Svengali - rzecz o Gilu Evansie cz. 3
Najpierw słyszy się brzmienie
Geniusz Evansa znalazł wyraz w niedocenianej na ogół dziedzinie uprawiania muzyki, jaką jest aranżacja. Ludzie, którzy niewiele wiedzą o muzyce, nie mogą w pełni zrozumieć sensu pracy aranżera, często wręcz nie zdają sobie sprawy, jak wiele z tego, co dociera do nich podczas słuchania muzyki jest dziełem czystej aranżacji. Nawet nie wszyscy zawodowcy zdają sobie sprawę, jak ważną sprawą jest, by aranżer był naprawdę dobrym rzemieślnikiem. Jego praca często decyduje o charakterze całości nagrania, a jeśli przypadkiem zdarza się, że aranżer jest artystą, to zawsze powstanie dzieło wybitne. Aranżacja i kompozycja są w jazzie tymi obiektywnymi elementami, które nie zależą, tak jak np. improwizacja, od nastroju chwili, lub atmosfery na sali. Oczywiście walory dobrej aranżacji można uwypuklić np. poprzez dobre nagłośnienie, zachowanie odpowiednich proporcji w nagraniu, dobre solówki czy doskonałe wykonanie przez muzyków. Wszystkie te elementy można także zepsuć, ale oryginalne opracowanie pozostaje pewną stałą, niezmienną wartością. Po dziś dzień grywa się np. kompozycje Glenna Millera, Counta Basiego czy Duke'a Ellingtona w oryginalnych aranżacjach i na ogół stanowi to pewną dodatkową wartość takich wykonań. Należy sobie zdać sprawę z roli, jaką pełni aranżacja we współczesnej muzyce jazzowej i w jazzie orkiestrowym.
W jej zakres wchodzi nie tylko prosta instrumentacja. Aranżacja zwykle zasadza się na procesie przekomponowania utworu. Bywa również rodzajem jego wariacyjnego opracowania, w którym wiele elementów zapisanych, wymyślonych, skomponowanych jest przez aranżera. To zdecydowanie twórcza praca, która później rzutuje na ostateczny kształt utworu. Jest to dziedzina bardzo bliska kompozycji. Aranżer może wziąć „na warsztat" utwór nieciekawy i wspaniale opracować go w innym stylu i konwencji. Wybitny aranżer może zrobić naprawdę wszystko i okazuje się, że dla słuchaczy często wybór tematu, który zostaje poddany „obróbce" aranżera staje się już bez znaczenia. Ważnym pozostaje sposób aranżacji, oraz - jak zwykle w jazzie - soliści. Gil Evans należał do najlepszych aranżerów - takich, którzy potrafią z każdego tematu wysnuć własną kompozycję. Omawiając twórczość znanych kompozytorów zwraca się uwagę na fakt, że wraz z latami doświadczeń zmienia się ich styl i sposób pisania. Podobnie i styl aranżacji Evansa ulegał przeobrażeniom, rozwijał się i zmieniał.
W początkowych, wybitnych pracach bazował on na jednym, genialnym soliście (Davis) i bardzo precyzyjnie zaaranżowanej partii orkiestry. Jednym z pierwszych muzyków, którzy naprawdę docenili pracę aranżerów był Miles Davis. Gil Evans wspominając występy nonetu Davisa w 1948 roku mówi: „...Na zewnątrz „Royal Roost" znajdowała się tablica „ARANŻE GILA EVANSA, GERRY MULLIGANA, JOHNA LEWISA”. To Miles kazał ją wystawić. Czegoś podobnego nikt jeszcze nie uczynił - nikt w taki sposób nie wyeksponował aranżerów." Z czasem soliści zaczęli odgrywać większą rolę w orkiestrowych partiach aranżacji. Forma jego utworów stawała się bardziej swobodna i coraz więcej zależało od współpracy doskonałych muzyków. Wykonując jedynie naszkicowane partie jedynie wypełniali je, nie będąc zarazem solistami sensu stricto. Tak mówił o tym Hannibal Marvin Peterson: „... [Gil] dokładnie objaśnia koncepcje muzyki, którą napisał, wyjaśnia o co mu szło, co słyszy, a potem daje solistom możliwość rozwinięcia się w tych ramach ze swoim własnym sposobem realizacji celu." Gil na ten temat mówił podobnie: „...Wskażę tylko na początku swój cel, ale potem muzycy mogą robić co chcą. Ta metoda daje dobre rezultaty ponieważ każdy gra tak, jak sam chce, a ponieważ to, co chce ma sens, to muzyka jest dobra jako całość. Chcę robić taką muzykę, w której każdy się odnajdzie."
Evans był znawcą muzyki i jej gatunków. Pozostawał otwarty na różne wpływy, i choć nie studiował, ani nie pobierał lekcji u żadnego kompozytora (co było wtedy dość popularne) to jego intuicja muzyczna, talent i doświadczenia zawodowe wystarczyły, by stał się jednym z najciekawszych twórców jazzu. Od czasu nawiązania współpracy z orkiestrą Thornhilla pracował z najlepszymi amerykańskimi muzykami. Do pierwszych z nich zaliczali się Lee Konitz i Gerry Mulligan, których spotkał właśnie w tym zespole. Od momentu rozpoczęcia pracy dla Milesa Davisa Evans miał do czynienia tylko z najlepszymi. Tak pozostało do końca i miało to niewątpliwy wpływ na rodzaj jego utworów. Używając wyrażenia „utwory" mam zawsze na myśli nie tylko oryginalne kompozycje, lecz także wszystkie prace aranżerskie. Evans wiedząc z góry kto zagra solo i przewidując w jaki sposób muzycy będą potrafili „wypełnić" formę, mógł pokusić się o eksperymentowanie nawet na bazie dużych utworów orkiestrowych. Forma otwarta i aleatoryzm (używając języka muzykologicznego) to, wbrew pozorom, bardzo trudne techniki jeśli jest się świadomym efektu, jaki zamierza się uzyskać.
Warto pamiętać o osobistym udziale Evansa w ostatecznym procesie tworzenia - w wykonaniu. Kierował on całością zarówno jako bandleader dający uwagi na próbach, jako dyrygent sterujący wykonaniem, a także jako pianista. Grając właściwe dźwięki w odpowiednich miejscach mógł wpływać na ostateczne brzmienie. Jego „interwencyjne" wstawki wypełniają puste miejsca, lub antycypują temat (tak jak to się dzieje w La Nevada przed wejściem puzonów). Warto także, zwrócić uwagę na częste wstępy do utworów, mające dość luźną formę, i w których ważną rolę gra właśnie fortepian Evansa.
W lutym 1994 roku syn Evansa, Miles, tak opowiadał o aranżacji: „Pamiętam, jak pytałem Gila jak doszedł do własnego stylu. Powiedział: wkładałem po trochu wszystkiego. Gil słuchał wszelkich rodzajów muzyki - jazzu, klasyki, muzyki popularnej, indiańskiej, nawet dźwięków pochodzących z ulicy, takich jak klaksony samochodów. Gil Evans jest twórcą dźwięku jakich mało." Brał na swój warsztat utwory tak różne jak fragmenty tematów bluesmanów (Muddy’ego Watersa, Otisa Spanna) i utwory muzyki tzw. poważnej - kompozycje Delibesa, DeFalli, Rodrigo, operę Gershwina. Jego jazzowe zainteresowania „udokumentowane" w aranżacjach sięgają od Jelly Roli Mortona po Charliego Mingusa i Georga Russela. Wiele jeszcze innych znanych nazwisk twórców muzyki jazzowej, od najstarszych po nowoczesnych, odnajdujemy na liście aranżacji Evansa: W. C. Handy, Leadbelly, Louis Armstrong, Bix Beiderbecke, Don Redman, Fats Waller, Billie Holiday, Lester Young, Thelonious Monk, Charlie Parker, Dizzy Gillespie, Clifford Brown. Brał także na swój warsztat piosenki ze znanych musicali autorstwa takich kompozytorów jak: Irving Berlin, Cole Porter, Richard Rogers czy Kurt Weil.
„Każdy wybitny muzyk musi mieć swoje własne brzmienie oraz umiejętność podejmowania decyzji. Brzmienie to pierwsza rzecz jaka wpada w ucho, choćby trwało ono przez ułamek sekundy. Najpierw słyszy się brzmienie, a dopiero potem treść." Ten fragment wypowiedzi Gila Evansa z wywiadu udzielonego we Francji pod koniec życia (w 1988 r.), wypowiedzi zainspirowanej wspomnieniami o Davisie, można by przyjąć za motto wszelkich jego aranżacji i opracowań. Evans uzyskał to, co udaje się tylko najlepszym, i zarazem świadczy o ich wielkości: indywidualne, własne brzmienie.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.