Recenzje

  • Remember Now

    Kiedy usłyszałem fanfarową introdukcję puzonu i saksofonu, po upewnieniu się, że w kieszeń odtwarzacza zawędrowała dobra płyta, pomyślałem, że Steve Swell do spółki z Sabirem Mateenem przeszli na stronę tych jazzmanów, którzy zamiast dąć w swe rury ile wlezie, ku uciesze jazzowej braci zajęli się cyzelowaniem cudnych dźwięków i harmonii niczym z utworów Pendereckiego (chociażby, dla nielubiących Pana Krzysztofa, proszę sobie tu umieścić kogokolwiek Lutosławskiego, Cage'a,

  • HIGH CONTRAST

    Oto mamy płytę nagraną na przełomie lat 70/71  w różnych studiach w Hollywood, będącą efektem współpracy,  a zarazem zderzeniem dwóch indywidualności: mistrza gitary fachowo osadzonego w świecie jazzu, rocka, muzyki latynoskiej, rhythm & bluesa Gábora Szabó oraz Bobby'ego Womacka, gitarzysty czołowego, śpiewaka i tekściarza rhythm & bluesa.

  • Yes!

    Aaron Goldberg jest pilnym uczniem. Odrobił swoje lekcje z historii i dziś w jego grze na klawiszach pobrzmiewają duchy Theloniousa Monka, Duke'a Ellingtona i Ahmada Jamala. Wszystko pięknie. Pianista skrupulatnie przestudiował każdą nutę, jaką zagrali wielcy pianiści jazzu i wyselekcjonował cechy ich gry, które najbardziej mu odpowiadają. Gra świetnie – ręce same składają się do oklasków nad tym popisem erudycji jazzowej. Ali Jackson Jr to świetny perkusista, grający jak Max Roach albo Kenny Clarke.

  • Inana

    Amir ElSaffar jest 34-letnim pół-Irakijczykiem, pół-Amerykaninem. Jego muzyka siłą rzeczy jest połączeniem tych dwóch światów – ale w niebywale naturalny sposób. Nie znajdziecie tu sztucznych miksów, jakie często spotykamy w world music. Tak jak ElSaffar ma dwie kultury, tak jego muzyka składa się z dwóch, symbiotycznie funkcjonujących części. Nikt nie wie, gdzie kończy się jedna, a zaczyna druga. Z tej nieuchwytnej dychotomii wyrasta bogactwo odnóg i kierunków.

  • The Continents: Concerto For jazz Quintet & Chamber Orchestra

    Chick Corea – jedna trzecia świętej trójcy jazzowej pianistyki obok Keitha Jarretta i Herbiego Hancocka. W ubiegłym roku obchodził swoje 70. urodziny. Pewnie między innymi z tego powodu świat podarował mu kolejną statuetkę Grammy. Corea należy do grona artystów, których jest bardzo trudno nie podziwiać. Można oczywiście jego muzyki nie lubić, nie zgadzać się z jego ideami fuzji gatunków, być chłodnym wobec jego elektrycznych supergrup albo po prostu mieć innych faworytów w dziedzinie fortepianowej i kompozytorskiej sztuki.

  • Tango 1-8

    Hannes Enzlberger to basista zwykle kojarzony z europejską, a ściślej mówiąc, austriacką sceną jazzową.

  • Apparent Distance

    Graj, płyto, graj! Nie przestawaj! To były moje myśli po 15 sekundach od włączenia odtwarzacza. Na album pięciogwiazdkowy czytelnicy czekają bezustannie. I na pewno pięć, sześć, co ja mówię, dziesięć temu by dali! Tylko do szóstej minuty nagromadzone skojarzenia: naturalna indywidualność, brak grawitacji, wyobraźnia bajkowa, Braxton kornetu, Blue Note lat 50., 60. i 70. i… Eremite Records? Głęboka Ameryka i współczesna Europa, Peter Kowald i Vitold Rek… Jak??? Bystrość umysłu, skakanie tam i siam. Fred Firth flamenco?

  • Ghost Of The Sun

    Ta piękna płyta to dowód na to, że można nadal grać ciekawie i tradycyjnie. Słowa „tradycyjnie” używam w tym wypadku z braku lepszego określenia; kompozycja i brzmienie tego albumu odsyłają do najlepszych lat działalności Colemana Hawkinsa czy Stana Getza. Jednak nie jest ani trochę odwiedzanie cmentarzy czy zakurzonych muzeów.

  • Qattara

    Podejrzewam, że nazwisko Co Streiff niewiele mówi fanom jazzu w Polsce. Mnie również. Jej autorska płyta „Qattara” jest bodaj pierwszym i jedynym moim doświadczeniem z muzyką tej saksofonistki. Nieczęsto czytuję notki dołączane do płyt. Tym razem zastanowiło mnie wskazywanie w niej na zainteresowania arabską muzyką ludową Streiff i próba zazębienia muzyki znajdującej się na płycie z muzyką arabską.

  • Song For My Sister

    Ciężko być w stosunku do tej płyty bardzo krytycznym. Trudno też ostro i niepochlebnie wypowiadać się o Roscoe Mitchellu. Poniżej dobrego poziomu nie schodzi od wielu lat, ale - przyznajmy - od wielu lat wydaje się muzykiem nieco na oślep poruszającym się po muzyce.

  • Filing The Profile

    Stary dobry papier w linię. Nie pamiętam kiedy go ostatnio używałem. Zawsze wolałem kratkę. Jacek Kochan wybrał jednak na okładkę swojej najnowszej płyty właśnie papier w linię, sfotografowany w dodatku przez towarzyszącego mu podczas tej sesji nagraniowej pianistę - Dominika Wanię. Kwartet dopełniają: Andrzej Święs na kontrabasie oraz George Garzone na saksofonie tenorowym. Jest w tej muzyce coś oldschoolowego, na miarę owego papieru w linię.

  • Radio Music Society

    W 2010 roku mieliśmy „Chamber Music Society”, teraz, po prawie dwóch latach, mamy kolejną odsłonę muzycznego stowarzyszenia, tym razem radiową. „Radio Music Society” jest pewnie jedną z najbardziej oczekiwanych płyt pierwszego kwartału tego roku. Zapowiedziana jakiś czas temu, a wydana teraz, ma szansę stać się krążkiem, który w jakiś sposób podzieli środowisko jazzfanów.

  • Contemporary Quartet plays music of Bacewicz, Kisielewski, Komsta, Lutosławski, Penderecki

    Wydarzenie. Zanim jeszcze płyta ta się ukazała, stała się już legendą, wydarzeniem właśnie. Legend się nie recenzuje. One się nie poddają recenzjom. Przeczytajcie zatem jedynie kilka luźnych refleksji, jakie pozostawia we mnie słuchanie tej płyty. Dlaczego wydarzenie? Bowiem, to pierwsze od trzydziestu lat sięgnięcie po muzykę Krzysztofa Pendereckiego i wykorzystanie jej jako materiału do jazzowego przetwarzania.

  • Accelerando

    Gdyby ktoś spytał mnie dlaczego słucham najchętniej właśnie współczesnego jazzu, zamiast odpowiadać, włączyłbym tę właśnie płytę. Gdyby ktoś spytał mnie od jakiego albumu zacząć swoją przygodę z jazzem, również wskazałbym nowe nagranie Iyera. Być może nawet zapytany o godzinę, odparłbym: "Accelerando".

  • Delirium

    Ma w sobie coś z Erika Dolphy'ego, Olivera Lake'a, wczesnego Archie Sheppa i Thomasa Chapina. Pochodzi z Izraela, od 1991 roku mieszka w Nowym Jorku. Grywa jazz, grywa free, ale... z drugiej strony jest jednym z filarów Gogol Bordello, wielonarodowościowej komandy grającej wszystko co się da, wymieszane w bałkańsko-cygańsko-ukraińsko-bliskowschodnim sosie podszytym dubem, punkiem, reggae i nie wiadomo czym jeszcze. 

Strony