For Mahalia With Love
Lubię ten zespół, Red Lilly Quintet. Jak się dobrze zastanowię to jest to jeden z nielicznych bandów Jamesa Brandona Lewisa, który lubię po prostu, bez zastanawiania się dlaczego. Lubię jego brzmienie, to jak gra tam lider, jak brzmi Kirk Knuffke, lubię sekcję rytmiczną William Parker i Chad Taylor i podoba mi się udział Chrisa Hoffmana. Może nie tak bardzo jak jego udział w grupie Henry'ego Threadgilla, ale jednak.
To jest sympatia od pierwszego słyszenia. A dokładnie od czasu albumu Jesup's Wagon albumu wydanego dwa lata temu, który na stronach Jazzarium z lubością recenzowałem. Krótkie jest więc to moje lubienie. A teraz mam nowy album formacji i cieszę się, że lubienie będe miał okazję podtrzymać. Tym razem jednak potencjalnie jest trudniej, bo o ile poprzednia płyta zainspirowana została życiem i działalności postaci kompletnie mi nie znanej, o tyle teraz niesposób nie znać osoby, której twórczość skłoniła Lewisa do działania. Kim jest Mahalia Jackson wiadomo. Postać legendarna, wielka, cudowna, królowa gospel, ikona afroamerykańskiej kultury, przyjaciółka Martina Luthera Kinga, niestrudzona działaczka na rzecz praw obywatelskich, postać ogromnie ważna dla ogromnej części amerykańskiej populacji, w tym dla babci Lewisa.
Składa więc Lewis hołd pamięci swojej babci, swojej chłopięcej edukacji muzycznej i społecznej, ale co ważne nie składa go wprost. Nie zaprasza koleżanek wokalistek, żeby zaśpiewały ładnie, przejmująco lub kaznodziejsko. Zostawia muzykę samą sobie i zostawia i sobie, i nam, pole do pomyślenia jak tradycja może funkcjonować w języku najblizszemu Lewisowi, a więc języku jazzu silnie zainspirowanego swobodniejszym czuciem gatunku. To oczywiście, nie jest jazz zagrany w kompetencyjnym rozumieniu tradycji postbopowej. Jego pomysł na tę muzykę, ale też i w ogóle na lewisowską muzykę jest raczej opowieścią o emocjach. Muzyka to dobra przestrzeń żeby w taki sposób opowiadać swoją historię twórczą.
W tej perspektywie "For Mahalia With Love" wydaje się albumem wartym uwagi, tym bardziej, że Lewis wspierany jest przez wytrawnych muzyków, potrafiacych, płynać w takim spiritual mood nie tracąc nic ani ze swoich kompetencji instrumentalnych, ani z talentów narratorskich. Jest w tej muzyce radość, atmosfera świętowania, walka, radość i smutek. Jest więc wszystko to, co niezależnie jak bardzo chcielibyśmy wyidealizować i uabstrakcyjnić muzykę, składa się na codzienne życiowe doświadczenia każdego z nas. Nie jest źle, gdy z muzyce takie doświadczenie potrafi się odbijać, Myślę, że w muzyce Red Lilly Quintet tak własnie jest.
1. Sparrow; 2. Swing Low; 3. Go Down Moses; 4. Wade In The Water; 5. Calvary; 6. Deep River; 7. Elijah Rock; 8. Were You There; 9. Precious Lord
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.