Passaggio

Autor: 
Paweł Baranowski
Courvoisier / Léandre / Ibarra
Wydawca: 
Intakt
Data wydania: 
03.05.2002
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Sylvie Courvoisier – piano; Joëlle Léandre – bass; Susie Ibarra – drums

Jazz grywany przez kobiety wciąż kojarzy się prawdopodobnie z wokalistkami. Z jazzem albo pełnym swingu, albo kobiecego liryzmu. I w istocie, statystycznie oceniając zagadnienie, chyba takim jest. Tym niemniej jednak, co jakiś czas trafiają nagrania, które stereotyp ten łamią, każąc nas dość dosadnie za swe niedopatrzenie i niezauważanie owych innych form.

Jedną z najczęściej goszczących płyt w moim odtwarzaczu jest „Passaggio” nagrane przez dość wyjątkowe trio, albowiem składające się wyłącznie z muzyków płci żeńskiej. Sylvie Courvoisier, Joëlle Léandre i Susie Ibarra, które są sprawczyniami tej muzyki nie tylko dołączają do wcale nielicznego grona zespołów wyłącznie kobiecych, to jeszcze zdecydowanie łamią ów stereotyp, o którym napisałem powyżej.

Jazzowa strona muzyki zawartej na Pasażu wywodzi się gdzieś z koncepcji Cecila Taylora. Przynajmniej sonorystycznie bywa zbliżona. Z drugiej strony, znając upodobania poszczególnych członkiń zespołu wątpię, by kierowały się swym uwielbieniem dla Wielkiego Muzyka. Ot, po prostu - wychodząc pewnie z odmiennych założeń - jakoś tak wyszło, że muzyka grywana w klasycznych triach fortepianowych przez Taylora (czyli fortepian, bas i perkusja) zbliżona jest do muzyki obranej przez trzy panie na tej płycie.

Posłuchać tu zatem można kilkadziesiąt minut pozornego chaosu, klasterowych brzmień, preparacji fortepianu, stukania w struny basu... niemal wszystkiego, by instrumenty te nie brzmiały przyzwoicie i jak Pan Bóg przykazał w XX w.;-) Tyle, że nagrania te powstawały, gdy wiek XX już się skończył i nikogo bardziej osłuchanego takie podejście do muzyki nie powinno dziwić. Osobiście znajduję w tych dźwiękach jakieś zniewalające piękno. Jak napisałem, z pozornego chaosu rodzi się cudowna, wielobarwna muzyka. Próżno tu szukać łatwych zagrywek, próżno oczekiwać łagodnych pasaży, próżno doszukiwać się klasycznie swingującej sekcji, z romantycznym fortepianem. Zamiast tego mamy na wpół dosadne dźwięki, które, gdy już ów chaos słuchacz ogarnie, gdy nauczy się słuchać tego typu muzyki, okażą się - jeśli nie melodyjną - to na pewno muzyką. Poprzeczka stawiana przez członkinie tria jest wysoka, ale doprawdy warto podołać trud jej przeskoczenia. Ręczę, że muzyka zrewanżuje się. Oby tylko nie zniewoliła kogoś jak mnie - nie mogę się od niej odczepić.

1.  Mini One; 2.  Mini Two; 3.  Mini Three; 4.  Mini Four; 5.  Mini Five; 6.  Taktlos Encore; 7.  Taktlos 1; 8.  Taktlos 2; 9.  Taktlos 3; 10.  Fact One; 11.  Fact Two; 12.  Fact Three