć od wczesnej młodości kochała jazz, to zdobyła się na śmiałą decyzję i odrzuciła propozycję grania z Orkiestrą DUke’a Ellingtona. Miała szczęście nagrywać z całą plejadą znakomitości jazzowych takich jak Mat Wilson, Julian Priester, Billy Hart czy Kenny Wheeler czy Donem Friedmanem, który nie dość, że sam poznał się na talentach pani Bloom to zarekomendował ją jeszcze Mathiasowi Winckelmanowi, szefowi ENJA Records. Tam też dokonała bodaj najbardziej znanej w Europie płyty :Maighty Lights” w zacnym towarzystwie Freda Herca, Charliego Hadena i Eda Blackwella. Wkrótce jednak uniezależniła się też od płytowych wydawców, samemu zakładając firmę płytową Outline Records.
Od tamtego czasu jest ważną postacią amerykańskiej sceny jazzowej oraz niezwykle cenioną nauczycielką, o czym nie zaświadczy profesura w New School for Jazz w Nowym Jorku a także jedynym muzykiem będącym beneficjentem NASA Art. Program. Tak na marginesie jej imieniem i nazwiskiem nazwana została asteroida.
Od 13 maja, właśnie jej nakładem ukazał się bodaj jej 16 w dorobku album, zatytułowany „Early Americans”, zawierający dwanaście autorskich kompozycji oraz standard Leonarda Bernsteina i Stephena Sondheima „Somewhere”. Do jego nagrania Jane Ira Bloom zaprosiła swoich dobry i sprawdzonych w bojach towarzyszy kontrabasistę Marka Heliasa oraz perkusistę Bobby’ego Previte’a. O płytę oczywiście nie ma po co pytać w polskich sklepach, bo i po co miałaby być skoro nagrał ją nie wielu mówiąca cokolwiek saksofonistka. Na szczęście dostępna jest droga internetową, tak więc nic straconego.