Recenzje

  • Made Possible

    The Bad Plus to nie jest jakoś bardzo ceniony zespół w Polsce. Owszem grali tu już kilka razy, ale nie widzę szalu na ich punkcie. Ja tymczasem uwielbiam to co robią od samego początku, a przeróżne zarzuty „płytkości” czy zbytniej „pokazowości” tej muzyki łaskawie wyśmiewam. Bo to jest zespół którego kunszt jest dla większości nieosiągalny, a jego konsekwencja wielka i godna podziwu.

  • Adramelech: Book of Angels vol. 22

    Kolejny zbiór kompozycji Johna Zorna z serii "Books of Angels", słusznie opatrzony nazwą biblijnego demona Adramelecha, został wykorzystany przez jeden z najbardziej kreatywnych bandów nowojorskiej, awangardowej sceny muzycznej. Zion80 - radykalny "po zornowsku",  dynamiczny mocą afrobeatu, improwizujący z polotem. Tak brzmi muzyka żydowska XXI wieku.

  • Last Dance

    Może lepiej by się stało gdyby ten materiał nie trafił do sprzedaży? Może takie spotkania powinny zostać zachowane w tajemnicy? Jaka wielka byłaby to radość gdyby za X-dziesiąt lat, podczas porządkowania archiwum Keitha Jarretta odnalazł się zapis jego przyjacielskich, muzycznych igraszek z Charliem Hadenem? I gdyby materiału tego słuchać można było wyłącznie w prywatnym studiu pianisty - Cavelight? Teraz jednak, gdy płyta „Last Dance” dostępna jest na wyciągnięcie ręki, na muzykę na niej zawartą patrzy się nie jak na dowód muzycznej zażyłości, ale jak na produkt - wobec którego można próbować składać reklamacje. 

  • Cosi Lontano… Quasi Dentro

    To jest płyta, która dawno, dawno temu zmieniła moje pojmowanie jazzu o 180 stopni i właściwie to ona spowodowała, że powiedziałem sobie: tak, w jazzie można tworzyć dzieła które porażają, które wstrząsają. Fenomenem tej płyty jest to, że przy zachowaniu integralności jazzowego języka i frazowania, jej atmosfera i klimat są tu kompletnie jakoś nie jazzowe, odległe od jazzowej tematyczno – wariacyjnej narracji. W ogóle nie są „jakieś” – ta płyta ma wręcz swój osobny język i logikę.

  • Prana

    Gdyby próbować wskazać tradycję spoza obszaru Europy i Ameryki Północnej, która w największym stopniu wpłynęła na rozwój jazzu z pewnością dość poważnie w tym kontekście należałoby rozpatrzeć szeroko pojętą muzykę hinduską, z której skarbca czerpały tak znamienite postaci -by wymienić tylko kilka- jak John Coltrane, jego małżonka Alice,  Don Ellis, John McLaughlin czy - na polskim gruncie - Sławomir Kulpowicz.

  • Non Sequiturs

    Non Sequiturs to trzeci krążek kwartetu Liebman-Eskelin-Marino-Black dla wytwórni HatHut. Saksofoniści prowadzą swoje tenorowe dialogi już od 2005 , począwszy od "Different But The Same" i "Renewal" wydanego 3 lata później. Jak się potoczyła rozmowa na ostatnim albumie? Dość oszczędnie...

  • Black Love

    Debiutanckie LP „Black Love” Carlosa Garnetta (1974) to idealny prequel do opisywanej tydzień temu płyty „The Seeker” (2014) Azara Lawrence’a. Obaj Panowie wywodzą się w końcu z jednego środowiska i po dziś dzień wspólnie, dumnie reprezentują nurt spiritual-jazzu. Oprócz punktów wspólnych są też i wyraźnie różnice, obrazujące jak mocno zmienił się ten nurt przez równe 40 lat.

  • ISAM

    Trudno jest pisać recenzje współczesnej muzyki elektronicznej, która z założenia jest bogata w odniesienia i konteksty a zarazem dość abstrakcyjna i nie zawiera przecież tak robudowanej warstwy harmoniczno-melodycznej jak jazz czy muzyka współczesna. Trudniej jeszcze zdefiniować twórczość samego Amona Tobina, który jest chyba jednym z najbardziej eklektycznych i kreatywnych twórców „postklubowej” elektroniki.

  • Mise En Abîme

    "Mise En Abîme", to coś więcej niż błyskotliwe nawiązanie do artystycznych środków wyrazu, poprzez fonetyczny zapis francuskiej nazwy zjawiska historii bez historii, czy powielających się lustrzanych odbić. To prawdziwa metodologia utworu muzycznego według Lehmana. To jeden z ważniejszych albumów jazzowych ostatnich lat.

  • Jedwabnik

    Płyta Jedwabnik efemerycznego projektu Dwutysięczny nie ma zbyt wiele wspólnego z muzyką improwizowaną sensu stricte, choć samego studyjno-produkcyjnego intuicjonizmu w utworach z pewnością nie brakuje. Zdemaskujmy osoby dramatu: spiritus movens całego przedsięwzięcia – Błażej Król, muzyk najbardziej identyfikowany z formacją UL/KR.

  • The Seeker

    Spiritual-jazz zaczął po mału (ale nie po cichu) wdzierać się do post-bopowej i free-jazzowej muzyki początku lat 60., by w końcu z wielkim hukiem, najczęściej przy akompaniamencie gąszczu instrumentów perkusyjnych, stać się na chwilę jednym z wiodących nurtów w jazzie. John Coltrane, Alice Coltrane, Pharoah Sanders, McCoy Tyner, Albert Ayler, Don Cherry, Archie Shepp - wszyscy ulegli wspaniałemu, religijnemu (być może pozornie) uniesieniu.

  • Visions of Emerald Beyond

    Jazzrock, dziś to hasło kompletnie przebrzmiałe, przez wielu wręcz znienawidzone, ale w latach 70. to było coś co elektryzowało masy i pozwoliło takim twórcom gatunku jak Miles Davis (a w Polsce SBB czy Niemen) wskoczyć na zupełnie inny pułap popularności, przenosząc się nieraz z klubów na gigantyczne rockowe festiwalowe sceny. I grać dla zupełnie innej publiki.

  • Landmarks

    Miłośnicy zespołu Fellowship band mają ciężkie życie. Założony przez Brina Blade’a zespół jak do tej pory nagrał cztery płyty, a od czas jego powstania upłynęło już 16 lat. Oczywiście Brian jest bardzo zajętym muzykiem. Pochłania go praca z Waynem Shorterem, aktywność sidemana, tak więc siłą rzeczy Fellowship Band bywa, że musi czekać.

  • Mavi

    Niecodzienny to zespół. Włoski akordeonista ze Spoletto, francuski tubista grający czasem na starożytnym instrumencie serpent i gitarze basowejz Hericourt i szwajcarski drummer mieszkający w Zurychu, który dzieciństwo spędził w Kamerunie. Luciano Biondini, Michel Godard i Lucas Niggli.

  • In Between

    Eric Truffaz nie uchodzi dziś za jakąś wybitnie pierwszoplanową postać jazzu. Albo dokładniej – za osobę, która nadaje temu gatunkowi jakieś nowe nieznane sensy i kierunki. Nie uchodzi za „klasyka”, jak również pojęcie jazzowej awangardy niespecjalnie do niego przylega. Kim więc jest Truffaz? Kolejnym jazzowym hochsztaplerem i „ściemniaczem” pokroju Kennego G? Popowym artystą snobistycznie ubierającym swoją działalność w szaty „świętego” jazzu?

Strony