Gerald Cleaver - perkusista, kompozytor i nauczyciel urodził się i edukację odbierał w Detroit. Tam też założył swój pierwszy zespół - z kolegą ze szkolnej ławy...Craigiem Tabornem. Dziś tę dwójkę wymienia się jednym tchem jako przedstawicieli nowej generacji kreatywnej nowojorskiej sceny improwizowanej. “Be it as I see it” to czwarta autorska płyta Cleavera, która w tym roku ukazała się w cyfrowej dystrybucji.
Geralda Cleavera znać powinni miłośnicy muzyki Roscoe Mitchella, Henry’ego Threadgilla, Davida Torna, Williama Parkera czy Mathew Shippa. To on bębnił w wielu z ich ostatnich projektów. Szczególne dobrze przyjęty był album Out Of This World's Distortions tria Farmers by nature (Taborn-Parker-Cleaver) oraz The Hour of the Star kwartetu Ivo Perlmana.
“Be it as it is” to dość dziwne nagranie. Eklektyczne, liryczne i osobiste. Nie tylko Gerdolwi towarzyszy tu jego ojciec, także perkusista, grający m.in. z Joe Hendersonem - John Cleaver (zwany Uncle June). Syn właśnie jemu zadedykował ten album - jemu i Sun Ra. Utwór "Lee/Mae" poświęcony jest mamie i babci Geralda. W kompozycji "He said" ojciec Cleavera jakby poucza syna jak żyć, co znaczy odpowiedzialność.
Album ten, co może nie być oczywiste dla nie-amerykańskiego odbiorcy, inspirowany jest Wielką Migracją - przenoszeniu się z południa Stanów Zjednoczonych, z terenów uprawnych do miast na północy. Taką podróż ma za sobą rodzina perkusisty - ze wsi do Detroit. Podobną odbywają mieszkańcy graniczącego od południa z USA Meksyku.
Nieoczywiste jest również muzyka na płycie. Począwszy od licznego instrumentarium, wziętego z pozornie odmiennych stylistyk - jazzu, kameralistyki, elektroniki, folku... Sekcja dęta (saksofony, klarnety, flet) sąsiaduje tu z instrumentami klawiszowymi, banjo i recytacją. Album otwiera ściana dźwięku, a po chwili Cleaver sam wygłasza "to love is to be loved". W kolażu stylistyk słychać Hendrixa, fusion, muzykę współczesną i bluesa. Do tego większość utworów to krótkie, nietrwające 3 minut miniatury, niekiedy nawet urwane przedwcześnie jak piękna, delikatna kompozycja "Charles Street Sunrise".
Album ten tworzy jednak zwartą całość, fascynujące słuchowisko-kolaż, pełen punktów zwrotnych - czy to w pięcioczęściowej kompozycji "Fence and Post" czy też w pięknym walcu "22 minutes" (świetne sola Taborna i Bishopa).
Stef Gijssels, najsłynniejszy chyba freejazzowy blogger swój artykuł o Cleaverze zaczyna następująco: "Wielcy perkusiści nie tylko pilnują muzycznego czasu, czy rytmicznej bazy swojego zespołu - oni opowiadają historie. Wielcy perkusiści tworzą muzyką. Do tej kategorii zalicza się Jack DeJohnette, Hamid Drake, Eddie Prevost, Tom Rainey. A także Gerald Cleaver." Niech będzie to zachęto do posłuchania jego niebanalnej i bardzo pięknej, pełnej historii i współczesnego brzmienia opowieści.