Filozofia swobodnego przekraczania granic. Rozmowa z Rafałem Mazurem

Autor: 
Mateusz Magierowski
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne

Witam! Nazywam się Rafał Mazur, jestem muzykiem improwizatorem. Moją pasją i fascynacją jest kolektywna improwizacja swobodna - takie przywitanie znajdziecie otwierając stronę internetową gitarzysty basowego Rafała Mazura - artysty, którego powinien poznać każdy, dla kogo ważna jest improwizacja w muzyce. I oto nadarza się dobra okazja! Rafał Mazur w wywiadzie Mateusza Magierowskiego

Czym jest dla Ciebie improwizacja?

Improwizacja jest pewnym sposobem działania, dosyć niezwykłym bo pozwalającym przekroczyć sztywne schematy myślenia. Umysł każdego człowieka podczas procesu edukacyjnego ulega ustrukturowaniu, czyli przyjmuje pewne usankcjonowane tradycją czy obyczajem schematy myślowe, pomagające mu „rozumieć i postrzegać” świat, a co za tym idzie „właściwie” reagować na zdarzenia w tym świecie występujące. Proces strukturyzowania umysłu powoduje, iż po pewnym czasie tracimy możliwość postrzeżenia pełni możliwości działania w otaczającym nas świecie -  nasze postrzeganie i działanie ogranicza się do ram wynikających z przyjętych przez nas struktur. Za przykład może tutaj posłużyć sposób słyszenia muzyki, nazwany przez Bogusława Shaeffera „przyzwyczajeniem słuchowym”. Większość ludzi w kulturze europejskiej  (dotyczy to zarówno słuchaczy jak i muzyków) wykształciła swoje zdolności słuchania i przyswajania muzyki na przykładach z historii europejskiej muzyki lub rodzimej muzyki folkowej i dzięki temu wydaje im się, że muzyka musi być tonalna i rytmiczna w sensie repetatywnym (to tak w dużym uproszczeniu).  Dzięki temu jakiekolwiek fenomeny dźwiękowe nie pasujące do tych „przyzwyczajeń” są klasyfikowane jako muzyka zła, albo wręcz jako nie-muzyka. Stąd wciąż taki kłopot  z przyjęciem awangardy, nawet tej liczącej już sobie 100 lat. Metoda improwizowania, szczególnie swobodnego, pozwala na osiągnięcie stanu umysłu, dzięki któremu możemy przekroczyć te ograniczenia, równocześnie zachowując wszelkie umiejętności nabyte w procesie strukturyzowania umysłu (czyli w procesie edukacyjnym). O to właśnie chodzi w swobodnej improwizacji (przynajmniej w moim przypadku) - o wyjście poza schematy, gotowce, zasady stylistyczne. Improwizacja pozwala „wyskoczyć” ponad rzemiosło i wejść w coś, co tradycyjnie w Europie od wieków nazywamy kreacją, twórczością.

Jesteś nie tylko muzykiem -  realizujesz się także naukowo, przygotowując doktorat z zakresu filozofii chińskiej. W jaki sposób jej studiowanie wpływa na Twoją twórczość?

Często zastanawiałem się nad tym, czy to przypadkiem nie zainteresowanie daoizmem spowodowało, iż zafascynowała mnie idea swobodnej improwizacji. W ramach doktoratu badam filozoficzne, daoistyczne podstawy strategii działania, która była używana w działaniach artystycznych kręgu wenren - konfucjańskich filozofów, będących jednocześnie artystami. Praktykowali oni „swobodną ekspresję”, czyli metodę pozwalającą malować obrazy czy wykonywać kaligrafię tzw. „jednym uderzeniem pędzla”, czyli w akcie natychmiastowym i jednorazowym, bez wcześniejszych szkiców, późniejszych poprawek, czyli bez długotrwałej pracy nad dziełem. Na tej filozoficznej bazie rozwinął się również ideał osobowości feng liu, co tłumaczymy jako „wiatr i strumień”. Jest to ideał swobody i spontanicznej reakcji w działaniu. Te filozoficzne podstawy znajdujemy w chińskiej strategii działania dotyczącej wielu dziedzin ludzkiego życia - malowania obrazów, grania muzyki, rzemiosła i innych czynności dnia codziennego. To dzięki wyciągnięciu z nich wniosków i zastosowaniu ich w praktyce chińskie wu shu (umiejętność walczenia) przestało być techniczną umiejętnością a stało się sztuką. Te filozoficzne założenia oraz ich stosowanie w praktyce życiowej są przedmiotem moich badań. Staram się również od kilku lat adaptować je w praktyce swobodnej improwizacji, szczególnie kolektywnej.  Moim zdaniem lepiej pasują one do tej działalności niż wszelkie wypracowane w Europie „narzędzia”, których zresztą jest niezwykle mało. Stworzyłem nawet projekt warsztatów swobodnej improwizacji w muzyce, opartych o metody treningu Taiji - sztuki walki, która opiera się na wspomnianych filozoficznych podstawach.

Jakie inne muzyczne i pozamuzyczne inspiracje mają wpływ na Twoją twórczość?

Mogę chyba powiedzieć, że inspiruje mnie każda muzyka, którą w życiu słyszałem czy grałem (większość gatunków które usłyszałem i podobały mi się, grałem potem w różnych zespołach -  wyjątkiem jest muzyka klasyczna, którą grałem w szkole chcąc nie chcąc). A jest tego wiele, od heavy metalu poprzez folk celtycki po muzykę afrykańską - aż się nie chce wymieniać. Równocześnie jednak nic nie inspiruje mnie bezpośrednio, tzn. z tego wszystkiego został we mnie pewien „osad”, który jest teraz moim uposażeniem muzycznym, bagażem dźwiękowym, kulturą muzyczną w której i którą żyję. Ten bagaż jest ciągle wzbogacany. Nie korzystam jednak bezpośrednio z żadnych wzorców czy rozwiązań brzmieniowych. Jestem teraz na takim etapie, że fascynacje poszczególnymi stylami, gatunkami, instrumentami czy barwami muzyki mam już za sobą. Byłem kilka razy w życiu mocno zauroczony różnymi kwestiami dźwiękowymi  - dziś nie mam swoich ulubionych dźwięków. One wszystkie jednak zostały we mnie i są ciągle żywe, aczkolwiek nie tak intensywne jak niegdyś. Ostatnio zaś generalnie bardzo się wyciszam i słucham muzyki mniej niż kiedyś, natomiast mocno inspiruje mnie świat który nas otacza i to nie tylko kwestie związane z dźwiękiem, ale z przemianami świata. Mogę powiedzieć że jestem inspirowany mnogością form pojawiających  się i znikających, mnogością procesów, które zachodzą wokół. Ten niesamowity ruch niesie mnie ze sobą i na tej fali gram muzykę. Zupełnie niesamowite doświadczenie!  Inspiruje mnie również filozofia, którą osobiście uważam za rodzaj praktyki systematycznej refleksji. Studia filozoficzne podjąłem aby popracować nad pewnymi kwestiami, które wyniknęły z mojej praktyki artystycznej, a nie były rozwiązywalne za pomocą „technicznych” narzędzi muzycznych. Mam tu na myśli kwestie twórczości, kreatywności, które nieodłącznie są związane z działalnością artystyczną, a nie należą do kwestii czysto dźwiękowych. Dla mnie muzyka nie jest tylko i wyłącznie kwestią czysto dźwiękową, aczkolwiek daleki jestem od twierdzeń o semantycznych właściwościach dźwięku i szukania analogii językowych. Niemniej cała moja twórczość muzyczna ma swoje źródła pozadźwiękowe i je właśnie obejmuję filozoficzną refleksją, co moim zdaniem z kolei wpływa na moją kulturę muzyczną. Generalnie jest to  trudna do wyjaśnienia kwestia, aczkolwiek prosta w praktyce, jeśli poświęci się jej odpowiednio dużo czasu :-)

Muzyka improwizowana bez wątpienia nie cieszy się wielką popularnością w Polsce. Ty jako jeden z animatorów sceny improwizowanej w Krakowie starasz się tę muzykę popularyzować. Czy Twoim zdaniem można do muzyki improwizowanej zachęcić szersze audytorium, nie idąc na artystyczne kompromisy?

Ja tylko staram się grać tę muzykę, co prowadzi do tego, iż sam muszę zadbać o swoje zaplecze, czyli o organizowanie koncertów i zapraszanie innych improwizatorów do współpracy. Popularność nie jest kategorią, którą się specjalnie przejmuję. Jest grupa osób, które chcą przychodzić na koncerty muzyki improwizowanej i dla nich gram z przyjemnością. Nie bardzo jestem w stanie sobie wyobrazić, co trzeba by zrobić, aby przekonać do niej ludzi, którzy nie chcą jej słuchać. To jest działalność dla ludzi (zarówno słuchaczy jak i muzyków), którzy szukają rzeczy nieprzewidywalnych, którzy oczekują, że na takim koncercie zdarzy się coś innego niż na poprzednim. Równocześnie jednak są to osoby, poszukujące rzecz jasna pewnego rodzaju przeżyć estetycznych, które, krótko mówiąc, nie są osiągalne dla kogoś dysponującego dosyć prostymi i łatwymi „przyzwyczajeniami słuchowymi”. Muzyka improwizowana ma wiele twarzy i ciężko ją zdefiniować brzmieniowo, ale ewidentnie korzysta ze zdobyczy awangardy, free jazzu, tradycji muzycznych innych kultur i generalnie nie da się jej „odczytywać” według tradycyjnych kodów muzycznych. Poza tym nie jest gatunkiem muzycznym, choć wielu ją tak traktuje. Staram się nie używać terminu „muzyka improwizowana”, raczej mówię iż zajmuję się swobodną improwizacją w muzyce. Jest ona dla mnie metodą działania, w moim przypadku działania z dźwiękami. Jej efekty brzmieniowe zależą od zdolności improwizowania i „bagażu” improwizujących muzyków - z każdego spotkania może wyniknąć coś innego. Klasyfikacja stylistyczna, gatunkowa byłaby chyba dosyć trudna w takim wypadku. Wiem,  że wielu gra muzykę improwizowaną, uważając ją za kolejny styl. Starają się oni kopiować rozwiązania dźwiękowe swoich ulubionych muzyków, ale o problemach „kliszy” pisał już Derek Bailey. Wracając do istoty pytania: nie wiem jak popularyzować tę działalność i chyba jednak się tym nie zajmuję. Staram się stworzyć platformę do współpracy dla improwizatorów, a dla słuchaczy okazje do wysłuchania koncertów.

Współpracowałeś i współpracujesz z wieloma ważnymi postaciami sceny improwizowanej, nie tylko polskiej. Czy jest wśród nich ktoś, z kimś wypracowałeś „wyższy poziom” muzycznego porozumienia?

Zdarzało mi się grać koncerty niezwykłe pod tym względem, na bardzo wysokim poziome wspólnego porozumienia. Bez tych doświadczeń pewnie nie zajmowałbym się już swobodną improwizacją. To one właśnie są istotą tego rodzaju działania. Chodzi bowiem o to, co wyraził krótko i treściwie mój przyjaciel, saksofonista Keir Neuringer: „gdy improwizatorzy dobrze improwizują, to grają jakby muzyka była wcześniej zakomponowana”. Efekt brzmieniowy nie ma znamion niepewności, „szukania”, klecenia czegoś na siłę itd. To jest faktycznie niezwykle silne działanie wspólne, kolektywne. Co ciekawe, często pojawia się ono na pierwszych spotkaniach, gdy nie znamy się ze współgrającymi, co moim zdaniem dowodzi, iż nie jest to kwestia, jak twierdzą niektórzy, „wspólnego języka”, a raczej umiejętności „głębokiego” słuchania i błyskawicznego, adekwatnego działania. Czasem ma się wrażenie, że muzycy posługują się telepatią (przeczytałem to w pewnej recenzji o sobie). Nie jest to rzecz stała, wszystko bowiem moim zdaniem zależy od umiejętności wejścia w pewien stan umysłu, który nie jest stanem permanentnym. Trzeba nauczyć się go osiągać. Zdarzało mi się z kimś na przykład zagrać koncert na takim poziomie współpracy, ale następny koncert już nie doszedł tak wysoko. Doświadczenia takiego „wysokiego” improwizowania miałem z Keirem Neuringerem, Michałem Górczyńskim, Fredericiem Blondy czy ostatnio podczas koncertu z moim nowym wiedeńskim trio z Susanną Gertmayer i DiDi Kernem. Generalnie takich sytuacji było jednak więcej. Jest na świecie wielu dobrych i doświadczonych improwizatorów. Myślę nawet, że będzie ich coraz więcej jako że świadomość tego rodzaju działania twórczego wzrasta, rozwija się refleksja na ten temat, co pomaga w kształceniu się w metodzie swobodnego improwizowania.

Zdarza Ci się grywać improwizowane koncerty solo. W jaki sposób traktujesz tę formę swojej twórczości? Czy jest ona dla Ciebie równie istotna co improwizacja kolektywna?

Ostatnio jest coraz bardziej istotna, niemniej muszę powiedzieć, że najciekawiej, jak do tej pory, improwizuje mi się z innymi muzykami. To oni mnie inspirują i napędzają. To słuchając ich i reagując na ich działania, udaje mi się zagrać muzykę, która mi się najbardziej podoba. To improwizując z innymi, zdarza mi się grać rzeczy, które wcześniej nigdy nie przyszły mi do głowy. Z  drugiej strony improwizacja solowa to moment, kiedy całość konstrukcji dźwiękowej wyciągasz z siebie. Najłatwiej wtedy sięgnąć po „gotowce”, czyli tak naprawdę przestać improwizować. Swobodna twórczość zamienia się w szybką kalkulację, naprędce ustawianą konstrukcję ze znanych nam już klocków. Wiem, że są ludzie, którzy tak w ogóle rozumieją improwizowanie. Dla mnie jednak nie jest to ciekawe. Mnie interesuje przekroczenie tej granicy kalkulacji, szybkiego składania znanych elementów. Wiem, że to możliwe, bo doświadczyłem tego kilkakrotnie, ostatnio doświadczam coraz częściej. Jestem teraz na etapie namawiania kilku kolegów do wspólnego, systematycznego popracowania nad ćwiczeniem się w swobodnym improwizowaniu, tak jak ja je rozumiem. Uważam bowiem, że można i należy doskonalić umiejętności improwizatorskie. Są to inne umiejętności niż umiejętności muzyczne, które przy swobodnym improwizowaniu muzyki są oczywiście umiejętnościami koniecznymi, ale niewystarczającymi. W swojej pracy teoretycznej wyodrębniłem warunki, które powinny zostać spełnione, aby dobrze improwizować kolektywnie i są to kwestie zupełnie pozadźwiękowe. W przypadku improwizowania muzyki są one warunkami dobrego i ciekawego grania. Innymi słowy, jakość muzyki improwizowanej zależy od umiejętności improwizowania. Pod tym stwierdzeniem kryje się mnóstwo wiedzy i  poważna praktyka, o której teraz nie będę mówił -  szczegóły będzie można poznać podczas warsztatów, które niebawem będę prowadził. Ale dygresja chyba jest już zbyt wielka :-) Wracając do pytania: lubię solowo improwizować, aczkolwiek jeszcze bardziej lubię improwizować kolektywnie. Niemniej ostatnio mam coraz większą ochotę na granie solowych koncertów i chyba można nawet powiedzieć, że się do tego coraz bardziej przekonuję.

Wróćmy jeszcze na koniec do cyklu koncertów „Improwizje”, którego jesteś opiekunem artystycznym. Kogo będziemy mieli okazję usłyszeć w najbliższym czasie w krakowskich Literkach?

Już w najbliższy weekend będą miały miejsce dwa koncerty: tria Górczyński/Mazur/Chołoniewski oraz duetu Strycharski/Mazur. W marcu będę miał okazję gościć znakomitego alcistę amerykańskiego Marco Eneidi. W następnych miesiącach chciałbym zaprosić moich przyjaciół z Wiednia, czyli Susannę Gertmayer i DiDi Kerna, przyjedzie też ponownie do polski Keir Neuringer. W kwietniu ze swoim nowym projektem audiowizualnym odwiedzi Kraków mój kolega z Lipska – Fabian Niermann. Chciałbym, by jesienią przyjechali improwizatorzy z Chin, ale to jest duże, skomplikowane finansowo przedsięwzięcie i chwilowo na etapie planu.

Jakie są Twoje pozostałe muzyczne plany na 2013 r.?

Staram się wydać kilka płyt, nagranych ostatnimi czasy: duet z Keirem, trio z Raymondem Stridem i Liudasem Mockunasem. Będzie też premiera płyty w kwartecie z Anną Kaluzą, Kubą Sucharem i Arturem Majewskim. Wygląda na to, że  w tym roku ukaże się płyta nowego trio, którego działalność zainaugurowaliśmy budapesztańskim koncertem z Mikołajem Trzaską i świetnym perkusistą Balazsem Pandi. Z tej okazji planujemy też w maju krótka trasę po Polsce. Mamy też w duecie z Mikołajem zaproszenie na festiwal na Syberię i jeśli to dojdzie do skutku, to chciałbym przy okazji zagrać kilka koncertów w innych rosyjskich miastach. Organizuję też specjalny skład do projektu polsko-rosyjsko-białoruskiego, który ma duże szanse na jesienną inaugurację. Myślę też, że spróbuję w przyszłym półroczu odwiedzić Chiny, by pograć z miejscowymi improwizatorami. A co jeszcze się wydarzy -  zobaczymy. Jestem otwarty na propozycje :-)

Dziękuję za rozmowę.