Michael Zerang - muzyka jest wibracją

Autor: 
Alicja Dylewska
Autor zdjęcia: 
Uli Templin (https://michaelzerang.com/)

Michael Zerang jest jednym z tych bohaterów międzynarodowej sceny improwizowanej, który w Polsce znalazł dla siebie miejsce szczególne. Koncertuje - a nawet rezyduje - w polskich klubach muzycznych, a nawet nagrywa i wydaje płyty z polskimi artystami i partnerami. Teraz publikujemy pierwszą część długiej rozmowy, jaką z wiruozem perkusji i perkusjonaliów przeprowadziła Alicja Dylewska.

Czym jest dla ciebie esencja muzyki?

Michael Zerang: Myślę, że jest to duch, który przepływa poprzez muzykę. Muzyka jest wibracją, fizyczną wibracją i na bardzo esencjonalny poziomie te wibracje wpływają na ludzi w różny sposób, w odmiennym czasie i na różne sposoby. Myślę, że to bardzo głębokie, to znaczy każdy kocha muzykę, ale kto wie dlaczego? Nie każdy lubi malarstwo, nie każdy lubi oglądać taniec na przykład, ale wydaje się, że każdy kocha muzykę w taki, czy inny sposób. Myślę, że w muzyce jest coś, co jest bardzo unikatowe, że te wibracje wykorzystują coś, co jest bardzo fizyczne i fenomenologiczne. Wibracje są czymś fizycznym, nie możesz ich ujrzeć, ale je odczuwasz, czasami penetrują Cię. Z drugiej strony muzyka otwiera ludzkie umysły i ludzkie dusze, ona otwiera serca i sprawia, że ...... Jest to więc ważne pytanie! Nie znam ostatecznej odpowiedzi. Dla mnie ma to jakiś związek z wibracjami i sposobem, w jaki oddziałują na ludzi.

Uważasz zatem, że powinniśmy odbierać muzykę poprzez nasze emocje czy umysł?

MZ: Myślę, że to działa w ten sposób, że ludzie odbierają muzykę poprzez swoją duszę, ciało i umysł, zawsze. Jeżeli jesteś intelektualistą, albo jesteś nastawiony emocjonalnie, czy duchowo, to jedynie częściowa perspektywa. Myślę, że wszystkie te trzy aspekty mają znaczenie i to jest sposób, w jaki muzyka zawsze wpływa na ludzi, w taki właśnie sposób.

Kiedy zacząłeś improwizować?

MZ: Zacząłem improwizować, kiedy zacząłem grać. Myślałem, że to jest to, czym jest muzyka. Improwizacja nie jest dla mnie jedynie praktykowaniem sztuki i formą muzycznej ekspresji, naprawdę jest to pewien rodzaj filozofii życiowej, ale także kwestia polityczna. Ona wskazuje ludziom pracującym razem, że kolektyw może wykreować wspólnie coś, czego żaden człowiek nie jest w stanie stworzyć indywidualnie. Oczywiście, możemy walczyć, możemy być w harmonii i możemy podążać do wszystkich tych miejsc, które istnieją pomiędzy kreowaniem czegoś wspólnie. I nikt nie ginie!

Czy uważasz, że mówienie o płci w muzyce jest istotne?

MZ: To jest dobre pytanie. Jest wielu praktykujących mężczyzn i jest też coraz więcej praktykujących kobiet, jeżeli mówimy konkretnie o muzyce improwizowanej. Myślę, że ważne jest szersze spektrum płciowe działające w tym obszarze ponieważ myślę, że to przynosi pewną otwartość i większe zróżnicowanie energii. Myślę, że muzyka jest czymś, co zakłada płciowość, ale jeżeli praktykującymi są wyłącznie mężczyźni, to niesie z sobą pewien rodzaj energii i kiedy kobiety wchodzą do tego składu, energia nieco się zmienia. Nie umiem powiedzieć w jaki sposób, ale zdecydowanie jest to wyróżniające. Staram się grać z tak wieloma kobietami, jak jest to możliwe. Czasami istnieją duże różnice. Innym razem, być może w najlepszym czasie, zamykasz oczy i te różnice zupełnie się rozmywają – znikają i pozostaje wyłącznie muzyka!

Jak możesz opisać te różnice?

MZ: Znam muzyków kobiety, które są tak agresywne i głośne, szalone i dzikie jak żaden mężczyzna, z którym grałem i są mężczyźni, których muzyka zawiera bardzo delikatne uczucia. Jest więc coś w tym, ale nie jestem pewny, od czego to zależy – w czym tkwi sedno. Staram się grać z kobietami i z mężczyznami i nie ma w tym nic szczególnego, jedynie to, że kobiety i mężczyźni są na świecie i wiesz.. dlaczego nie!

Co sądzisz o współczesnej muzyce improwizowanej?

MZ: To, co jest odmienne współcześnie, to dostęp do ogromnej wiedzy i muzyki. Kiedy dorastałem, nawet w czasie, kiedy byłem dorosły, zanim nastał internet i cała masa informacji, która poprzez niego w rezultacie płynie, nadal mogłeś dotrzeć do muzyki, która pochodziła z całego świata, ale było to znacznie trudniejsze, niż jest teraz. To prawdziwa rewolucja, która bardzo szybko nastała. Każdy muzyk ma teraz dostęp do znacznie większej ilości informacji. To znacznie wzbogaca muzykę, ale także stwarza większe wyzwania, ponieważ masz tak wiele informacji do wchłonięcia. Improwizacja w swej naturze jest czymś, co przyjmuje wszystko, czego doświadczasz i przenosi w sferę możliwości. Współczesny artysta musi czerpać z tego tak wiele, jak to tylko możliwe i zmieniać swój mózg w taki sposób, by wchłaniać te wpływy. Zatem muzyka improwizowana i sztuka w ogólności, przechodzą z tego powodu ogromne przemiany.

Czy uważasz, że w muzyce improwizowanej zaszły jakieś szczególne zmiany, od czasu, kiedy zaczynałeś grać?

MZ: Kiedy zaczynałem, było oczywiście wiele studiów z teorii muzyki, podstawowych studiów. W moim przypadku studiowałem perkusję i kompozycję, a także zająłem się improwizacją. Przebrnąłem przez wiele różnych studiów i praktyk i oczywiście to się nigdy nie kończy. Zawsze jest kolejny dzień, kolejny aspekt muzyki, na którym należy się zatrzymać, odmienny sposób myślenia o rzeczach przed sceną, za sceną. Jest to więc trwający w czasie proces. I oczywiście na przestrzeni lat to się znacznie zmieniło. W różnych okresach mierzyłem się z różnymi sprawami. Niektóre z ich były tak proste, jak nauka techniki, inne były interakcją z elektroniką na przykład, ponieważ gram na instrumentach akustycznych, więc interakcja z instrumentami elektronicznymi była odmiennym sposobem postępowania w sonicznych sytuacjach. W moim życiu były różne grupy, w których grałem odmieni muzycy, którzy przychodzili i odchodzili.
Byli muzycy, z którymi grałem tylko raz, z innymi grałem przez wiele lat. Rozwijanie słownika poprzez rozszerzone techniki i rozwijanie języka, którym się posługujemy, rozwijanie kolejnych sposobów tworzenia dźwięku, kolejne sposoby myślenia o sposobie wspólnego stwarzania muzyki, również stanowią aspekt kontynuacji rozwoju poprzez eksperymentowanie. Szczególnie z muzyką improwizowaną myślę, że ten proces trwa wiecznie. Nigdy nie nastaje czas, kiedy się zatrzymujesz i mówisz ‘ok, teraz to wiem’. Nie wiesz. Twój kolejny krok jest zawsze odmiennym poszukiwaniem. Dla mnie studiowanie muzyki z odmiennych części świata jest bardzo ważne. Nawet, jeżeli niekoniecznie gram jakiś rodzaj tradycyjnej folkowej muzyki, ważne jest, by być poinformowanym tak bardzo, jak to tylko możliwe. Czasami, kiedy słyszysz muzykę z innej części świata, ona posługuje się odmiennym językiem, odmiennym muzycznym czy dźwiękowym słownictwem i w ten sposób dowiadujesz się, że być może twój własny świat tego nei posiada. Jest to więc stały proces.

Jak więc widzisz przyszłość muzyki improwizowanej?

MZ: Jeżeli chodzi o przyszłość myślę, że niezależnie od wszelkich osiągnięć technicznych i ogromnej ilości informacji, która jest i będzie odstępna dla ludzi, wierzę, że ludzie nadal będą pragnąć spotkać się razem i doświadczać występów na żywo. Myślę, że zawsze będzie to coś istotnego. Myślę, że jest to podstawowe ludzkie pragnienie, nie ważne jak zaawansowana stanie się technologia i nieważne jak wszechobecne będą nagrania, myślę, że ludzie zawsze będą chcieli się spotykać. W tym względzie muzyka improwizowana jest szczególna, ponieważ muzycy kreują coś spontanicznie, pracują na żywo, sprawiają, że coś się wydarza w obecnym momencie i dlatego zawsze będzie silna. Może nawet bardziej, niż teraz ponieważ będzie tak wiele nagrań, których wszyscy będą mogli posłuchać, ale nic nie zastąpi realnego czasu doświadczania występu na żywo.

Statystyki wskazują, ze liczba osób uczestniczących w koncertach na żywo zmniejsza się. Co o tym sądzisz?

MZ: Nie wiem, jakie są statystki, ale myślę, że zawsze będą potrzebne koncerty na żywo. Słuchając nagrań, nawet jeżeli są tak dobre, jak tylko mogą być, są jedynie nagraniami. Nie stanowią doświadczenia. Istotną sprawą tego rodzaju wspólnoty, tego rodzaju doznań, które dostępne są jedynie poprzez uczestnictwo w koncercie na żywo jest to, że tego nie można doświadczyć w żaden inny sposób, nie ważne jak wyrafinowane staną się nagrania, to nadal jest nagranie, artefakt, a nie wspólne doświadczenie na żywo. Może ludzie rzadziej chodzą na koncerty, ale nie uważam, że to kwestia ściągania muzyki przez internet. Zawsze możesz mieć muzykę, której posłuchasz w domu i jak powiedziałem, to jest ważne, nagrania są ważne, ale nic nie zastąpi doświadczenia na żywo i uważam, że zawsze tak będzie. Nie odnosi się to jedynie do muzyki. Teatr, taniec, naprawdę każdy występ na żywo, gdzie gromadzą się ludzie, zawsze będzie ważny dla ludzi.

Czy czytasz relacje/recenzje ze swoich koncertów?

MZ: Tak, czytam je, ale nie myślę o nich zanadto, ponieważ nikt nie wie lepiej niż ja, co właśnie zagrałem, albo jakie odczucia temu towarzyszyły, czy był to koncert udany, czy nie. To znaczy niektórzy dziennikarze mogą umieszczać to być może w kontekście historycznym, inni mogą mówić o muzyce jako części jakiegoś wydarzenia i to jest interesujące, ale nie wpływa na moje podejście do muzyki. Moją największą inspiracją i tym, z czego czerpię, są ludzie, z którymi współpracuję, szczególnie w muzyce improwizowanej, ponieważ to z nimi pracujesz i tworzysz. Być może nawet bardziej, niż publiczność. Oczywiście lubię mieć publiczność, ale każdy pomimo tego, że usłyszy to samo, będzie miał zupełnie odmienne odczucia, dlatego największą uwagę skupiam jedynie na osobach, z którymi współpracuję.

Myślisz, że dziennikarze odbierają muzykę przez pryzmat umysłu, czy raczej emocji?

MZ: Jak powiedziałem, wielu dziennikarzy muzycznych umieszcza coś z historycznym kontekście, co ja doskonale rozumiem i to jest interesujące, albo chcą ukazać coś w kontekście innych wydarzeń, które mają miejsce na scenie, w jakimś szerszym kontekście społecznym. Najlepsi z nich robią to rzeczywiście dobrze. Mówią o szerszej perspektywie. Zupełnie nie zastanawiam się nad tym.

Czy tak było również, gdy byłeś młodszym muzykiem?

MZ: Miałem szczęście. Kiedy byłem bardzo młody i skomponowałem pierwszy utwór do spektaklu tanecznego otrzymałem straszną recenzję. Byłem tym bardzo przejęty, ale choreograf, z którym współpracowałem, powiedział mi ‘zobacz, wiesz co zrobiłeś, ja wiem, co zrobiłem, wiemy obaj co wspólnie stworzyliśmy, w ten sposób uczymy się i rozwijamy. To jedynie opinia i wizja jednej osoby i takich są miliony. Każda osoba ma własną wizję i opinię. Dziennikarze je artykułują, większość ludzi prawdopodobnie tego nie robi, ale to nie ma znaczenia, ponieważ każdy ma inne spojrzenie, dlatego nie ma sensu zanadto się tym przejmować.’ Powiedział mi także, że kiedy otrzymam wspaniałą recenzję, również nie powinienem zwracać na to uwagi, ponieważ to dokładnie to samo. Czy jest to straszna, czy świetna recenzja ważne jest, by samemu rozumieć swoje działania, bez względu na to, czy ktoś powie, ze to było złe, wspaniałe, ważne czy nieważne, cokolwiek zostanie powiedziane. Wcześnie nauczyłem się nie zwracać na to uwagi i od tego czasu było wspaniale.

Opinie z zewnątrz mogą mieć wpływ jedynie w przypadku, kiedy zarabiasz na tym pieniądze i od czasu, kiedy nie zarabiam na tym pieniędzy, nie ma to a mnie wpływu. [śmiech] To nie jest prawdą, oczywiście zarabiam w ten sposób pieniądze na życie, ale nie jest to kwestia dotycząca bycia znaną gwiazdą, czy bycia ubogim. Ale dla niektórych muzyków tym właśnie jest. Jeżeli otrzymają złą recenzję, nie mogą pracować, nikt nie kupuje ich nagrań. Nie dotyczy to jednak muzyki improwizowanej. Jest inaczej, niż w przypadku muzyki popularnej, dlatego jeżeli mówimy o tym spektrum dziennikarstwa muzycznego, czasami ma to duże znaczenie. Szczególnie w teatrze, jeżeli wystawiasz sztukę i otrzymujesz złą recenzję, od razu zostaje ona zdjęta i nie możesz dalej pracować. Jeżeli natomiast otrzyma wspaniałe recenzje, wówczas możesz ja wystawiać przez siedem dni w tygodniu. Pracujesz każdego wieczoru i masz wypełnioną widownię. W tym przypadku może to mieć znaczenie, ale ja nie jestem w takiej sytuacji.

Preferujesz muzykę akustyczną, czy elektroniczną?

MZ: Wykonuję muzykę akustyczna, ale to nie oznacza, ze szczególnie ją preferuję. Moje słownictwo opiera się na akustycznych dźwiękach, ale jestem też świadom brzmień elektronicznych, elektronicznej syntezy, więc nawet jeżeli pracuję nad akustycznymi brzmieniami, muzyka elektroniczna w jakiś sposób na mnie wpływa. Nie mogę powiedzieć, że preferuję jedno, czy drugie, pomimo, że praktykuję i eksploruję muzykę akustyczną.

Czy będąc na scenie i grając myślisz o czymś, czy po prostu grasz i jesteś w pełni zaangażowany?

MZ: Idealne dla mnie jako improwizatora i muzka w ogóle jest, by być w danej chwili i jeżeli naturalnie znajdujesz się w danym miejscu, nieszczególnie myślisz w sposób logiczny. To mogą być jakieś przypadkowe myśli, ale to nie jest ważne. Istotne jest, by być poza tym, ponieważ jeżeli myślisz, to spowalnia twoje reakcje, a jeżeli przejdziesz obok tego, wówczas jesteś bardziej otwarty. Tak naprawdę więc nie myślisz. Może niektórzy ludzie o czymś myślą i to im pomaga, ale dla mnie ten obszar mózgu, w którym odbywa się linearne myślenie, nie jest tak istotny w muzycznym kontekście, zwłaszcza w improwizacji.

Czy nagrywasz swoje koncerty?

MZ: Tak. Często. Wielu improwizujących muzyków niekoniecznie to lubi, ale ja lubię nagrywać i przesłuchiwać, ponieważ kiedy występujesz, nie skupiasz się na analizowaniu. Kiedy słuchasz nagrania, wówczas możesz na przykład skupić się na strukturalnym i formalnym odbiorze, dlatego lubię przesłuchiwać nagrań z koncertów, ponieważ mogę dokonać analizy, po prostu dla własnej edukacji i jestem w stanie wychwycić, co dzieje się w większej formie, jakich wyborów dokonują moi partnerzy i wszystko, co wiąże się z improwizacją. Myślę, że to ważne. Niektórzy muzycy uważają, że nie jest to istotne, niektórzy po prostu nie lubią słuchać swojej gry. Nie chcą słuchać żadnych nagrań ponieważ... nie wiem dlaczego! Dla mnie jest to istotne źródło informacji i wiele się w ten sposób uczę.

Uczę improwizacji podczas warsztatów ilekroć jestem w trasie. W ostatnich latach staram się robić to częściej. I bardzo to lubię. Kiedyś uczyłem m.in. technik perkusyjnych. Nie mam już studia. Miałem miejsce prób, do którego ludzie mogli przyjść i dopóki miałem tam sprzęt, łatwo było prowadzić zajęcia. Nie mam już tego miejsca, ponieważ ostatnio często podróżuję. Nie jestem już zainteresowany tego typu nauczaniem, chociaż robiłem to i nadal mógłbym.