Characters On A Wall
Od czasu kiedy Louis Sclavis pojawił się na scenie minęło niemal pięć dekad. Tak, tak, pierwsze działania tego wybornego klarnecisty pojawiły się w 1975 roku i są na to dowody płytowe. Wówczas Sclavis oraz gromadka przyjaciół wydawali się młodzianami chcącymi odmienić oblicze muzyki francuskiej, co więcej ludźmi pragnącymi włączyć w jazzową / improwizatorską narrację również francuski folk.
Najpierw zabrał się za to w zespole Workshop de Lyon potem jako lider działający pod własnym nazwiskiem, z czasem mogący pochwalić się nie tylko zbiorem znakomitych, odkrywczych płyt, jak również imponującą listą współpracowników, także i tych zza wielkiej wody. Do dziś pamiętam cudowne albumy które wydawał dla nieistniejącej już firmy IDA Records („Clarinettes”,” Chine”, „Ellington On The Air”) oraz koncertowy texierowski „Paris Battignolles” z ekscytującym pojedynkiem na saksofony z Joe Lovano, nagranym na długo zanim ten stał bardzo słynnym muzykiem. Wyjątkowo smakowite doświadczenie!
Dzisiaj Sclavis to gwiazda. Nie u nas oczywiście wiadomo, ale na świecie owszem! Nie dawno, ale jednak w roku ubiegłym, wydał płytę „Characters On The Wall”, chyba trzynastą w barwach ECM, co czyni go nieomal flagowym muzykiem monachijskiej stajni. Tym razem zabrał ze sobą do studia nagraniowego kwartet z pianistą Benjaminem Maussay’em, perkusistą Christophem Lavergne i wyborną kontrabasistką Sarahą Murcią. Całość albumu wypełniona jest jak to zazwyczaj bywa u Sclavisa kompozycjami własnymi. I w jakiś sposób może być potraktowana jako bezpośrednie nawiązanie do albumu Napoli Walls (ECM) nagranego piętnaście lat temu, także z inspiracji dziełami sztuki ulicznej francuskiego malarza Ernest Pignon-Ernesta . Wówczas pożywką twórczą były dzieła mistrza Ernesta pozostawione na murach Nepolu dzisiaj paleta miast i krajów jest szersza. Nie geografia jednak jest tu istotna.
Wydaje się, że Sclavis podąża za kreską malarza. Dostrzega w niej jakiś narracyjny koncept, który na swój sposób podziwia dźwiękami, dbając o detale, pieczołowicie pochylając się na jego malarską techniką samemu rewanżując się równie nienagannym warsztatem. Ale, co ważne, nie po to by ostentacyjnie zademonstrować swoje mistrzostwo. Tak, Sclavis potrafi użyć swoich wielkich umiejętności w taki sposób żeby służyło to muzyce i nie miało wymiaru próżnej bufonady. Umie i chce aby wiedza wprzężona została w opowieść. Potrafi się zatrzymać, zastanowić i odleźć dźwięki proste, ale też w tej prostocie istotne i co najważniejsze umieścić je w kontekście, pozwolić wybrzmieć i nabrać znaczenia. Odnoszę wrażenie, za pozorną lekkością muzyki, za uroczymi, niekiedy odrobinę nostalgicznymi tematami na „Characters on the Wall” ukrywa się ten rodzaj wrażliwości artystycznej obok którego warto nie przechodzić obojętnie.
I tym razem doskonale, o wiele lepiej niż w innych przypadkach, temu uważnemu i dbającemu o szczegół komponowaniu oraz graniu służy bajecznie wypieszczone nagranie dokonane przez Gerarda de Haro w słynnym studiu La Buissone nieopodal Avignonu.
1. L'heure Pasolini; 2. Shadows And Lines; 3. La Dame de Martigues; 4. Extases; 5. Esquisse 1; 6. Prison; 7. Esquisse 2; 8. Darwich Dans La Ville;
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.