Artykuły

  • Marcin Olak Poczytalny - Wybór

    To w zasadzie nie powinno budzić watpliwości. W tym miesiącu ukazała się nowa płyta Brada Mehldaua, a to oznacza, że należy pisać właśnie o niej. Album zresztą jest wybitny i pisać o nim warto – pewnie jeszcze się z nim zmierzę – ale nie tym razem. Dziś wybieram inną muzykę.

  • 44 lat temu odbył się najsłynniejszy koncert jazzowy świata

    1 400 widzów, 1 pianista, 0 nut. Rzadko kiedy bywa to przepis na udany koncert. Wyjątkiem jest ten, który 24 stycznia 1975 roku odbył się w gmachu opery w Kolonii. 29-letni amerykański pianista jazzowy Keith Jarrett wszedł na scenę, zasiadł do instrumentu i zaczął grać. Minutę po tym, jak zagrał pierwszy dźwięk, wszyscy na sali wiedzieli, że na scenie dzieje się magia; że właśnie ma miejsce coś bardzo szczególnego i znaczącego. Powiedzieć w kontekście tej płyty "znaczący" to nie powiedzieć prawie nic. To nagranie, zrealizowane za 500 funtów, sprzedało się w przeszło 3,5 milionach egzemplarzy. To najlepiej sprzedający się solowy album w historii jazzu i najlepiej sprzedający się album piano solo w historii muzyki. Przez cały, trwający ponad godzinę, koncert Jarrett improwizował. 

  • Marcin Olak Poczytalny - Banan

    Przeczytałem właśnie, że dyrekcja Muzeum Narodowego usunęła z prezentowanej wystawy prace dwóch artystek, Natalii LL i Katarzyny Kozyry. Chodziło ponoć o kwestie ideowe – zdaniem dyrektora muzeum w tej placówce „pewna tematyka z zakresu gender nie powinna być explicite pokazywana”... Na decyzji zaważyły też ponoć listy oburzonych rodziców, których dzieci mocno przeżyły konfrontację z usuniętymi instalacjami.

  • Marcin Olak Poczytalny - O pogodzie

    Pogoda jest wredna - deszcz, szaro, buro i ponuro. A ja jadę do Wrocławia. Sam, więc oczywiście słucham muzyki. Na początku przez pomyłkę włączam radio. W sumie mogłem trafić gorzej - jowialny jegomość puszcza wesolutką muzykę, chyba z Karaibów. Piosenki są wesołe, skoczne i egzotyczne. Może być. Ale z drugiej strony trudno mi wyobrazić sobie mocniejszy kontrast pomiędzy tym co słyszę a tym, co widzę za oknami. Im muzyka weselsza, tym krajobraz wydaje się mi bardziej szary i przygnębiający... Do tego jegomość zapowiada prezentowane utwory. Stara się być zabawny, sypie anegdotami...

  • Piotr Damasiewicz

    Ranek we Wrocławiu. Na dziedzińcu kawiarni Mleczarnia czekam na Piotra Damasiewicza - trębacza, który w 2011 rokun wydał jedną z najciekawszych i najbardziej ambitnych płyt z muzyką improwizowaną ostatnich lat - „Hadrony”. Swój projekt, rozpisany na kwartet jazzowy i orkiestrę kameralną, zarejestrował w najdroższym studio w Europie - podkrakowskiej Alwerni - z udziałem jednego z najbardziej cenionych zespołów wykonujących muzykę współczesną - Orkiestrą Kameralną Miasta Tychy AUKSO - pod batutą Maestro Marka Mosia. Debiut to imponujący.

  • Marcin Olak Poczytalny - Jaka piękna rozmowa!

    Lubię myśleć o jazzie nie jak o gatunku muzycznym, lecz jak o języku. Metoda improwizacji w jazzie jest przecież tak precyzyjnie opisana, że muzycy, którzy nigdy ze sobą nie grali, mogą bez trudu porozumieć się w obrębie wykonywanego utworu bez naruszania raz przyjętej konwencji. Mamy uzgodnione słownictwo – akordy, skale, pasaże – składnię i reguły budowania improwizacji. Mamy nawet swoją literaturę, kanoniczne płyty znane i szanowane przez miłośników jazzu na całym świecie.

  • "Jedyne co mnie tak naprawdę interesuje to muzyka" - dziś 90. urodziny Cecila Taylora

    Spośród wszystkich wielkich osobowości, jakie wydała muzyka jazzowa, chyba najtrudniej pisać o Cecilu Taylorze. I dzieje się tak wcale nie dlatego, że jego twórczość na przestrzeni lat jest słabo udokumentowana albo występują problemy ze zdobyciem nagrań. Nic z tych rzeczy. Decyduje o tym sama muzyka. Ani szczegółowy biogram, pisany przez skrupulatnego historyka, ani też okraszone anegdotkami opowiadanie nie odda zjawiskowości samej postaci Cecila Taylora, a tym bardziej wyjątkowości jego sztuki.

  • Marcin Olak Poczytalny - Północ

    Za chwilę północ, właśnie dotarłem do hotelu. To jeden z tych zbudowano w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia – jest ogromny i brzydki jak noc. Wtedy być może tak wyobrażano sobie luksus, ale teraz to po prostu pretensjonalne, paskudne gmaszysko, w którym jakoś muszę doczekać do jutrzejszego koncertu. Za dnia takie hotele wyglądają trochę lepiej, ale w nocy mam wrażenie, że z kątów wypełza duch minionej epoki.

  • Keith Rowe - abstrakcjonista wśród gitarzystów

    Kiedy w tradycyjnej już niemal rubryce na portalu Jazzarium.pl wznosimy toast za jakiegoś jubilata-gitarzystę, zazwyczaj przed oczami wyobraźni staje wirtuoz tego instrumentu. Kontekstem jego stylu gry jest mniej lub bardziej konwencjonalny gatunek muzyczny osadzony w jazzowej rzeczywistości. W znacznej większości tacy muzycy traktują jednak gitarę jako pełnoprawny instrument. Innowatorzy eksperymentują co prawda z różnymi strojeniami, stosują elektroniczne efekty oraz nietypowe techniki. Wszystko to jednak nie wykracza poza podstawowe zasady, którymi kierują się gitarzyści.

  • Marcin Olak Poczytalny - Piękna katastrofa

    Są takie płyty, na które czekam. Zdarzają się artyści, o których staram się coś widzieć. Śledzę nowości, czasem czytam wywiady czy, rzadziej, interesuję się biografiami. Ale to wyjątki, raczej nie mam zadatków na fana. Tak naprawdę najwięcej radości daje mi odkrywanie rzeczy zupełnie nowych. Lubię słuchać muzyki, o istnieniu której jeszcze przed chwilą nie miałem pojęcia. Może jest to sprzeczne z prawem inż. Mamonia, według którego podobają się nam piosenki, które już słyszeliśmy – ale za to jest logiczne.

  • Kanon ze znakiem zapytania - „Soul Station” Hanka Mobleya i „Go!” Dextera Gordona

    Kolejna para w naszym cyklu poświęconym jazzowemu kanonowi, to albumy znakomitych tenorzystów: „Soul Station” Hanka Mobleya z 1960 roku i „Go!” Dextera Gordona, wydany dwa lata później. Jednak tym razem w centrum uwagi nie będą same płyty, ale losy obu artystów, które przyczyniły się do tego, jak ich się dzisiaj postrzega. Dlaczego stało się tak, że Gordon wymieniany jest wśród klasyków hardbopu, a Mobley figuruje jako jeden z najbardziej zapomnianych i niedocenionych jazzmanów wszech czasów? Przypomina się „Przypadek” Kieślowskiego...

  • Marcin Olak Poczytalny - Cichutko

    Hotel. Kielce. Przyjechałem po koncercie, w nocy. Plan był taki, żeby spać do oporu, a potem się zobaczy. Niestety, opór pojawił się zbyt wcześnie. Obudziłem się tak, jak co dzień, o 6:00, i nie udało się już zasnąć. I nie za bardzo dało się coś zobaczyć, za oknem mgła gęsta jak wata. Doczekałem do śniadania, zszedłem na dół. Przez chwilę nawet brałem pod uwagę jakiś spacer, ale okolica zdecydowanie zniechęca. Zresztą i tak będę musiał poszukać jakiegoś miejsca na obiad, gramy dopiero wieczorem, przecież nie będę siedział cały dzień w hotelu.

  • Trójmiasto po Fryderyki

    Trójmiejska fala zalewa całą Polskę. Aż pięć nominacji do Fryderyków dla artystów związanych z trójmiejską sceną to piękny wynik. O przyznanych przez Akademię Fonograficzną nagrodach dowiemy się na początku marca. Tymczasem przyjrzyjmy się trójmiejskim nominowanym.

  • Get the f. out of here - moje spotkanie z Johnem Zornem

    Nie jest to mój wywiad z Johnem Zornem, a tekst powstały w oparciu o moje notatki ze spotkania Zorna z fanami, w którym brałem udział. Po publikacji tego tekstu na moim blogu, jedna z uczestniczek spotkania nazwała mnie w komentarzach bezczelnym. Inny czytelnik, autor bloga http://john-zorn.blogspot.com przetłumaczył ten tekst na język francuski.

  • The JACK Quartet – super bohaterowie muzyki nowej

    Stali się słynni po tym jak zaproponowali swoje interpretacje czterech kwartetów smyczkowych wielkiego Yanisa Xenaxisa i wydali je w ogromnie prestiżowej amerykańskiej oficynie wydawniczej MODE Records. Tetras, Tetora, ST-4/1 i Ergma zapewne otworzyły im drogę do serc wyrafinowanych uszu amerykańskiej krytyki i miłośników muzyki współczesnej.

Strony