Warsaw Summer Jazz Days 2012: Mary Halvorson
Jeśli chcecie usłyszeć, jak z gitary elektrycznej można wydobyć dźwięk fortepianowy, włączcie pierwszy utwór z najnowszej płyty Mary Halvorson Quintet. Formacja Halvorson łączy echa klasycznego baroku, muzykę współczesną, potężny rock, noise, a to wszystko zanurza w, powiedzmy, postjazzowym sosie. Jeżeli chcielibyście poznać bliżej sprawczynię takiego dziwacznego zamieszania, to będzie ku temu okazja 14 lipca – Halvorson wystąpi na Warsaw Summer Jazz Days w zespole Ches Smith & These Arches. Dlatego dziś w Jazzarium kilka słów poświęcimy tej ze wszech miar niezwykłej gitarzystce.
Mary Halvorson ucieleśnia zniewalające cechy: bezapelacyjnie mistrzowskie rzemiosło instrumentalne, nieposiadającą granic fantazję kompozytorską i stylistyczną, intuicję improwizatorską i, jakby tego było mało, talent do kierowania zespołem. Jest tytanem pracy albo pracoholiczką. Halvorson to muzyk wybitny i już od dawna niezależny. Chociaż ma dopiero 32 lata, do swoich zespołów przyjęli ją już: Antohny Braxton, Mayra Melford, John Tchicai, Nicole Mitchell, Tim Berne, Marc Ribot, Tom Rainey, Taylor Ho Bynum, Assif Tsahr... Między innymi.
Pochodzi z Bostonu. Na studiowanie wybrała Wesleyan Univeristy. Kierunek: biologia. „Ale poznałam Anthony’ego Braxtona i porzuciłam nauki ścisłe”, tak w kilku słowach Mary opisuje zupełny zwrot w swoim życiu. Przeniosła się na jazz. Uczył ją, oczywiście, Braxton, oraz Joe Morris. Chyba trudno sobie wyobrazić lepszych nauczycieli dla zauroczonej po uszy jazzem dziewczyny. Po ukończeniu Wesleyan w 2002 roku przeprowadziła się do muzycznego tygla, Nowego Jorku. Rozpoczęła naukę w New School of Jazz & Contemporary Music. W nagraniu pierwszej płyty wzięła udział już w 2003 roku. Entuzjastycznie przyjmowana przez kolejnych muzyków do kolejnych zespołów, cały czas pracowicie przygotowywała własne kompozycje i albumy.
Od 2002 roku Halvorson uczestniczyła w nagraniu kolejnych 44 płyt – jako członek zespołu współlider i lider – a obecnie znów pracuje nad kolejną własną. Do dzisiaj grała już w 25 składach, w 15 z nich gra regularnie. W tej liczbie zawierają się: jej własne trio (z basistą Johnem Herbertem i perkusistą Chesem Smithem), kwintet (Jonathan Finlayson – tp, Jon Irabagon – as oraz Hebert i Smith) i septet (wspomniany kwintet powiększony o Ingrid Laubrock – ts, i Jacoba Garchika – tb), awantrockowe trio (ze zwariowanym Kevinem Sheą – p, i Kyle Forester – b, voc) oraz duet z Jessicą Pavone, o którym Halvorson sama pisze, że prezentuje muzykę dziwną.
To chyba najwłaściwsze słowo do opisania muzyki Halvorson. Ona stwarza własny, interesujący świat. W gąszczu inspiracji Mary wpływ mistrza Braxtona słychać do dziś – w uderzającej sile wolności kompozycji, w swobodnym i zarazem zdecydowanym prokurowaniu przebiegu utworu w taki sposób, aby wydobywać z instrumentów najmniej spodziewane w danym momencie połączenia barw i natężeń.
Jej muzyka jest dowodem na to, że prawdziwi mistrzowie, gdy są też świetnymi nauczycielami, uwalniają potencjał uczniów. Mistrzowie Halvorson nie musieli długo czekać na rezultaty działań swojej podopiecznej. Mary wykorzystuje wszystkie swoje doświadczenia w sposób całkowity. Grając z wieloma różnorodnymi muzykami, zdobywa narzędzia, przy użyciu których buduje skomplikowane, przemyślane, natchnione i oryginalne maszyny dziwnych zastosowań lub bez konkretnych zastosowań, ale za każdym razem niesamowite i piękne. Jej dojrałą grę można określić tylko jednym mianem: gra Mary Halvorson. Wydobywane przez Halvorson brzmienia wydają się wymyślone przez nią samą. W jej rękach gitara zmienia się w tysiące instrumentów, w obrazy, w zapachy, staje się magicznym pudełkiem, które zatrzymuje, rozciąga i plącze czas.
Na WSJD zagra w składzie prowadzonym przez Chesa Smitha, w towarzystwie Tima Berne’a, Tony’ego Malaby’ego i Andrei Parkins. Jeśli nigdy nie mieliście do czynienia z Mary Halvorson, zapewniam, że na tym koncercie usłyszycie w jej wykonaniu coś, czego istnienia nie podejrzewaliście. Polecam upalnie.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.