Miles Davis

Jackie McLean - być jak Charlie Parker!

Nastoletni Jackie McLean wszedł do rodzinnego domu w Nowym Jorku tylnymi drzwiami, po ciężkim dniu. Nie chciał już wiele robić, na pewno niczego poważnego. Wszedł do kuchni i przywitał się z matką. „Był telefon do ciebie – powiedziała – Dzwonił „Bird” i powiedział, że masz być w klubie wieczorem. A! I masz zabrać saksofon”. I już nie było go w kuchni. Nie było go już nawet na schodach na piętro. Jackie siedział na łóżku w swoim pokoju ćwicząc jak opętany przed swoim wielkim dniem. Tego wieczoru miał grać przed samym Charliem Parkerem.

Keith Jarrett@78

Keith Jarrett to jeden z tych twórców, którego rozpoznaje niemal każdy przyznający się do zainteresowań jazzowych meloman i niemal każdy posiadacz bodaj najskromniejszej płytoteki obejmującej jazz. To zupełnie niezwykłe, ale spośród grona muzyków, którzy wyszli ze stajni Milesa Davisa, to właśnie jemu przypadła największa sława i to on uznawany jest za prawdziwą megagwiazdę. Tym bardziej to niezwykłe, że w tym elitarnym gronie są takie osobistości jak Herbie Hancock, Wayne Shorter, Chick Corea, że wymienię tylko tych najbardziej utytułowanych. To jednak Jarrett i wszelkie zdarzenia z nim związane stają się jakby w naturalny sposób tematem salonowych rozmów, zaś wizja uczestnictwa w koncercie – przedmiotem pożądania i zazdrości. 

Ron Carter - wzór elegancji i klasy!

Gdy Ron Carter rozpoczynał swoją – jak się miało okazać – błyskotliwą karierę muzyczną, nawet nie myślał o kontrabasie. Podobnie jak innego wielkiego basistę, Charlesa Mingusa, Rona pociągała wyłącznie wiolonczela. I podobnie jak Mingus, musiał stawić czoła kłopotom rasowym, toczącym amerykańskie życie społeczne i muzyczne. Nauczyciele niechęnie widzieli czarnego chłopca z wiolonczelą, wykonującego klasyczne dzieła 'białej' sztuki. Tak jak Mingus, Carter postanowił nie walczyć z oporem i po prostu zamienił delikatną wiolonczelę na kontrabas.

Herbie Hancock autobiografia - człowiek czantujący

Kiedy na polskim rynku wydawniczym pojawia się książka poświęcona jazzowi to jest to wielkie wydarzenie. Takich pozycji jest u nas jak na lekarstwo, a jeśli już się zdarzają to w znacznej większości poświęcone są postaciom reprezentującym przed nowoczesne okresy w historii tej muzyki. Jak na razie tłumaczeń na polski doczekał się Louis Armstrong, Duke Ellington, Ella Fitzgerald, Billie Holiday, a z nowoczesnych jazzmanów powąchał druku, ale za to w dwóch tłumaczeniach, tylko Miles Davis.

Bill Evans - muzyk wolny od swojej przeszłości

W historii jazzu zdarzyło się, że dwóch genialnych muzyków nosiło to samo imię i nazwisko. Z oboma grał Miles Davis, obu chwalił i każdy z nich wytyczał nowe kierunki rozwoju swoich instrumentów. Bohaterem tej historii będzie Bill Evans.

Billy Harper - Czarny Święty

Jest sierpień 2004 roku. Szczecin. Katedra św. Jakuba. W przestrzeni świątyni stają członkowie Chór Akademickiego im. Prof. Jana Szyrockiego Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie. Już nie pod przewodnictwem założyciela, który zmarł rok wcześniej, w kwietniu, ale za to pod batutą natępcy dr. Richarda Zielińskiego, znanego i cenionego amerykańskiego dyrygenta, szefa zespołów wokalnych i edukatora. Za chwilę na scenie pojawi się artysta z zupełnie innej bajki, z innego kraju i w ogóle z innej przestrzenie kultury.

Max Roach - człowiek bez przeszłości

W połowie lat czterdziestych, w nowojorskim klubie Roost odbyło się bebopowe jam session, którego najjaśniejszym punktem był muzyczny dialog perkusji i saksofonu. To Max Roach i Lee Konitz dyskutowali. Co niezwykłe w tej sytuacji, działo się to w czasach, gdy perkusistom rzadko udzielano głosu. Ale z Roachem było inaczej, on sam zabierał głos i nie pytał nikogo o pozwolenie.

Mike Stern - zawsze wiedziałem, że bardzo chcę grać właśnie jazz.

Mike Stern jest jednym z muzyków, kojarzonych głównie jako akompaniatorów wielkiego Milesa Davisa. Faktycznie, gitarzysta grał u Milesa przez kilka lat, co z pewnością musiało pomóc rozwojowi jego kariery. Ale bez przesady. Zanim Stern został włączony do grupy Davisa, miał za sobą już kawałek poważnego grania - występował m.in. w zespole perkusisty Billy'ego Cobhama a także w formacji Blood, Swear and Tears.

John "Mahavishnu" McLaughlin - „Muzyka nie jest najważniejszą rzeczą w życiu”

Gdy się grało na płycie „Bitches Brew” Milesa Davisa to można byłoby potem nie nagrać już nic, a i tak przeszłoby się do historii jazzu w wielkim stylu. – wyznał po jednym z koncertów Johna McLaughlina wierny i podekscytowany fan jego muzyki. I prawdę powiedział. Ciekawe swoją drogą w jakim stylu zapisuje się w tej historii człowiek, dla którego davisowski staż był zaledwie początkiem kariery, a band Milesa wcale nie pierwszym ważnym zespołem, w którym dane mu było występować.

Są gitarzyści, którzy grają szybko, ja akurat gram wolno - John Scofield

Zwykło się mówić, że współczesna jazzowa gitara dochowała się swojej Świętej Trójcy. Że jest w tym gronie Pat Metheny to wiadomo, bo jak miałoby go nie być skoro będąc wyśmienitym muzykiem i to spoza dziedziny muzyki popularnej doczekał się iście popowej sławy. Zagwarantowane w tej grupie miejsce ma także Bill Frisell, bo ostatecznie jest jednym z najbardziej oryginalnych gitarzystów w historii, któremu udało się stworzyć własny język bez podejmowania decyzji któremu muzycznemu rodzajowi będzie wierny.

Strony