Ceremoniał otwarcia przypada w udziale samotnemu puzonowi. Duży blaszak kłębi się w sobie, podśpiewuje, stukają mu mechanizmy, a na dnie tuby rodzi się wątek, melodia strudzonego wędrowca, której ostrze zaczepnie kieruje się ku milczącym współtowarzyszom podróży. W połowie drugiej minuty syczeć zaczyna gitarowy amplifikator, a zaraz potem pierwsze, bardzo basowe dźwięki wydaje sama gitara. W tle pracują talerze, tworząc mgławice pięknych dźwięków. Zachowanie puzonu zwiastuje nadciągającą burzę, o tym samym zdają się świadczyć pierwsze frazy dostarczane przez trąbkę.