Gdy nie wiesz dokąd zmierzasz, spójrz skąd przychodzisz - wywiad z Bojanem Z

Autor: 
Urszula Nowak
Autor zdjęcia: 
mat.promocyjne

Bojan Zulfikarpasić, znany światu jako Bojan Z, mieszkający we Francji pianista jazzowy serbskiego pochodzenia, wyda niebawem nowy album, powstały z okazji 25-lecia współpracy muzyka z francuskim saksofonistą,  Julienem Lourau. Zanim to się stanie, udzielił redakcji Jazzarium wywiadu, w którym wyjaśnia, jaki wpływ na przyjaźń i współpracę z Lourau miała tajemnicza Pannonica.

Często zadaję sobie pytanie o udział Słowian w procesie kształtowania międzynarodowej, szczególnie europejskiej sceny jazzowej. Jako Polacy mamy powody do dumy, nasz kraj wydał wielu wspaniałych muzyków, którzy zasłynęli na świecie jako znakomici improwizatorzy. Ale nasza tożsamość - moja na pewno - możliwie świadomie opiera się na przynależności do grupy ludności zamieszkującej wschodnią część Europy. Bynajmniej nie w rozumieniu słowiańskości jako przaśnej, ustrojonej w pstrokaciznę para-folkowej tendencji. Raczej słowiańskości mozaikowej. Tej, która w obliczu wielu współistniejących kultur za fundament ma prostotę i harmonię, a za sztandar fantazję, swobodę interpretacji - improwizację? Na tym tle jedną z ważniejszych postaci wspólnego, słowiańskiego dziedzictwa jest Bojan Zulfikarpasić. Pochodzący z Serbii pianista jazzowy znalazł swój dom we Francji, która doceniła jego ogromny talent, honorując min. odznaczeniem Chevalier de l'ordre des Arts et des Lettres z ręki francuskiego rządu. Pamiętam moment, gdy po raz pierwszy w życiu posłuchałam płyty "Solobsession" , pierwszego solowego albumu pianisty. Urzekła mnie do tego stopnia, że przez blisko 3 lata, co najmniej raz w miesiącu prezentowałam ją słuchaczom autorskiej audycji poświeconej muzyce Bałkanów, którą miałam przyjemność prowadzić w jednej z krakowskich rozgłośni radiowych. Teraz, gdy myślę o rodakach znających i ceniących twórczość Bojana Z, do głowy przychodzą mi z jednej strony ludzie zainteresowani muzyką Południowo-Wschodniej Europy, lub ci najbardziej zorientowani w europejskiej materii jazzowej. Kilka dni temu Bojan zgodził się odpowiedzieć na kilka moich pytań. Okazją do tego niecodziennego dla mnie wydarzenia była akcja crowdfundingowa, dzięki której Bojan Zulfikarpasić wraz z francuskim saksofonistą - Julien Lourau, zebrali pieniądze na wydanie albumu, podsumowującego 25 lat ich wspólnej działalności na scenie.

 

Wiedziałeś, że w Polsce jest całkiem spora grupa fanów Bojana Z?

Nie miałem pojęcia, ale bardzo się cieszę, że mam już tę świadomość (śmiech).

Nie jesteśmy liczni, ale za to bardzo wierni (śmiech). Większość amatorów Twojej muzyki dotarła do niej za sprawą największych europejskich magazynów jazzowych. Ale są też tacy, którzy odkryli Bojana Z eksplorując muzykę Bałkanów, wyjątkową dzięki swej wielokulturowości, nieregularnej metro rytmice i ujmującej prawdzie, jaką ze sobą niesie. Jaki jest Twój stosunek do własnych korzeni, także tych muzycznych?

Jest takie przysłowie afrykańskie „Gdy nie wiesz dokąd zmierzasz, spójrz skąd przychodzisz”. To trochę ilustruje mój stosunek do własnych korzeni. Jestem szczęśliwy, że urodziłem się na Bałkanach, gdzie muzyka jest wszechobecna i pełni rolę czasem bardziej społeczną, niż artystyczną… Czerpię z tego źródła mnóstwo inspiracji muzycznych i stylistycznych.

Uważasz, że istnieje specyficzna relacja między improwizacją, a muzyką tradycyjną Bałkanów?

Faktem jest, że w bałkańskiej muzyce ludowej jest mnóstwo miejsca dla improwizacji. Wprowadzenia do utworów są bardzo często improwizowane, w środku zawsze pojawia się obszerne solo – słowem istnieje wiele odniesień do jazzu. Rytm to kolejny element niezwykłej wagi w muzyce bałkańskiej, w jazzie również… Zatem widać wyraźnie, że punkty wspólne można mnożyć. Jednym z fenomenów muzyki ludowej jest jej bezpośredniość i prostota brzmienia, podczas gdy dla muzyka jawi się ona jako złożona i skomplikowana wykonawczo. To samo moglibyśmy powiedzieć na temat jazzu.

Porozmawiajmy zatem o jazzie. Technika symultanicznej gry na fortepianie i Fender Rhodes, którą stosujesz, mieszając brzmienie akustyczne z elektrycznym, kieruje moje myśli w stronę lat siedemdziesiątych. To był ten moment w historii jazzu, gdzie muzycy – choćby Keith Jarrett, pod wpływem Milesa Davisa zaczęli poszukiwać równowagi między mainstreamem a futuryzmem, nowoczesnością. Czemu służy ta kombinacja w Twojej muzyce?

Bardzo trafne spostrzeżenie! Grę na scenie rozpocząłem właśnie w latach siedemdziesiątych, więc moje pierwsze fascynacje muzyką improwizowaną pochodzą z tego okresu. Drugim, na co zwróciłaś uwagę, a co jest zgodne z prawdą jest fakt, że słuchałem zawsze bardzo intensywnie muzyki Milesa Davisa, pochodzącej z niemal wszystkich okresów jego życia. Marzyłem i chyba nadal marzę (śmiech), żeby zagrać z nim na jednej scenie. Jego podejście do przeszłości i przyszłości, zawsze było przykładem do naśladowania. Jazz jest dla mnie sposobem na życie – prowokującym to, co odważne i nieoczekiwane.

 

Kiedy myślisz o nowym albumie, który zamierzasz nagrać, jaka jest pierwsza myśl w Twojej głowie?

Ekscytujące dźwięki! Dźwięki, których dotąd nie słyszałem. Idea powstała z rozmaitych brzmień leży u podstaw mojej motywacji do tworzenia. I takie myśli przychodzą do mnie najczęściej w ciemności, w czasie snu… Bywa, że budzę się specjalnie po to, by zapisać pomysł. I wtedy rodzą się też tytuły moich utworów.

Możesz opowiedzieć w kilku słowach o przyjaźni z Julien Lourau?

Znamy się od 25 lat. I dokładnie tyle czasu ze sobą gramy. Przynależność do tego samego pokolenia, mimo, że nie dorastaliśmy w jednym państwie, przynosi wyjątkową energię już na wstępie, ale trwałość relacji tego rodzaju zależy od rzeczy, które się wspólnie przeżywa. I z Julien tak właśnie jest. Wspólnie wypite butelki, odkryte kraje – to wszystko przenosi się wraz z nami na scenę, by wprowadzić naszą muzykę w wyższą sferę, od samego początku.

Pannonica – klub muzyczny w Nantes, w którym rozpoczyna się historia Waszej znajomości – jednoczy, podobnie jak jej historyczny prototyp, czyli przyjaciółka Theoloniousa Monka?

Tak! Kluby jazzowe, takie jak Pannonica w Nantes z założenia stanowią laboratorium dla eksperymentów i podobnie jak w przypadku jakości muzyki jazzowej, źródłem sukcesu jest zaufanie między muzykami. Wszystko zaczyna się w klubie, dojrzewa. A przyjaciółka Monka… Współczesnemu światu brakuje postaci takich jak Nica De Koenigswarter.

Nowy album  duetu Bojan Z & Julien Lourau będą stanowiły nagrania, które zostały zarejestrowane na żywo. O czym będą opowiadały?

O naszej przyjaźni i gustach muzycznych, które czasem nas łączą, czasem dzielą, w każdym razie stanowią o dynamice zespołu. Było dla nas ważne, by nagrywać na żywo z udziałem publiczności, ponieważ doszliśmy do wniosku, że obecność słuchaczy dodaje naszej muzyce swoistej magii, a to dlatego, że jesteśmy w tym przedsięwzięciu we troje: my dwaj i człowiek, który odbiera naszą muzykę. Nie zadecydowaliśmy jeszcze, jakie dokładnie utwory zostaną wydane, ponieważ zagraliśmy bardzo wiele numerów, mocno zróżnicowanych, ale generalnie są to nasze kompozycje, niektóre starsze, niektóre świeższe, ale nigdy nie wydane na płycie w duecie.

Kilka miesięcy temu zakończyła się akcja na portalu crowdfundingowym ulule.com, gdzie zebraliście ponad 100% zakładanej kwoty na wydanie albumu w duecie. Widać Twoi fani są wierni i wspierający nie tylko w Polsce (śmiech).

To była wspaniała przygoda, która pozwoliła nam zbliżyć się do naszej publiczności, pomijając wszystkich pośredników, takich jak wytwórnie, agencje i sprzedawcy. Myślę, że to dopiero początek pięknej historii między nami i naszymi odbiorcami. I jedyną rzeczą, która nas w tym momencie interesuje jest utrzymanie wysokiej jakości na wszystkich płaszczyznach: muzycznie, także jeśli chodzi o jakość dźwięku, pod względem grafiki znajdującej się na okładce oraz jakości relacji z fanami. Ta ostatnia jest jedyną rzeczą, która ma znaczenie w obliczu upływającego czasu.

Jesteście mile widziani w Polsce.

Z przyjemnością do Was przyjedziemy!

Swoją drogą, pierwszy raz zdarza mi się rozmawiać z Serbem po francusku (śmiech). To bardzo bliski mi kraj. Dziękuję, że zgodziłeś się na wywiad.

Cała przyjemność po mojej stronie! „Dzięki,  do widzenia!” (śmiech).