Recenzje

  • Dee Dee’s Feathers

    Na swoim najnowszym albumie Dee Dee Bridgewater wykonuje nowoorleańskie standardy w aranżacjach orkiestrowych. Niby wszystko na swoim miejscu: słynne utwory, świetny warsztat, zabawa wokalem, bogate instrumentarium. Jednak dotkliwie brakuje tu pierwiastka twórczego. Miał być sprawdzony przepis na udany album, a wyszedł standardowy krążek, jakich na rynku tysiące. Trochę miałko, jak na jedną z największych współczesnych wokalistek.

  • Tutu

    Z firmą Atlantic nagrywali wiele swoich najznakomitszych pyt najwięksi jazzowi wizjonerzy. Miles Davis był jednym z nielicznych, którzy kontraktu z labelem Ahemta Erteguna nie podpisali, ale kiedy zmieniła się struktura właścicielska w firmie i cały katalog stał się własnością Warner Music Group przyszedł w końcu czas, aby i „Czarny Książe” zaczął wydawać płyty opatrzone tym logo.

  • If Wolves Could Buy CDs

    Album powstał w 1997 roku. Nagrano do w studiu i co i nic! Jego twórcom przez pierdylion lat nie udało się znaleźć domu! Nie zainteresował się nim nikt, pomimo, że muzycy oferowali go wielu oficynom wydawniczym. Najczęściej słyszany przez nich argument to taki, że to muzyka trudna do sklasyfikowania i przez to zapewne jeszcze trudniejsza do sprzedania i kto wie czy wśród nich nie padł argument ostatecznie grzebiący materiał w szufladzie, możebyśmy wydali gdyby wilki zaczęły kupować kompakty.

  • Amorphae

    Z przygotowaniami do pierwszego autorskiego albumu Bena Mondera dla wytwórni ECM wiązały się przykre okoliczności. Otóż rok po zarejestrowaniu z myślą o nim dwóch utworów z Paulem Motianem, muzyk ten zmarł. Na jego miejsce wkrótce zaproszono inną legendę perkusji – Andrew Cyrille'a, który pojawia się w czterech kompozycjach. W dwóch z nich do Mondera i Cyrille'a dołącza keyboardzista Pete Rende, zaś cały materiał stworzony z nimi okala gra solo gitarzysty, który rozpoczyna i zamyka w ten sposób album.

  • Both Are True

    Anna Webber i Angela Morris, nowojorskie kompozytorki i saksofonistki, które połączyły siły, a co ważniejsze wrażliwość, we wspólnym projekcie orkiestrowym. Muzyka na albumie „Both Are True” przywołuje wiele skojarzeń, ale jest też oryginalna i chwilami bardzo zaskakująca.

    Otrzymujemy 9 kompozycji i blisko 60 minut autorskiej muzyki na 18 osobową orkiestrę z dwoma krótkimi duetami Webber / Morris, które pozwalają nam na lepsze zrozumienie ich muzycznej wyobraźni.

  • Concertgebouw Brugge 2014

    Pianista Georg Graewe, wiolonczelista Ernst Reijseger i perkusista Gerry Hemingway znani są na światowej scenie muzyki jazzowej i improwizowanej od lat, ale być może niewielu z nas pamięta, iż jako trio debiutowali 30 lat temu. Na tę okoliczność Fundacja Słuchaj! proponuje nam ich koncert, zarejestrowany na … 25 lecie tria, albowiem nagranie “Concertgebouw Brugge 2014”, zgodnie ze swą nazwą, powstało pięć lat temu. Płyta w formacie CD jest dostępna od listopada ubiegłego roku.

  • Inner Conflicts

    Billy Cobham idzie przez życie jak burza. Najpierw rozsadzał bopowy koncept Horace’a Silvera swoim podszytym wojskowym drylem bębnieniem, potem zrobił furorę z braćmi Brecker jako Dreams, by zrobić jeszcze większa na sesjach u Milesa Davisa, a dalej objawić się jako najpotężniejszy pałker świata w Mahavishnu Orchestra. Po paru latach grywania w cudzych bandach Cobham postanowił zostać liderem i wydawać co najmniej płytę rocznie.

  • Llovage

    Dwójka doświadczonych muzyków z jazzowym zapleczem wzięła na warsztat muzykę elektroniczną. Olo Walicki i Jacek Prościński, bo o nich mowa, transformują niepowiązane ze sobą  sample w przestrzenne, a nawet orkiestrujące [sic!] kompozycje. Ich debiutancki album „Llovage” to coś zdecydowanie więcej niż zbiór elektronicznych utworów. U Walickiego i Prościńskiego 2+2=5.

  • The Adornment of Time

    Płyt ukazujących się w 2020 roku przybywa i co szczególnie powinno cieszyć - wiele z nich zasługuje na to, żeby napisać o nich kilka ciepłych słów. Czasami trzeba jednak odłożyć na bok bieżące sprawy, by wrócić do tego, co wydarzyło się wcześniej, a zupełnie niesłusznie nie zostało zauważone. Sporym przeoczeniem był z mojej strony wspólny album perkusisty Tyshawn Sorey’a i pianistki Marilyn Crispell. Nadrabiam zatem zaległości, póki jest na to czas.

  • Even Better

    Wolność tworzenia jest dla nas najważniejsza, nawet wtedy gdy narzucimy sobie ograniczenia wynikające z grania prostych, melodyjnych utworów - tak w jednym zdaniu można by promować płytę Michaela Formanka, nagraną w trio z udziałem Mary Halvorson i Tima Berne.

  • Even Better

    Wolność tworzenia jest dla nas najważniejsza, nawet wtedy gdy narzucimy sobie ograniczenia wynikające z grania prostych, melodyjnych utworów - tak w jednym zdaniu można by promować płytę Michaela Formanka, nagraną w trio z udziałem Mary Halvorson i Tima Berne.

  • Landscapes

    Brytyjska, piorunującą mieszanka doświadczenia i młodości, w kameralnym kwartecie bez instrumentu perkusyjnego - Paul Dunmall na saksofonie sopranowym i flecie, Philip Gibbs na gitarze, Benedict Taylor na altówce i Ashley John Long na kontrabasie. Opowieść w sześciu częściach, 56 minut i 8 sekund (Bristol, Victoria Rooms, wrzesień 2018r.).

  • Chords Of Connections

    Paula Dunmalla, brytyjskiego saksofonistę starszego pokolenia, cenimy na Trybunie niezmiennie. Pod koniec zacnego roku ’16 przypomina się nam ciekawym, klasycznym kwartetem jazzowym (sax z pełną sekcją rytmiczną). Para Edwards - Sanders była na tej stronie odmieniana już przez wszystkie przypadki. Pianista Liam Noble z pewnością tu debiutuje, choć nie jest muzykiem, który dopiero, co uciekł sroce spod ogona.

  • Three

    Za każdym razem, gdy dociera do mnie informacja o premierze kolejnej już nowej płyty australijskiego zespołu The Necks, a tych premier namnożyło się tyle, że trudno zliczyć je w pamięci - zaczynam zastanawiać się nad tym, czy znowu czymś zaskoczą. Bo ileż to już razy można. Australijskie trio od zarania swoich dziejów opiera swój pomysł na muzykę mniej więcej na tym samym: powolnym, wręcz ślamazarnym budowaniu nastroju. W tej kategorii to zawodnicy wagi ciężkiej. Trudno ich pobić.

  • Bird Calls

    Rudresh Mahanthappa znany jest z tego, że o swoich korzeniach opowiada z dużą ochotą. Czynił to już wielokrotnie, włączając elementy tradycyjnej muzyki południowych Indii w wiele spośród płyt, które dotychczas pod jego nazwiskiem się ukazały. Nie inaczej sprawa się miała z jego poprzednimi nagraniami wydanymi pod szyldem wytwórni ACT – Samdhi oraz Gamak. Tytuł najnowszej płyty z tej serii nie brzmi już co prawda egzotycznie, ale też o innego rodzaju korzenie tym razem chodzi.

Strony