Solar System
Lubię muzyką Charlesa Gayle’a. Lubię jego grę na saksofonie tenorowym, ale także kiedy odkłada rurę i zasiada przy fortpianie. Nie ma w niej nic co odkrywałoby nowe terytorium w jazzie, ale też przyznam nie mam takich oczekiwań wobec niego.
Widzę Gayle’a jako człowieka free jazzu, który zbudował swoje granie na bluesowej skale i z czarnej ziemi przodków czerpie dla niej życiodajne muzyczne siły. Czerpie je także z własnej duchowości, o której mówią zawsze ci, którzy go znają osobiście i mieli możliwość bywać w jego towarzystwie. Z kimkolwiek nie stałby na scenie ten jego silny rodowód determinuje brzmienie całego zespołu i temperaturę muzyki. I to całkiem wystarczy, żeby Gaylowi zaufać, szczególnie podczas koncertów, bo cały ten blues, cała duchowość i silne na swój sposób pojmowanie wolności stanowi jakiś rodzaj prawdy, której mam chęć słuchać.
A jak jeszcze w towarzystwie Gayle’a pojawia się Ksawery Wójciński – człowiek pewnie równie wielkiego ducha i serca to całkiem przestaje przeszkadzać świadomość, że muzykę, którą gra po pierwsze nie on wymyślił, po drugie, że jej idea liczy sobie dziś bez mała sześć dekad.
„Solar System” jest drugą płytą dokumentująca wspólne działania Gayle’a i Wójcińskiego. Na pierwszej zatytułowanej „Christ Everlasting” towarzyszył im jednak inny perkusista, Klaus Kugel, tutaj znakomicie zastąpiony przez rezydującego w Berlinie Maxa Andrzejewskiego. Inny był także repertuar. Utwory m.in. Monka, Coltrane’a czy Aylera zastąpiły kompozycje własne tria . Obydwie są jednak koncertowe, ta ostatnia nagrana w klubie 12 on 14, miejscu dla jazzfana z całą pewnością bardzo ważnym. Nie sugerujcie się jednak tytułem. To nie jest album koncepcyjny. Nie aspiruje do miana dział programowego, więc do bardziej łasym na erudycyjne popisy recenzentom doradzam, żeby nie szukali powinowactwa z Planetami Gustava Holsta, ani też muzycznym ucieleśnieniem wizji planetarnej, bo przecież planet w naszym systemie jest więcej niż siedem.
Właściwie możemy śmiało porzucić wszelkie sugestie interpretacyjne zawarte w liner note oraz w tekście, który rutynowo wydawca dostarcza dziennikarzom. Muzyka tria to opowieść o wrażliwości, jazzie, wolności, niekiedy w prostych, a niekiedy w przejmujących słowach wyrażona. I jako taką warto ją zapamiętać, choćby po to, żeby następnym razem, kiedy trio Charlesa Gayle’a z Ksawerym Wójcińskim zawita do nas albo sami znajdziemy się w jego orbicie, nie ociągać się śmiało pójść na koncert.
1. Mercury, 2. Venus, 3. Earth, 4. Mars, 5. Jupiter, 6. Saturn, 7. Uranus
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.