Do niedawna wybór muzyki, której słuchamy, był decyzją opartą o preferencje estetyczne słuchacza – ale mam wrażenie, że właśnie zaczyna się to zmieniać. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że słuchanie – bądź nie słuchanie – piosenek Zenka Martyniuka zaczyna mieć wydźwięk polityczny. Fakt, że ta muzyka została wprowadzona na salony, ma swoją cenę: dźwięki zaczynają obrastać znaczeniami, zaczynają być kojarzone ze światopoglądem, z konkretną opcją polityczną.