The Originals
Czy recenzowanie albumów kompilacyjnych ma jakikolwiek sens? W przypadku płyt w rodzaju „The Best of..” mam wątpliwości, tym większe, im bardziej rozpoznawalnemu artyście poświęcone jest dane wydawnictwo. Kiedy zatem i czy w ogóle warto sięgać po wydawnictwa składankowe?
Ależ oczywiście, jeśli tylko wnoszą cokolwiek nowego i wartościowego do naszego muzycznego świata. Nieznane nagrania koncertowe, rzadko spotykane, rozsiane po stronach B singli utwory zebrane na jednym nośniku? Proszę bardzo! Ale jest jeszcze jeden rodzaj wartych uwagi kompilacji. Trudno uznać je za zestawienie największych przebojów danego wykonawcy, to raczej wydawnictwa będące muzycznymi portretami danej artystki czy artysty.
„The Originals” jest albumem zaliczającym się do tego właśnie rodzaju publikacji. Na płycie zebrane zostały wyjątki z trzech spośród pięciu dotychczas wydanych przez Eugenie Jones albumów. Jones mimo niewątpliwych muzycznych uzdolnień, nie od razu sięgnęła po mikrofon. Tak, wokalistka na co dzień jest bizneswoman poświęcającą się także pracy społecznej i działalności non profit, śpiew jest dla niej zajęciem wynikającym przede wszystkim z potrzeby serca. Jednak w tym przypadku potrzeba idzie w parze z umiejętnościami, piękną barwą i wyczuciem stylu, bo co istotne - artystka nie tylko śpiewa, ale też sama pisze muzykę, teksty oraz produkuje nagrania.
W autorskich piosenkach Jones odbijają się jej korzenie, jej osobista historia, ale i tradycja wokalistyki jazzowej przywodząca na myśl wzorce, tak oczywiste jak Ella Fitzgerald czy Billy Holiday, ale przecież wciąż są to wzorce znakomite. W utworach Eugenie Jones nie ma jednak miejsca na kopiowanie czy podszywanie się pod cudzy styl. Wpływy klasycznych jazzowych div choć słyszalne, są zaledwie powracającym tu i ówdzie refleksem. Wykonywanie własnych utworów pozwala Jones zachować autentyczność i uniknąć rygoru „prawidłowego” śpiewania zgranych do cna wyjątków z Wielkiego Amerykańskiego Śpiewnika. Artystka niewątpliwie zna te utwory, ale świadomie omija interpretacje cudzych kompozycji. Obok przystępnej formy jest w jej muzyce obecny jakiś rodzaj determinacji korespondujący z życiowym doświadczeniem. Trzeba naprawdę ogromnego samozaparcia i wiary we własne możliwości, by za prywatne środki podróżować kilka lat po całych Stanach Zjednoczonych, w celu zebrania na jednym albumie wymarzonych partnerów muzycznych. A skoro wśród nich pojawili się: Reggie Workman, Julian Priester, Lonnie Plaxico i Delvon Lamarr to znak, że nie powinniśmy Eugenie Jones lekceważyć. Tym bardziej, że z talentem do pisania i śpiewania w parze idzie niepodważalna szczerość - i to ona jest największym atutem artystki.
Rafał Zbrzeski (Radio Kraków)
Sittin' at the Bar, But I Do, Sweet Summer Love, A Good Day, I Could Get Lost In Your Eyes, I'm Alright, Red Dress, Swing Me, All the King's Men, One More Night to Burn
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.