Olak Poczytalny - Emocje

Autor: 
Marcin Olak
Zdjęcie: 

Nie lubię pisać o polityce, polityka za bardzo dzieli ludzi. Wzbudza skrajne emocje, bardzo mocne. Powoduje, że ludzie przestają ze sobą rozmawiać, że wykluczają się nawzajem. Po prostu nie chcę tego. Ale chyba czasem trzeba zabrać głos pomimo to, prawda?

Znajomy mieszka od wielu lat w Anglii. Opowiadał mi, że tam przez wiele lat polityka i transmisje obrad parlamentu były dla Anglików czymś w rodzaju rozrywki. Opozycyjne względem siebie ugrupowania siedziały w ławach naprzeciwko siebie, mówcy obrzucali się mniej lub bardziej wyszukanymi inwektywami, przekrzykiwali się. Ponoć często wychodziło to poza ramy dobrego obyczaju – ale za to rozrywka była przednia. Znajomy mówił, że nikt tego ponoć nie traktował zbyt poważnie. Prawo było stabilne, gospodarka też. Na polityków można było patrzeć z przymrużeniem oka. Ot, zabawni na swój sposób kłótliwcy. A, jeśli ktoś nie gustuje w takiej zabawie, zawsze może przełączyć na jakiś mecz. Albo na boks. Czy serial. A potem pojawili się populiści, Brexit, Boris Johnson, i nagle zrobiło się dużo mniej zabawnie. Lubię swój dystans do polityki, ale chyba teraz nie mogę sobie na nic takiego pozwolić – to jest poważne, to się dzieje naprawdę. I konsekwencje tego wyboru będą bardzo poważne. Bardzo.

Wybory traktuję poważnie, emocji wolę szukać w muzyce. Chciałem dziś pisać o płycie Cecila Taylora i Tony’ego Oxley’a. O tym, jak dobra jest ta płyta. O tym, że słucham jej tak samo intensywnie i z podobnymi emocjami, jak kiedyś koncertu Jarreta z Kolonii. Ten album jest u mnie w zasadzie cały czas w odtwarzaczu – świetnie zagrany i znakomicie zarejestrowany – i pewnie nieprędko wyląduje na półce. Może też dlatego, że nie mam teraz tyle czasu na słuchanie muzyki, ile bym chciał. Te dźwięki wymagają przestrzeni, skupienia, spokoju… A ja się trochę martwię. Istotą demokracji jest przecież wybór wszystkich ludzi, którzy zechcą wziąć udział wyborach. A populizm jest sztuką manipulacji, zdobywania poklasku. I nasi populiści niestety dobrze sobie z tym radzą… Mnie jakoś nie przekonuje obniżenie podatku na musztardę, nie stoję w skandującym tłumie. Myślę raczej o ludziach. O naszych prawach, o stabilności i możliwości normalnego życia. O bezpieczeństwie. Myślę o tym wszystkim, co przez ostatnie lata zaczęło zdobywać coraz więcej miejsca w życiu publicznym, o tym, co mnie przeraża – o nacjonalizmie, o nienawiści, wykluczeniach, agresji, podziałach. I mam nadzieję, że tak nie musi być. Ale o tym zdecydujemy za tydzień.

Mam nadzieję, że wszyscy pójdziemy wybierać. Na pewno wszyscy poniesiemy konsekwencje tego wyboru, więc choćby dlatego warto. Jakoś nie mam problemu z ludźmi, którzy mają inne poglądy, którzy głosują inaczej. Nigdy nie miałem, nawet, jeśli te różnice były naprawdę poważne. Ale trudno mi zrozumieć tych, którzy nie wybierają; to przecież ważne, to nie jest tylko rozrywka. I to jest przecież ten jedyny moment, kiedy politycy muszą się z nami liczyć. Choć przez chwilę, potem może być różnie…